***
Stała się jego obsesją,
odkąd tylko ujrzał jej twarz. Wcześniej urzekły go głos, dobroć
i nieśmiałość bijące od niej, niczym łuna światła, ale
dopiero, gdy pozwolił sobie spojrzeć na nią, tak prawdziwie
spojrzeć, poczuł, że w jego wnętrzu zaszła jakaś zmiana.
Nie
była podobna do Sandry, choć skojarzenia nasuwały mu się same ze
względu na jasne włosy, i to właśnie dlatego nie mógł zbyt
długo na nią patrzeć. Miał serce w strzępach, nie potrzebne mu
były jego szaleńcze podrygi, więc dlaczego w tamtym momencie ten
zraniony mechanizm pracował na zdecydowanie wyższych obrotach, niż
zazwyczaj?
Bał
się tego chaosu myśli i uczuć, bał się tej ładnej twarzy i
oczu, które przewiercały go na wylot, jakby chciały wydrzeć mu
wszystkie, tak skrzętnie skrywane, tajemnice.
Chciał
zostać sam, a równocześnie nie mógł pozwolić jej odejść —
była jego łącznikiem ze światem zewnętrznym, dawała poczucie,
że życie poza willą toczyło się dalej, a nie stało w tym
miejscu, w którym jego się zatrzymało.
Nie
miał pojęcia jak postępować — starał się tonować swój
gniew, by jej nie wystraszyć, ale zwyczajnie mu się to nie udawało.
Agresja gnieżdżąca się gdzieś wewnątrz jego ciała była zbyt
silna, a ochota, by wreszcie się jej pozbyć zbyt wielka. Złościł
się bezustannie, zazwyczaj na samego siebie i własną bezsilność.
Mógł go zrozumieć ten, kto kiedykolwiek doświadczył niemocy
chodzenia.
Dni
mijały, czas przelatywał mu przed nosem, a on nie mógł zrobić
zupełnie nic. Promykiem nadziei w tej monotonnej szarości dni była
ona — Lena, ciekawska i uparta samozwańcza psycholożka.
Śmiał
się gorzko pod nosem — jak małe doświadczenie mogła mieć ta
młoda blondynka i jak wielką odwagę, by się do nich zgłosić.
Nie miał pojęcia co skłoniło jego matkę do zatrudnienia Leny.
Czy zobaczyła w niej coś wyjątkowego, jak on sam? Czy może
pazerny wzrok, skierowany wyłącznie na forsę, nie zarejestrował,
że ta dziewczyna była młodsza nawet od niego?
Tego
miał się nie dowiedzieć, ale wcale mu to nie przeszkadzało.
Cieszył się na jej widok, choć reagował zgoła odmiennie. To
instynkt samozachowawczy, tak silny od czasu pobytu w szpitalu, kazał
mu wystrzegać się innych ludzi. Każdy mógł mieć wobec niego złe
zamiary, skoro własna rodzina sprzedała go za szeleszczące
papierki, bez mrugnięcia okiem.
Co
jeśli ona też chciała pieniędzy? Dlaczego miał jej zaufać? Nie
znał jej, a mimo to ogarniało go dziwne uczucie, że nie byłaby
zdolna do fałszu. To było jak nieme porozumienie między nimi —
wyczuwał, że musiała kiedyś cierpieć, skoro wróciła do niego,
pomimo tego, że był bezużytecznym wrakiem człowieka.
Jej
ciepły uśmiech, który nie obejmował oczu, bo te zostawały przez
cały czas odrobinę przerażone. Jej dotyk, który parzył mu skórę.
Jej... wszystko.
***
Każdy
się czegoś boi. Nie ma od tego żadnego wyjątku, a i ja miałam
sporo strachów, mniejszych i większych, z których najbardziej
przerażający był lęk przed samotnością.
Tak,
znałam ją doskonale, pomimo młodego wieku. Wiedziałam co to
znaczy być całkowicie samą w tłumie ludzi, uciekać przed
ciekawskimi spojrzeniami i kryć się we własnej skorupie, by nie
odczuwać krytyki.
Dlatego
właśnie tak doskonale rozumiałam Gregora, gdy już wszystko mi
wyznał — jak mógł żyć dalej w całkowitej normalności po
takim zdarzeniu, jakim był jego upadek na oczach milionów ludzi?
Nie był w stanie wyjść z podniesioną głową, by stawić czoła
innym, którzy tylko czekali na jego potknięcie, po to, by obalić
legendę.
My
— zwykli ludzie — już tacy jesteśmy. Zazdrośni. Podziwiamy
sportowców i ludzi sukcesu, a w głębi duszy nienawidzimy ich za
to, że mają lepiej w życiu, zapominając o tym, że nie dostali
tego z góry i za darmo.
Gregor
postanowił udawać kalekę ze strachu przed światem zewnętrznym,
bo nie chciał w swoim życiu normalności — on jej nie znał.
Okres dojrzewania był w jego przypadku niezwykle pogmatwany,
podporządkowany karierze. Wydawało mu się, że był królem świata
na wysokim tronie, aż tu nagle spadł z niego i boleśnie się
potłukł.
Gdy
wyznał mi całą prawdę — siedzieliśmy na zimnej podłodze,
między jego trofeami i okruchami szkła z rozbitej gabloty — nie
mogłam uwierzyć w to, co mówił. Chciałam obdarzyć go całkowitym
zaufaniem, bo tak podpowiadało mi serce, ale moja podejrzliwa
kobieca natura wciąż zapalała czerwone światło, które migało
mi przed oczami, nakazując, bym była ostrożna.
Czegoś
mi nie mówił... Ukrywał coś. Widziałam to w jego wzroku, gdy
opowiadał o Sandrze i rodzicach. Ich relacje nie były normalne,
wiedziałam to już wcześniej, ale patrząc w jego oczy widziałam
cień, który mnie przerażał. On ich nienawidził. Prawdziwie
nienawidził...
***
Wracałam
do mieszkania całkowicie pogrążona w myślach, więc nie mogłam
zauważyć niczego dziwnego w swoim otoczeniu. Brnęłam do przodu,
powłócząc nogami w tym, co jeszcze ze śniegu pozostało, a
wspomnienie Gregora klęczącego przy mnie na zimnej, brudnej
posadzce było wciąż bardzo żywe.
Otaczały
mnie odgłosy wielkiego miasta, ludzie śpieszyli gdzieś przed
siebie, okolica tętniła życiem — ciekawe co robił w tym czasie
Gregor? Czy patrzył przez okno swojego pokoju na świat, siedząc na
wózku tam, gdzie go zostawiłam?
—
Musisz tu zostać i udawać, że
wciąż nie wróciłeś do sprawności — powiedziałam mu, gdy już
skończyliśmy zacierać ślady po ostatnich wydarzeniach. — Twoja
matka może wrócić lada chwila. Lepiej, żeby zastała sprawy
takimi, jakie były.
Nie
mam pojęcia skąd wzięła się u mnie taka żyłka do kombinowania
— może był to zwykły odruch w reakcji na to, czego się
dowiedziałam? Było tego sporo, a może nawet zbyt wiele, bym mogła
taką prawdę łatwo dźwignąć.
Łkał
w moich ramionach i był to pierwszy raz, gdy widziałam kogoś w
takim stanie, nie mówiąc już o tym, że nigdy nie miałam
styczności z prawdziwie zrozpaczonym mężczyzną. Nie wstydził się
tego... a może był do tego stopnia załamany, że było mu wszystko
jedno?
—
Nie zdawałem sobie sprawy, że
takie coś może się przydarzyć właśnie mnie... — wyznał,
ukrywając twarz w dłoniach —... ale stało się, choć wciąż to
do mnie nie dociera.
Głaskałam
jego włosy, policzki... Do oczu cisnęły mi się łzy, ale tłumiłam
je, chciałam być silna i wspomóc go tak, jak potrafiłam
najlepiej.
—
Miałem wszystko, a teraz nie
mam zupełnie nic! — podniósł głos, więc odsunęłam się
nieco, by zajrzeć mu w oczy.
—
To nieprawda — oświadczyłam
z mocą, podnosząc się na równe nogi i ciągnąc go za sobą, choć
protestował.
Szklane
odłamki raniły mu dłonie, gdy opierał ciężar ciała na
dłoniach, kuląc się na podłodze. Stanowczo pociągnęłam go za
koszulkę, ale skapitulował dopiero po dłuższej chwili.
Wyprostował się, górując nade mną o głowę, a to ja czułam się
w tamtym momencie wyższa i silniejsza.
—
Posłuchaj mnie — zwróciłam
się do niego, dźgając palcem w ramię. — Nie jesteś nikim!
Dopiero teraz jesteś sobą, Gregor. Dopiero teraz możesz naprawdę
żyć. Nie spieprz tego, użalając się nad przeszłością. Nie
warto!
Długo
tylko na mnie patrzył... Bałam się, jak zareaguje, bo w momencie,
gdy te słowa opuściły moje usta poczułam, że nie byłam wobec
niego zbyt delikatna. Chciałam nim wstrząsnąć! Pokazać, że
Sandra i rodzice to nie jedyne osoby w jego życiu.
Przecież...
byłam jeszcze ja. Gdyby zechciał dzielić ze mną swoje problemy,
poświęciłabym się bez reszty. Byłam kobietą. Byłam zakochana
i... zdolna do największych poświęceń...
Obserwował
mnie, gdy wychodziłam. Obejrzałam się tylko raz, a widok jego
wysokiej sylwetki znów skulonej na wózku dotknął mnie gdzieś w
głębi duszy do tego stopnia, że tylko siłą woli powstrzymałam
się od powrotu.
Musiałam
skupić myśli i oderwać się choć na chwilę od tego ponurego
domu. Ciągnęło mnie do mieszkania, bo przecież ktoś tam na mnie
czekał. Dunia... musiała być nieziemsko wkurzona! Już wcześniej
dawała mi znać, że irytowało ją to moje przesadne zaangażowanie
w sprawę Gregora, choć nie wiedziała o tym prawie nic! Jej
informacje, to był tylko wierzchołek góry lodowej, bo do dna ja
sama miałam bardzo daleko.
Śpieszyło
mi się, żeby ją zobaczyć, ale miałam do pokonania jeszcze kawał
drogi. Spowalniały mnie te ponure myśli, troska o Gregora i... coś
jeszcze. O tym, że ciemny samochód słynnej niemieckiej marki nie
był tylko przypadkowym pojazdem jadącym w tym samym kierunku
przekonałam się, gdy było już za późno.
Usłyszałam
donośny ryk silnika dochodzący z ulicy po mojej prawej stronie, więc odruchowo
się obejrzałam — właśnie wtedy oślepiło mnie jasne i ostre
światło flesza, który błysnął mi prosto w twarz.
Kilka głośnych
trzasków później zatrzymałam się gwałtownie na chodniku,
patrząc za odjeżdżającym samochodem. Nie było jeszcze na tyle
ciemno, bym nie rozpoznała twarzy fotografa, a to odkrycie zmroziło
mi krew w żyłach! Doskonale kojarzyłam te ciemne włosy i pewny
siebie uśmieszek, gdy wychylił się przez szybę, by mi pomachać.
Musiałam
złapać się za gardło, bo oddech uwiązł mi tam w bolesnym
skurczu — podświadomie prosiłam jakąś siłę wyższą, żeby
pozwoliła mi się mylić. To nie mógł być on! Jak mnie znalazł w
obcym kraju? Dlaczego właśnie w takim momencie?
Dusiłam
się na środku chodnika, a mój umysł storpedowały wspomnienia, w
tym także to najświeższe, pochodzące z wieczora, w którym
wybrałyśmy się z Dunią do klubu. Ten uśmiech... dotarło do mnie
skąd go znałam, a świadomość tego, że nie rozpoznałam wtedy
człowieka, który prawie zniszczył mi życie, była porażająca.
—
Co ty robisz w Austrii? —
szepnęłam w dal, gdzie zniknęły już dawno światła samochodu, a
wraz z nimi Damian, mój były chłopak i dociekliwy dziennikarz w
jednej osobie.
***
—
Nawet nie próbuj tam wracać,
słyszysz? — wydarła się Dunia, gdy zdołała już wciągnąć
mnie po schodach do mieszkania, a nie było to łatwe, bo moje
kończyny odmawiały posłuszeństwa w reakcji na wielki szok jaki
przeżyłam. — Co ten drań ci zrobił? Czy to ta sucha dziwka?
Zatłukę oboje, jeśli będzie trzeba!
Powoli
się uspokajałam, usiłując pogłębić zbyt płytki oddech. Dużo
wysiłku kosztowało mnie nawet pozbycie się butów, kilka razy
wpadałam na ścianę, miotając się z własną słabością. Nie
mogłam w to uwierzyć — Damian mnie śledził, nie było
innego wytłumaczenia! Dunia wcale mi nie pomagała, bo kierowała
swoją złość w całkowicie błędnym kierunku.
—
Nic mi nie zrobili —
uspokoiłam ją, choć pozostałości brudu i zaschniętej krwi mogły
świadczyć zupełnie inaczej. — To nie o nich chodzi.
Zmarszczyła
czoło, niczego nie rozumiejąc.
—
Lena, nie było cię kawał
czasu, nie dawałaś znaku życia, a teraz wracasz ledwo żywa, cała
brudna i ze łzami w oczach. Co ja mam sobie myśleć?
Dotknęłam
jej ramienia, kiwając głową w stronę kuchni i tam też się
skierowałyśmy. Zawsze uspokajało mnie siedzenie w tym małym,
ciasnym pomieszczeniu — sprawiało wrażenie ciepłego i
bezpiecznego. Tego mi było trzeba w tamtym momencie, bo czułam, że
moja sytuacja stawała się coraz bardziej pogmatwana. Pomijając
Gregora i niepokojącą rezydencję pełną tajemnic, miałam wielkie
problemy, bo przeszłość — ta ciemna i straszna — zaczęła
wypełzać z czeluści wspomnień, wyciągając w moją stronę swoje
wielkie łapska.
—
Chciałabyś może usłyszeć
ciekawą, choć smutną historię? — spytałam, patrząc jej prosto
w oczy, gdy przysiadła na stołku naprzeciwko, krzyżując pod sobą
nogi.
Zgodziła
się, a ja zaczęłam mówić. Skończyłam, gdy na zewnątrz zrobiło
się już całkiem jasno — Dunia nie powiedziała ani słowa,
przytuliła mnie tylko najmocniej jak umiała i za to byłam jej
niezmiernie wdzięczna.
***
—
Myślisz, że przyjechał za
tobą i teraz będzie cię prześladował? — spytała wreszcie, gdy
z niewyraźną miną zalewała dla nas kawę.
Za oknem świeciło
piękne słońce, cała okolica budziła się do życia, tylko my
dwie bardziej przypominałyśmy zombie, niż zwykłe studentki, które
powinny zbierać się na zajęcia.
Pokręciłam
głową. Nie, on miał znacznie gorsze zamiary i wiedziałam to już
wtedy, gdy zobaczyłam jego uśmiech. Musiał śledzić mnie
wcześniej, i to było najbardziej przerażające — czy wywęszył
już z kim się zadawałam? Przecież był młodym, dociekliwym
dziennikarzem. Ile czasu potrzebował, by dodać dwa do dwóch i
zrozumieć, że miał pod nosem cholerną sensację?
—
Myślę, że jemu chodziło o
Gregora, nie o mnie — poinformowałam moją przyjaciółkę, a
kubki, które niosła w dłoniach zatrzęsły się niebezpiecznie,
kilka kropel kawy skapnęło na podłogę.
—
Ale jak to? — zdziwiła się,
z ulgą odstawiając naczynia na stół. — Skąd mógłby wiedzieć,
że masz coś wspólnego ze sparaliżowanym skoczkiem narciarskim?
Spojrzałam
na nią z naciskiem, ale zrozumiała dopiero po chwili. Smutek
zagościł na jej twarzy, a ustąpiło zdziwienie.
—
Ojej — westchnęła,
pocierając blade policzki. — Czyli jest taka możliwość, że on
wcale nie wiedział o twoich znajomościach i dowiedział się
przypadkiem, węsząc w sprawie Gregora?
Przyznałam
jej rację.
—
Co teraz zrobisz? — spytała,
przysuwając mi mój kubek.
Zacisnęłam
dłonie na gorącej porcelanie i trzymałam tak długo, dopóki ból
nie zelżał. Podniosłam wzrok, a w głowie miałam zupełną
pustkę. No właśnie, co miałam zrobić?
—
Tym razem na pewno nie popełnię
tego samego błędu, co kiedyś — odparłam z mocą, biorąc duży
łyk kawy, a wrzątek poparzył mi język i gardło. Zacisnęłam
powieki i wytrzymałam. — Nie ucieknę przed nim, jak wtedy. Już
nie jestem tą małą, zlęknioną dziewczynką, którą mógł
zniszczyć swoimi słowami.
Dunia
uśmiechnęła się niepewnie i poklepała mnie po ramieniu, dając
wsparcie, choć doskonale widziałam ten strach czający się gdzieś
w głębi jej oczu. Nie wierzyła w moje wojownicze nastawienie po
tym, co jej wyjawiłam. Przecież kobieta w starciu z mężczyzną, i
to takim, jakim był Damian, nie miała żadnych szans.
Nie zamierzałam się poddać. Wiedziałam, że ktoś miał u mnie
mały dług wdzięczności i moją nadzieją było to, że pan
mroczny i obrażony na cały świat z tego długu się wywiąże.
***
Odczekałam
całe trzy dni, zanim znów udałam się w znajomym kierunku. Nie
była to droga łatwa, bo wciąż miałam w pamięci błysk flesza,
który mógł się powtórzyć w każdym momencie. Oglądałam się
często, ale tym razem okolica była cicha i prawie pusta. Nic
dziwnego, dochodziła już prawie jedenasta... w nocy.
Tak,
chyba upadłam na głowę, żeby spacerować o takiej porze w
pojedynkę i kusić licho. Młoda, samotna dziewczyna nie powinna
robić takich rzeczy, ale ja byłam zbyt skupiona na Gregorze, by
martwić się o samą siebie.
Musiałam
go ostrzec i spytać o radę. Prosić o pomoc nie zamierzałam, choć
liczyłam na niego w głębi duszy. Miałam nadzieję, że pozbierał
się już na tyle, by normalnie rozmawiać.
Lekki
wiosenny wietrzyk zawiewał mi wciąż jeszcze wilgotne pasma na
twarz, więc nerwowo przeczesywałam je palcami. Ogarnęłam się w
wielkim pośpiechu i wymknęłam z mieszkania, zanim Dunia zdążyłaby
zauważyć moją nieobecność. Życzyłam jej dobrej nocy, idąc pod
prysznic i nie miała pojęcia, że tak szybko spod niego wyszłam.
—
Jesteś skończoną idiotką,
Lena — powiedziałam sobie pod nosem, gdy moim oczom ukazał się
tak dobrze już znany budynek, skryty w nocnym cieniu. — Nigdy nie
zmuszałaś się do niepotrzebnego chodzenia, a teraz przeszłaś
kilka kilometrów, jakby to był przyjemny spacerek!
Wciąż
jeszcze dumałam nad własną głupotą, gdy kładłam dłoń na
mosiężnej klamce wejściowych drzwi. Ufff, było otwarte. Uchyliłam
je najciszej jak się dało i postawiłam stopę w ciemnym korytarzu,
wdychając coraz lepiej mi znany zapach tego domu.
Na
kogo mogłam trafić? Gdyby wrócili jego rodzice, to czy drzwi nie
byłyby zamknięte na noc? Tylko ktoś bardzo niedoświadczony
życiowo mógł spać spokojnie w otwartym domu!
Pokręciłam
głową, przesuwając się w głąb korytarza i błądząc w
ciemności. Nie mogłam sobie przypomnieć gdzie znajdował się
włącznik światła, więc wygrzebałam z kieszeni komórkę i
rozjaśniłam nieco otoczenie.
Kroczyłam
po schodach, usiłując narobić jak najmniej hałasu. W miarę
mijania kolejnych stopni opanowywało mnie dziwne uczucie — jakby
coś wierciło mi w brzuchu dziurę! Nie mogłam się doczekać, by
zobaczyć go, gdy spał. Miałam ochotę położyć się obok i czuć
go przy sobie, spokojnego i łagodnego we śnie.
Musiałam
zagryźć wargę, by nie stękać z tęsknoty, gdy byłam już coraz
bliżej tych drzwi. Wystarczyło nacisnąć klamkę... trzy kroki,
może cztery w ciemności i już mogłabym dotknąć jego ramienia,
by przekonać się, że był tam, tak bardzo samotny.
Deski
podłogi skrzypiały jak na złość, a ja zaciskałam powieki,
wyciągając przed siebie dłonie. Pochyliłam się i poczułam pod
palcami miękkość materaca, gładkie prześcieradło i... chłód.
Sięgnęłam
dalej, spinając się wewnątrz, bo nie wiedziałam na co trafią
moje dłonie. Nic. Łóżko było całkowicie puste i takie też mi
się ukazało, gdy wróciłam w stronę wejścia i zapaliłam
światło.
Gregora
nie było, a mogłam być prawie pewna, że nie kładł się tamtej
nocy. Gdzie się podział w takim razie? Może stało mu się coś
złego? Panika ogarnęła mnie całkowicie, gdy sprawdzałam
łazienkę, walcząc z trwogą przy wciskaniu włącznika świateł.
Tam też go nie było... całe szczęście.
Całkowicie
nieświadomie zaczęłam obgryzać paznokcie. Czyżby wyjechał? Ale
jak i gdzie? Może rodzice namówili go, by wyjechał razem z nimi i
zrobił to, znikając bez słowa pożegnania? Jeśli tak, to...
—
Naiwna idiotko! — skarciłam
się, opadając z sił.
Zatrzasnęłam
za sobą drzwi — mocniej, niż było trzeba — i zbiegłam na dół,
przeskakując po dwa stopnie naraz. Głupia, głupia, głupia!
Nie zdążyłam jeszcze opuścić rezydencji, a już układałam w
głowie plan powrotu do normalności — przyłożyć się do nauki i
nadrobić zaległości, zmienić kolor włosów, zadbać o siebie...
—
... a później wyjedz w
cholerę do pieprzonej Afryki i zaszyj się w buszu, bo kolejny facet
wpuścił cię w maliny!
Poślizgnęłam
się na płytkach, co miałam w zwyczaju i nie było to nic
niezwykłego, tym razem także utrzymałam się na nogach, ale...
moją uwagę przyciągnął hałas, który rozległ się gdzieś pod
moimi nogami.
Pochyliłam
głowę, nasłuchując. Co do licha? Włamywacze? Lena, ty
skończona kretynko, zostaniesz zamordowana w cudzym domu na własne
życzenie!
Odgłosy
były dziwne, metaliczne, jakby ktoś uderzył młotkiem w rurę,
albo coś podobnego. Włoski na rękach stanęły mi dęba, więc
obciągnęłam rękawy cienkiej bluzy. Zrobiło się się zimno. Tak,
to był strach. Mimo własnej wielkiej bezmyślności, którą mogłam
złudnie uważać za odwagę, bałam się, i to okropnie! Tak, jak
tylko samotna dziewczyna w ciemności mogła się bać.
—
Mamo, wybacz, jeśli będziesz
tą, która zidentyfikuje moje ciało — wymamrotałam, ruszając w
poszukiwaniu drzwi do piwnicy.
Mogłam
jedynie parsknąć pod nosem, śmiejąc się z własnej głupoty, gdy
wstąpiłam do kuchni po miotłę i zaciskając na niej dłonie, kroczyłam dalej. Był to nerwowy śmiech, którym dodawałam
sobie odwagi.
Znalazły
się i szukane drzwi — małe, niepozorne i w panujących
ciemnościach prawie niezauważalne.Położyłam palce na klamce,
modląc się w duchu, żeby okazały się zamknięte — wtedy
zwiałabym jak najszybciej, zostawiając to wszystko w cholerę!
Pociągnęłam i oślepiło mnie światło — poniżej rozciągały się
drobne schodki prowadzące w dół. Jasny otwór rzucał mi wyzwanie,
a ja — nie myśląc wiele — tą rzuconą rękawicę podniosłam.
Miotła
widziała mi się karabinem, którym w razie potrzeby mogłabym
rozkwasić całą bandę złodziei, morderców czy nawet terrorystów.
Trzymałam ją w pogotowiu, napinając mięśnie do granic
wytrzymałości. Po karku spłynęła mi kropelka potu, a serce
waliło jak dzwon w południe.
Hałas
powtórzył się po raz kolejny — mogłam rozpoznać go trochę
lepiej. Gdzieś już takie słyszałam! Dunia wydzierała mnie na
siłownię kilka razy, gdy dopiero zaczęłam studia i dążyłam do
szybkiego schudnięcia, bo większość osób na roku była ode mnie
szczuplejsza. To właśnie tam słyszałam takie odgłosy — tak
brzmiała sztanga odkładana na miejsce!
Złodzieje
ćwiczący ponoszenie ciężarów w domu Gregora? Czy ja naprawdę
byłam aż taka głupia, żeby to sobie wyobrazić? Tak,
zdecydowanie. Niestety...
Jakie
było moje zdziwienie, gdy wreszcie dotarłam na sam dół i
nieśmiało wychyliłam głowę zza ściany, obejmując wzrokiem
wnętrze — to była wielka, podziemna siłownia!
Ściany
całe w lustrach sięgających sufitu, mnóstwo maszyn i przyrządów,
w kącie jakieś materace... Przestałam nawet mrugać, gdy w centrum
tego wszystkiego ujrzałam znajomą sylwetkę, odwróconą do mnie
plecami.
Mogłam
podziwiać z ukrycia jego ciało — tak szczupłe i silne zarazem —
oraz wspaniałe mięśnie pleców, które poruszały się
widocznie pod obcisłym materiałem koszulki. Zagryzłam wargę z
wrażenia i zmarszczyłam brwi, uśmiechając się pod nosem —
dlaczego musiał być tak imponujący, gdy już porzucił wózek?
Gregor
stękał boleśnie, a na jego ramionach trzęsła się duża sztanga,
wyposażona w ciężkie obciążniki. Przeklinał cicho ale żarliwie,
usiłując podnieść ją aż do całkowitego wyprostu. Nie udawało
mu się wcale...
Przyrząd
uderzył o podłogę z takim brzdękiem, że aż musiałam zatkać
uszy, wypuszczając miotłę z rąk. Upadła tuż przede mną, a ja
podniosłam przerażony wzrok, bo nie chciałam, by tak szybko
dowiedział się o mojej obecności.
—
Lena? — spytał, wkładając
w wypowiedzenie mojego imienia tyle uczucia, że zatrzymałam się
natychmiast, bo jeszcze sekundę wcześniej byłam gotowa do
ucieczki.
—
Ja... ja... nie chciałam.
Przepraszam, pójdę sobie... — jąkałam się, błądząc dłońmi
po ścianie. Mózg kazał iść, nogi nie słuchały. Serce tym
bardziej robiło swoje.
—
Co ty tu robisz? — spytał,
zgrabnie przeskakując porzuconą sztangę i stojącą mu na drodze
ławeczkę. — Już myślałem, że nie przyjedziesz!
Nastąpiła
w nim kolejna zmiana. Słyszałam to w jego lekko zdyszanym głosie i
widziałam w energicznych ruchach, gdy podbiegł, zatrzymując się
ledwo centymetry ode mnie. Był całkowicie inny, niż jeszcze trzy
dni wcześniej — jego oczy błyszczały zdrowym blaskiem, po smutku
i żalu nie został ani ślad! Nie miałam pojęcia jak zareagować,
ani jak się do niego odezwać. Przecież dopiero co płakał w moich
ramionach!
—
Przyszłam — odparłam
elokwentnie, bijąc się w myślach po twarzy na wszystkie możliwe
sposoby. — Przyszłam, żeby zobaczyć co u ciebie słychać...
—
Na piechotę? — spytał
zdumiony, a gdy pokiwałam głową, wstrząsnęła nim złość.
—
Jesteś całkiem niemądra! —
skarcił mnie, marszcząc czoło. — Dlaczego łazisz sama po nocy?
Życie ci niemiłe?
Mogłam
zamrugać tylko, bo jak zwykle wpadłam w pułapkę jego ciemnych
oczu. Tak szybko zmieniał się ich wyraz — od radosnych po
zrozpaczone, od obojętnych po całkowicie złe.
Nie
wiem co wyczytał z mojej twarzy, ale po chwili wyciągnął ramiona
i zamknął mnie w uścisku, dusząc odrobinę. Zacisnęłam powieki,
oddychając ciężko. To było... niespodziewane.
—
Przepraszam, nie złoszczę się
na ciebie — wyjaśnił, rozluźniając uścisk. — Obiecaj mi, że
nie będziesz się samotnie szlajać po ulicach, bo to niebezpieczne.
Pokiwałam
głową, wciąż w lekkim szoku spowodowanym jego bliskością. Tamte
pocałunki były jakby stłumione smutkiem i bólem, więc niewiele z
nich pamiętałam, ale moje pragnienia pozostały wciąż takie same,
jeśli nie większe. Byłam ciekawa co czuł on...
Oddalił
się w stronę sprzętów, zostawiając mnie całkowicie
zdezorientowaną. Ogłupiło mnie ciepło jego ciała i zapach, dotyk
ramion i ulga, że wreszcie znów go widziałam. Czy ona miał tak
samo? Mogłabym przysiąc, że tamte chwile w pokoju z trofeami mogły
dawać mi nadzieję na to, że on też coś do mnie czuł. Przecież
nawet powiedział...
—
Jak ci się podoba moja
prywatna siłownia? — spytał wesoło, poruszając brwiami i
przeczesując palcami włosy. Obserwowałam jak bardzo potrafił je
rozczochrać, bo były już stanowczo zbyt długie. Porzuciłam
własne rozkminy i skupiłam się na tym, z czego był widocznie
bardzo dumny.
—
Jest wspaniała — zachwyciłam
się trochę na pokaz. Sam widok tych sprzętów nieco mnie
przerażał.
—
Lubisz ćwiczyć? Będziesz
ćwiczyć razem ze mną? — entuzjazm w jego głosie mnie zadziwiał.
Po raz pierwszy zobaczyłam w nim normalnego, młodego faceta, a nie
jakiegoś cierpiącego, zmęczonego życiem staruszka.
Nie
czekając na odpowiedz, podszedł do mnie znów i ku mojemu
całkowitemu zdziwieniu jednym zdecydowanym ruchem... rozsunął mi
bluzę. Spojrzałam na niego wielkimi oczami, chwytając za jej poły
i pokazując tym samym, że wolałam sama ją z siebie ściągnąć.
Jego
mina była jak pokerowa maska. Skołowana, to za mało powiedziane,
by określić moje samopoczucie w tamtym momencie. Gdzie się podział
Gregor wiecznie użalający się nad sobą i swoją przeszłością?
—
Postanowiłeś trenować? —
spytałam, odtwarzając w pamięci jak obiecywałam mu pomoc w
powrocie do całkowitej sprawności. Traktowałam własne słowa jak
pocieszenie w trudnych chwilach i nie sądziłam, że je zapamiętał,
a co więcej — wziął na poważnie.
—
Tak! — zawołał, biorąc ode
mnie bluzę i odkładając ją na bok. — Ćwiczę już trzeci dzień
i... cholera, znów to czuję, wiesz?! To niesamowite!
Musiałam
się uśmiechnąć, bo widok jego szczęśliwej twarzy sprawił, że
moje serce podskoczyło, a w brzuchu odżyło stado motyli, które
zawsze tak ostro wyśmiewałam. Gregor odzyskał cel w życiu,
przeszłość zostawiając w oddali.
***
Pracowałam,
angażując wszystkie ważniejsze mięśnie swojego niewyćwiczonego
ciała, albo tylko udawałam, że pracuję. Robiliśmy wszystko w
ciszy, ale nie czułam się jakoś specjalnie spięta z powodu jego
obecności. Nie zwracał na mnie większej uwagi, skupiony na własnym
odbiciu w lustrze, gdy podnosił ciężkie rzeczy, napinając
mięśnie.
Próbowałam
powstrzymać się od gapienia lub chociażby zerkania w jego
kierunku. Chciałam być dobrą wspólniczką ćwiczeń, a nie tylko
zwykłą dziewczyną, której poziom hormonów zwiastował iście
nastoletnie szaleństwo. Ogarnij się, albo uzna cię za kolejną
rozbuchaną fankę! Tak, musiałam skupić się na robocie! Tylko
jak, skoro już po godzinie opadałam z sił, a małe włoski
przykleiły mi się do czoła?
Odpoczęłam
chwilę, czego on wcale nie zauważył, wciąż siłując się ze
swoją ciężką koleżanką. Zdążyłam ochłonąć i podejść do
nowego przyrządu, którego jeszcze nigdy nie miałam okazji
podziwiać.
Stopy
położyłam w wyznaczonych miejscach, dłońmi opierając się o
wąskie drążki, idealnie dopasowujące się do mojego chwytu.
Musiałam lekko się pochylić, przez co wyginałam kręgosłup.
Napięły się mięśnie moich ud i ramion. To było... całkiem
fajne!
Podniosłam
uradowany wzrok, by przejrzeć się w lustrze i właśnie wtedy
spotkałam spojrzenie Gregora, odbijające się tuż za moimi
plecami. Natychmiast zerknęłam w bok, zawstydzona, ale nie na
długo. Ciekawskie oczy same wróciły w tamto miejsce i znów to
samo — jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, moje im
zawtórowały.
—
Może potrzebujesz pomocy? —
spytał, a ciemniejsza część mojej kobiecej duszy wywaliła jęzor
na zewnątrz, oblizując się lubieżnie.
—
Radzę sobie — bąknęłam
szybko, zeskakując z przyrządu, bo ta pozycja była dla mnie zbyt
odważna, biorąc pod uwagę to, że miałam za plecami faceta.
—
Jak uważasz.
Nie
wiedziałam co ze sobą zrobić, więc spacerowałam tylko,
przyglądając się wyposażeniu sali. Na ścianie zauważyłam małą
fotografię przedstawiającą trójkę dzieci w otoczeniu traw i
kwiatów, uchwycone podczas zabawy. Uśmiechnęłam się tylko, nie
pytając o nic, bo jednego z chłopców natychmiast rozpoznałam.
—
Musisz mieć wielkie
powodzenie... u mężczyzn — usłyszałam i byłam prawie pewna, że zmylił mnie słuch.
Spojrzałam
na niego w lustrze, nie odwracając się, by nie zauważył moich
płonących policzków, gdy dotarł do mnie sens tych słów. Miał
dziwny głos i patrzył na mnie... cholera, już dawno nikt tak na
mnie nie patrzył! Może nawet jeszcze nigdy w ten sposób...
—
Nie sądzę — odpowiedziałam
natychmiast, ciągnąc koszulkę w dół, by jak najbardziej się
zakryć. — Dlaczego niby miałoby tak być?
Musiałam
odwrócić się twarzą w jego stronę, bo stare kompleksy dawały o
sobie znać — w głębi duszy nadal byłam tą odrobinę zbyt
pulchną nastolatką, którą chłopcy wyśmiewali na szkolnych
korytarzach. Nie chciałam, żeby mnie oglądał i oceniał. Pewnie
śmiał się w myślach... on, który miał tak perfekcyjne ciało
sportowca.
Zdziwiła
mnie jego mina — wyglądał na... niepewnego? Podniósł dłonie i
zaczął kreślić w powietrzu jakieś kształty, a ja zbaraniałam,
coraz bardziej zdenerwowana.
—
Masz... no wiesz... — jąkał
się, formując coś podobnego do klepsydry, a ja zaczerwieniłam się
już po same cebulki włosów i nerwowo zaciskałam palce, chcąc
znaleźć się choć na chwilę gdzieś bardzo daleko.
—
Nabijasz się, prawda? —
spytałam ze źle maskowanym smutkiem, rozglądając się za bluzą.
— Myślisz, że jesteś zabawny czy coś?
Starym
zwyczajem próbowałam zakryć się koszulką jak najszczelniej, bo
nagle poczułam, że obrosłam dodatkowym tłuszczem, choć od ponad
dwóch lat należałam już do grona tych zdrowo szczupłych osób.
Starałam się zapomnieć przeszłe czasy, ale to wszystko było zbyt
silnie zakorzenione w mojej pamięci. Nie byłam wysoka i chuda jak
przykładowo... tylko Sandra.
—
Nie! — wyjaśnił, podchodząc
bliżej. — To miły widok, wierz mi. Mało rzeczy na tym świecie
jest w stanie przyciągnąć mój wzrok na dłużej... a im dłużej
patrzę na ciebie, tym bardziej mi się podobasz.
Odbiło
mu, czy jak? Co się z nim stało i gdzie był Gregor cierpiący na
ból istnienia? Nie miałam pojęcia czy wolałam go jako tego
starego, czy nowego. To się stało zbyt szybko i niespodziewanie, ta
kolejna przemiana.
Musiałam
wykrzesać z siebie wiele samozaparcia, gdy stanął przede mną,
hipnotyzując wzrokiem. Cholerny czaruś! Zawrócił mi w głowie ten
wariat ciemnooki i omdlewałam trochę wiedząc, że za kilka sekund
prawdopodobnie miałam wylądować w jego ramionach.
—
Gregor — wymamrotałam,
walcząc z nim głupio i odpychając od siebie, choć tak szczerze
mówiąc, to miałam ochotę przewrócić go na podłogę i bardzo
samolubnie wykorzystać. — Przestań, jest późno.
—
Co? — spytał rozbawiony, nie
zwracając uwagi na moje opory. — Jest już raczej wcześnie, jeśli
chcesz być taka dokładna.
O,
nie! Gdzie się ładował z tymi rękami? Nie byłam jeszcze gotowa
na takie poczynania, choć prawie traciłam rozum, prosząc w
myślach, żeby się nie krępował.
Krzyknęłam
cicho ze zdziwienia, gdy uniósł mnie i posadził na czymś twardym.
Nie zdążyłam zauważyć czy był to może parapet, czy coś
innego, bo objął palcami moją brodę i zmusił mnie, bym spojrzała
mu w oczy.
—
Wiem, że czujesz to samo, co
ja... To napięcie między nami — szepnął z wargami tuż przy
moich. — Tego nie można pomylić z niczym innym.
Oddychałam
przez nos, broniąc się przed całkowitym zapomnieniem. Już raz
uwierzyłam swojemu ciału i facetowi, który bardzo źle je
potraktował. Nie mogłam drugi raz popełnić tego samego błędu.
Nie chciałam znów tak dotkliwie cierpieć.
—
Czuję — wyznałam
mimowolnie, bo byłam całkowicie ogłupiona jego bliskością. —
Nie mogę...
Wtulił
twarz w moją szyję i miałam nadzieję, że nie byłam tak bardzo
zgrzana jak mi się wydawało. Cholera, akurat w takim momencie!
Musiałam go jakoś odepchnąć... albo nie, lepiej przyciągnąć go
bliżej, bo to w końcu takie przyjemne... Ratunku!
—
Jestem już całkowicie sprawny
i czekałem na to, odkąd po raz pierwszy usłyszałem twój głos,
Lena. Nie odtrącaj mnie — mruczał mi do ucha, brzmiąc bardzo,
ale to bardzo przekonująco.
Objął
dłońmi moje biodra, przysuwając mnie bliżej siebie. Nie myślałam
już jasno — nic dziwnego, że te panienki tak się do niego
wcześniej garnęły, skoro umiał tak mówić w takim momencie...
—
Gregor, ja nie jestem twoją
fanką! — wysapałam, znajdując ostatki sił, by go od siebie
odsunąć.
Jego
twarz zastygła w wyrazie zdziwienia pomieszanego z... urazą?
Prawdopodobnie przyzwyczajony był dostawać wszystko w trybie
natychmiastowym. Nie ze mną takie numery, panie skoczku wszech
czasów.
—
Nigdy mi to do głowy nie
przyszło — wyjaśnił, unosząc dłonie przed siebie w obronnym
geście. — Chciałem ci tylko... udowodnić, że zajmujesz sporą
część moich myśli. Tęskniłem za tobą, gdy odeszłaś. Czułem
się bardzo samotny i...
Wiedział,
jak rozczulić moje głupie, naiwne serce. Zeskoczyłam z... półki
na obciążniki i szybko go objęłam, całkowicie platonicznie, a
przynajmniej próbowałam.
—
Przykro mi, że musiałeś
siedzieć tu sam. Chcesz pogadać? — pytałam, bojąc się, że
niechcący uruchomiłam w nim mechanizm powrotu do do starej, biernej
postawy.
—
Chodźmy do pokoju —
poprosił, wyciągając w moją stronę dłoń i dając mi wybór.
Nie myślałam długo, tylko tę dłoń chwyciłam.
***
—
Jakie to pokrętne uczucie... —
odezwał się cicho, gdy zaraz za mną wszedł do środka. Uniosłam
brwi i odwróciłam się, by widzieć jego twarz. —... z jednej
strony chciałbym cię chronić przed całym światem, bo jesteś mi
dziwnie bliska, pomimo tego, że ledwie cię znam, a z drugiej... mam
ochotę zrobić ci krzywdę...
Przełknęłam
ślinę, nie całkiem rozumiejąc co mógł mieć na myśli —
chciałby mnie chronić, a później skrzywdzić? To było kompletnie
bez sensu. Nagle opuściła mnie cała odwaga i pewność, jakie
czułam wcześniej. Chciałam go pocieszyć, a on znów coś
kombinował.
Zatrzymał
się w drzwiach, by uczynić krok do przodu, a te zamknęły się za
nim z cichym trzaskiem. Śledził ich ruch, po czym powoli zwrócił
na mnie swoje ciężkie spojrzenie. Przechylił głowę odrobinę w
bok, przyglądając mi się przekornie i robiąc kolejny krok w moim
kierunku. Całkowicie odruchowo zaczęłam się cofać, wyciągając
dłonie za siebie w poszukiwaniu oparcia.
—
Mógłbyś... mógłbyś nie
patrzeć na mnie w taki sposób? — poprosiłam, a głos drżał mi
niczym wprawiona w ruch struna. Nie panowałam nad własnym ciałem
widząc, że się zbliżał.
Uniósł
brwi i uśmiechnął się krzywo, kącik jego ust powędrował w
górę. Oczy mu błyszczały, a z mojej perspektywy wydawały się
bardzo ciemne, prawie całkiem czarne.
—
Jaki sposób? — spytał,
chyba celowo zniżając głos.
Mój
oddech znacznie przyśpieszył w reakcji na ten szczególny ton oraz
na bliskość, bo dzieliły nas już tylko centymetry. Był ode mnie
sporo wyższy. Wiedziałam, że był też silny. Podobało mi się
to.
—
Jakbyś chciał mnie zjeść,
czy coś — mój szept poniósł się po pomieszczeniu niczym ulotne
westchnienie, a ja natychmiast się zawstydziłam. To nie miało
żadnego sensu, choć przyciąganie, które czułam, musiał czuć i
on. Mówił o nim już wcześniej.
—
Może i chciałbym... —
zawiesił głos, gdy moje plecy dotknęły zimnej ściany. —... jak
sądzisz?
Nie
mogłam się już dłużej cofać, więc uniosłam brodę wysoko,
stawiając czoła temu zmienionemu Gregorowi, który najwidoczniej
miał wobec mnie bardzo nieczyste zamiary. Walczyłam z silną pokusą
wyjścia naprzeciw własnym pragnieniom, które wzmogły się jeszcze
bardziej, gdy dowiedziałam się, że był całkowicie sprawny.
Na
swoje usprawiedliwienie nie miałam kompletnie nic — podobał mi
się już wcześniej, jeszcze na wózku, gdy tak gniewnie próbował
mnie od siebie odepchnąć. Nie byłam już małą dziewczynką i
umiałam nazwać własne pragnienia, a po tym jak zachowywał się
on, mogłam stwierdzić, że jego były dokładnie takie same.
Podszedł
na tyle blisko, że nie dzieliło nas już nic, poza warstwą ubrań.
Unieruchomił mnie, dotykając dłonią mojego brzucha, a ja
wciągnęłam powietrze, nie odrywając wzroku od jego twarzy.
Widziałam dokładnie miejsca, które trafiła pięść Thomasa,
wciąż jeszcze sine. Sama nie wiem dlaczego, ale te obrażenia
dodawały mu tylko uroku.
Chrzanić
to, idę na całość! — pomyślałam w momencie, w którym
powiódł palcem po mojej dolnej wardze, naciskając lekko, a później
zmysłowo otarł się o nią ustami, prosząc o pozwolenie, które
natychmiast dostał...
Jak dobrze, że wróciłaś! <3
OdpowiedzUsuńJestem i ja! Wielce nie pocieszona! To ci piszę od razu byś wiedziała :D
OdpowiedzUsuńOczywiście wiedz, że cię kocham i jestem niezmiernie szczęśliwa, że udało ci się wykończyć ten rozdział, bo naprawdę ale to naprawdę stęskniłam się za twoim warsztatem pisania, który wcale ale to wcale nie jest mierny jak sama to opisujesz tylko wprost genialnie napisane, przedstawione, więc wiesz, głowa wysoko podniesiona do góry i ciesz się z komplementów, a że dałaś sobie za wysoką poprzeczkę mówi się trudno jak dla mnie wyszło i wychodzi ci to na korzyść! <3
Powiem szczerze, że pogubiłam się z akcją, bo byłam święcie przekonana, że willa Gregora i ogólnie akcja odbywała się w Polsce, a tu nagle, że Lena i Gregor znaczy się jego rezydencja mieści się w Austrii...Jednak naprawdę dam sobie ręce uciąć, że pamiętam iż to była Polska.
Powiem tak, że choć raz jestem dumna z Leny. Że twarda, że zadziorna i choć raz potrząsnęła delikatnie Gregorem, wyznała prawdę Dunii bo z tym Damianem to normalnie szczękę zbieram z podłogi...
Mimo wszystko spodobał mi się uroczy, speszony Gregor rysujący Lenie jej wizualizację klepsydrowej sylwetki i ja nie wiem co ona chce, ale mój Gregor i ogólnie większość facetów, które znam uwielbiają te sylwetki! Gregor ma się ten gust i nie zapomnij za każdym razem chwalić naszą Lenę by wreszcie w siebie uwierzyła! To twoje zdanie numer jeden!
I och i ach nie mogę się doczekać z powrotem gniewnego Gszeszka na wózku, uwielbiam go trochę w wersji hardcore! :D
Pozdrawiam cię mocno i cieplutko i duuuuuuużo weny z tym z pozoru "niewinnym" szatanem ;)
Nie, moja droga :) To Lena jest Polką i wyjechała na studia do Austrii. Willa Gregora mieści się jak najbardziej w jego ojczyźnie, nie miałabym powodu sprowadzać ich wszystkich do Polski :) Nie straciłam władzy nad wątkami i dobrze o tym pamiętam. Dziękuję za komentarz i cieszę się, że wpadłaś :*
UsuńA mimo to moja psycha podsuwa mi, że było inaczej :)
UsuńPo prostu jakoś tak mi się głęboko zakorzeniło to upierdliwe zmiana miejscowości xD Wybacz - wiesz najlepiej :D
Nie masz za co dziękować, wiedz, że dla twojego pióra to ja zawsze postaram się znaleźć czas by skomentować :) :*
Widocznie coś Ci się pomieszało :) Faktem jest, że Lena zwiała z Polski właśnie przez Damiana, było o tym wspomniane, tylko bez wymieniania go z imienia. Cieszę się, że pozostałaś czytelniczką :)
UsuńCieszę się, że wróciłaś. Rozdział niesamowity, trzymający w napięciu i końcówka zachęcająca do niecierpliwego oczekiwania na kolejną cześć historii. Życzę weny i mam nadzieję, że kolejny już niedługo.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i wizytę :) Pozdrawiam :*
UsuńWarto było czekać :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następny rozdział nie będzie przysparzał Ci złości, a jego pisanie sprawi przyjemność i nie będziesz miała do niego żadnych zastrzeżeń.
Pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz :) Tak, ja również mam taką nadzieję, choć czuję, że blokada minęła i szybko nie wróci. Pozdrawiam :*
UsuńUwielbiam pokręconą, tajemniczą atmosferę tego opowiadania. Nigdy nie wiadomo, czego spodziewać się po Gregorze. Zmienia się jak kameleon - nagle wróciła mu siła i nadzieja, ale na ile to wystarczy? Kiedy znów jego rodzina wszystko mu popsuje? Czy będzie to ten pożal się Boże dziennikarz?
OdpowiedzUsuńNo i Lena, która nie do końca potrafi dopuścić do siebie Gregora - coś mi się nie wydaje, żeby faktycznie poszli na całość, no ale może się zdziwię ;)
Czekam na następne rozdziały - oby zajęły Ci mniej czasu i kosztowały mniej nerwów, niż ten.
Pozdrawiam :*
Dziękuję pięknie za komentarz :* Pozdrawiam!
UsuńAu nareszcie, tego mi było trzeba dzisiaj:p
OdpowiedzUsuńTeż tak powiedziałam, gdy zasiadłam do rozdziału i wreszcie poczułam, że mogę ;) Pozdrawiam :*
UsuńPo raz kolejny powtarzam, że kocham to opowiadanie <3 Ciekawi mnie sprawa z tym Damianem, jakie ma zamiary wobec Leny i czy Gregor pomoże jej w starciu z przeszłością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny ;*
Dziękuję za komentarz :* Pozdrawiam!
UsuńDziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję :) Nawet nie wiesz ile radości sprawiłaś mi tym, że pojawił się nowy rozdział! :* Uwielbiam to opowiadanie od samego początku a Ty nie zawiodłaś mnie dzisiejszym rozdziałem, bo jest świetny :) Ta przemiana Gregora jest.. Nie do opisania ;) Jak zwykle tajemniczo i nieprzewidywalnie :) Czekam na kolejny :) I życzę żebyś więcej nie musiała się już złościć, bo wiesz złość piękności szkodzi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kondziorek ;D
Miło mi, że sprawiłam Ci radość :) Dziękuję za komentarz, a złość mi nie zaszkodzi, bo i nie ma na co :P Pozdrawiam!
UsuńCieszę się niezmiernie,że wróciłaś i to w jakim stylu! Na tak długi rozdział warto było czekać.
OdpowiedzUsuńMiałam taki długi,ładny komentarz napisany, miałam już opublikować a blogger coś odwalił i całe przepadło ;-; strzelam focha!
Tak w skrócie, kocham wstawki myślowe Gregora, same wywołują u mnie głębsze zastanowienie się nad wszystkim tak naprawdę. Lena ma mistrza i jej rozsądek i odwaga również. Miotła taka przydatna zapamiętam na przyszłość.XD Pochwalę się, przeszła mi przez głowę myśl,że pewnie ktoś pakuje na dole, poszalałam :D Wrócił dawny Gregor, odważny, pewny siebie, z błyskiem w oku, to lubię i to bardzo. Lena taka niedostępna mrrrrrr i prawidłowo! Nie ma tak łatwo panie Schlierenzauer, oj nie. A bym zapomniała ten brak słów w ustach gdy próbował ją skomplementować i te ruchy, błagam wyobraziłam to sobie. A potem taki stanowczy nagle "Jestem w pełni sprawny.." bardziej dosadnie to już się nie dało chyba tego przekazać XD Chodźmy do pokoju porozmawiać, no pewnie wygodniej niż na półeczce z ciężarkami. Oj Grzesiu jak dobrze się czyta o takim Tobie. Lena się wreszcie odważyła aaaaaa na całość, wkracza demoniczny skoczek jeeeeej. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Powodzenia życzę i żeby słowa wychodziły spod rączek same i płynęły jak rzeka :)
Po raz kolejny już normalnie płaczę ze śmiechu przy czytaniu Twojego komentarza! Mistrzostwo :D Ja się znam z Bloggera fochami nie od dziś, wystarczy spojrzeć co mi czynił z czcionkami na samym początku pisania (choć było w tym też trochę mojej winy, bo pisałam w złym programie). Cieszę się, że rozdział się podobał i Grzesiu też, na długo taki nie zostanie, bardzo lubię go jako gbura :P Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
UsuńRanyy jaki cudny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZostałam i nawet na chwilę nie pomyślałam, że mogę zostawić to cudne opowiadanie. Choćbym rok miała czekać, to bym czekała :)
Jak ty piszesz tak z wymuszenia to ja jestem pod wrażeniem.
Już na tt ci pisałam ale powtórzę, nie rób na siłę, raczej pisz tak aby sprawiało ci to radość, czytelnikom i tak się będzie podobać bo piszesz genialnie :)
Cieszę się, że zostałaś :* Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
UsuńCieszę się, że Cię tu widzę :) rozdział nie może mi się nie podobać. Całkiem w moim guście, dlatego też czytam Twoje opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńGregor...jak go nie uwielbiać? Jest inny niż każdy facet :)
A na dalszy rozwój wypadków czekam z niecierpliwością. Aż miło wrócić do Gregora i Leny :)
Pozdrawiam :*
A ja cieszę się, że trafiam w gust :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
UsuńPo pierwsze - bardzo się cieszę, że wróciłaś z nowym rozdziałem. Nowym, bardzo dobrym rozdziałem. Domyślam się ile nerwów miałaś z jego powodu i tym większa jest moja radość, że mogłam go nareszcie przeczytać (w momencie w którym moja współlokatorka (chrisandistory) powiedziała mi że dodałaś nowy rozdział na GS, pobiegłam do komputera prawie piszcząc z uciechy, że po męczącym dniu w końcu mam coś żeby się odprężyć. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że naprawdę jestem dzisiaj wykończona i wyprana z emocji).
OdpowiedzUsuńGregor jak zwykle mnie zaskakuje - przemiana jakiej dokonała w nim Lena jest wręcz nieprawdopodobna. Z jednej strony jest nadal tym skrzywdzonym przez los mizantropem, z drugiej zaś dziewczyna budzi w nim uczucia, których można by się po Schlierim nie spodziewać... Dodajmy do tego dziwną sytuację z rodzicami, Sandrą i Thomasem i mamy mieszankę wybuchową. A ten nieszczęsny dziennikarzyna niech wraca skąd przyszedł i nie pojawia się więcej, ot co!
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. No i oczywiście, żeby następny rozdział poszedł już szybciej!
tiefe-wasser-sind-nicht-still.blogspot.com
Dziękuję za komentarz :)
UsuńZazdroszczę współlokatorki, bo moja to tylko prycha i fuczy, gdy widzi mnie z laptopem, a wy obie wtajemniczone w blogowy światek nie przeszkadzacie sobie nawzajem :)
Czytałam Twoje opowiadanie, choć chyba nie zostawiłam po sobie żadnego śladu. Fajnie, że o sobie przypomniałaś, to nadrobię zaległości.
Pozdrawiam :*
ooo kurcze nareszcie ;D kocham ten rozdział i opowiadanie ;** nie moge sie doczekać następnego rozdziału... buziaki <33
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :* Buziaczki!
UsuńWrócił Gregor <3 niesamowite opowiadanie. Gdzie piszesz wszytsko mozna sobie wyobrażać te zalotne uśmiechy Schlierenzauera... :3 kurcze kurcze zajebista jestes w tym co robisz dziewczyno!! Oby tak dalej! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :* Miło mi :)
UsuńNawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy ujrzałam, że dodałaś nowy rozdział! Powiem Ci tak, czytając to cudo odpłynęłam kompletnie. Czułam na sobie wzrok Gregora, widziałam te jego zalotne uśmieszki, te wszystkie zadziorne a zarazem bardzo pociągające miny! Piszesz w taki sposób, że czytelnik nie tylko może sobie to wszystko wyobrazić, ale także mieć poczucie, że to on sam jest jednym z głównych bohaterów! W tym przypadku poczułam, że to ja jestem na miejscu Leny.
OdpowiedzUsuńCóż więcej mam napisać? Rozdział cudowny, zresztą jak każdy, tajemniczy, trzymający w napięciu.... jednym słowem CUDO! :D
Nie pozostaję mi nic innego jak tylko życzyć Ci dalszej weny i żebyś następny rozdział stworzyła, nie mając już takich "męczarni" jak to było z tym cudeńkiem powyżej! Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy tej wspaniałej historii! ;**
PS. Jedyne czego Ci nie wybaczę, to to że zakończyłaś rozdział akurat w takim momencie! :D
Dziękuję za miły komentarz! Cieszę się, że piszę na tyle obrazowo, by można było się wczuć w rolę głównych bohaterów. Pozdrawiam cieplutko i obiecuję, że na kolejną część nie będę kazała czekać dwa miesiące :P
UsuńUwielbiam cię <3 Ten rozdział jest po prostu cudowny. I ten początkowy opis uczuć Gregora. Cudo. Po prostu słów mi brak. Niepokoi mnie to pojawienie się Damiana. Bo jeśli on znowu chce zranić Lenę.. A Gregor miał rację, że się na nią zdenerwował, bo kto normalny o tak późnej prze sobie urządza spacerki.. Kurde. Chce mi się śmiać jak sobie wyobrażę skradającą się do piwnicy Lenę z miotłą, jako narzędziem do samoobrony. A tam zamiast złodziei Gregor sobie ćwiczy. Nie spodziewałam się, że ona też będzie ćwiczyć. I to jak on jej chciał zdjąć bluzę. Ah. Słów mi brak. Swoją drogą, to Gregor musiał być cholernie słodki jak pokazywał tą klepsydrę. A biedna Lena sądziła, że on się nabija. Głupia, przecież on na ciebie leci. I ta ostatnia scena, czyli to, co tygryski lubią najbardziej :D
OdpowiedzUsuńPo tym jak on zamknął te drzwi, to ja już wiedziałam, że to się tak potoczy. I to jego spojrzenie. No skoro on chce ją zjeść, to ja się wcale nie dziwię ;P Czemu skończyłaś w takim momencie, co? No dlaczego? :(
To jest okrutne, niemoralne i samolubne.
Wybaczę Ci jednak, bo twoje rozdziały są cudowne, a czytanie ich to czysta przyjemność.
Pozdrawiam :*
Skończyłam w takim momencie, żebyście wróciły na kolejny rozdział :D Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam :*
UsuńWiedz, że chociaż nie komentuję to jestem ciągle obecna. :)
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że wróciłaś. I to w dodatku z świetnym rozdziałem. :)
Weny życzę. :*
Wybaczam :* Buziaki!
UsuńWow-tylko tyle potrafię z siebie wymusić. Usta same układają sie w literę O.Jestem pod niesamowitym wrażeniem tego jak cudownie piszesz! Myślałaś kiedyś żeby pisać tak na poważnie? Wydaje mi sie , ze nadawałabys sie :) co do rozdziału to wyszedł Ci super.Jestem ciekawa tego calego wątku z Damianem.Czuje , że namiesza w zyciu Leny jak i Gregora.
OdpowiedzUsuńA teraz takie pytanko; DLACZEGO SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?!?
Może to wyda sie nie dziwne ale jak czytam te wszystkie rodzialy to czuje jak to ja bym byla Leną O.o przeżywam jej rosterki bardziej niz swoje. ..juz więcej nie pisze.
Życzę weny oraz wiary w swoje możliwości!
Pozdrawiam :*
Tak, to moje marzenie, by pisać na poważnie, ale ta droga jest trudna i wyboista, więc nie robię sobie wielkich nadziei :) Dziękuję za komentarz :*
UsuńRozdział przeczytałam wczoraj,ale mama wpadła w furie i mi WIFI wyłączyła :D No to tak :) Cieszę się,że wróciłaś na tego bloga :3 Rozdział ci wyszedł świetny.Zdziwiłaś mnie zachowaniem Gregora.Ależ on pewny siebie i uwodzicielski :D Wybacz,że tak krótko,ale nie wiem co napisać więcej :) Mam nadzieję,że wpadniesz do mnie :) Pozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńPS: Wiedz ,że czekam na Andreasa na nowy :D
Dzięki, że wpadłaś :) Byłam już u Ciebie, ale nie skomentowałam, bo nie miałam nastroju na komentowanie. Nadrobię wkrótce, a Ty wiedz, że nie porzuciłam czytania opowiadań :) U Andiego dodam rozdział w tym tygodniu, choć bierze żal, bo wesoły nie będzie. Pozdrawiam!
UsuńOoo to fajnie :) Dzięki bo myślałam,że opowiadanie moje ci się nie podoba i znudziło.Ok :) No to czekam z niecierpliwością :) U mnie też na zakończeniu i też po woli zaczną pojawiać się przeszkody na ich drodze ,ale słodkich scen też jeszcze troszkę będzie :)
UsuńMusi być jakaś równowaga między scenami słodkimi i ciężkimi :)
UsuńZa jednym zamachem przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wielkim wrażeniem tego, co tu przeczytałam. Genialne, po prostu genialne :)
OdpowiedzUsuńOo :) Cieszy mnie to! Dzięki, że się pokazałaś ;) Pozdrawiam!
UsuńTęskniłam,ale nareszcie wróciłaś .
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału to wspaniały <3 Kocham twoje opowiadanie <3
Dzięki! Buziaki :*
UsuńJeśli wydasz kiedyś książkę o kimkolwiek (ale najlepiej o Grzesiu ;) ) to bede po nia pierwsza w kolejce.szkoda ze tak dlugo kazalas nam czekac az balam ssie ze niewrocisz juz na tego bloga a jest on moim numerem jeden :) tak jak ktos napisal wyzej, ja takze czuje jakbym byla Leną :D a cco do opowiadania to mam takiemalutkie pytanko: czy wyprowadzisz ich niedlugo z tego ponurego domu?! Hahaha moze chociaz na spacer jakis??:)) pozdrawiam i zycze duuzzo weny i radosci z pisania? :*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy byłby ktoś chętny na czytanie moich amatorskich wypocin w formie książkowej :) Jeśli chodzi o wyprowadzenie Grzesia na spacer, to nic się nie martw, mam w planach coś takiego :) Wiem, że przynudzam, ale postępuję wg. własnego planu tego opowiadania i chcę się go trzymać. Pozdrawiam :*
UsuńNie masz serca kobiecino!
OdpowiedzUsuńPrzerwać w takim... Pełnym emocji momencie to jest grzech ciężki. W żadnym kościele Cię nie wyspowiadają, zapewniam Ci to.
Szczerze to mnie zaskoczyłaś. Te dziwne odczucia Gregora w stosunku do Leny robią się troszkę podejrzane, ale nie chcę niczego insynuować, bo jeszcze coś palnę i będzie Ka-Bum!
Mam jakieś dziwne wrażenie, że niedługo nastąpi przełom w tym opowiadaniu. W sensie, że świat się dowie o Gregorze i o tym, że udawał, ale jak wspominałam wcześniej nie chcę niczego insynuować albowiem to twoje opowiadanie, a my tylko służymy, w razie czego, dobrą radą, którą możesz przyjąć lub odrzucić.
Te emocje, które są między nimi wydają się być nie do opisania. Od mrocznych do typowych dla osób, którym zależy na sobie. Jednocześnie nieco przeraża mnie moment w którym Gregor mówi Lenie, że troszczy się o nią, ale chciałby jej zrobić krzywdę. To jest dla mnie niepokojące, ale tym samym nadaje nowych barw temu opowiadaniu i pokazuje je z nieco innej strony. Spotkałam się z nieco podobnym wątkiem. Opowiadanie mówiło o Grogorze-Psychopacie, ale to akurat omińmy. W gruncie rzeczy chodziło o to, że bohaterka była kimś ważnym dla niego, ale jednocześnie na początku czuł do niej coś przeciwnego, a przynajmniej udawał. U ciebie jest to trochę inaczej zobrazowane, ale mimo wszystko przyjemnie się czyta.
Mam nadzieję, że na kolejny nie będziemy musiały czekać tak długo, co?
Pozdrawiam i życzę weny, by jak moja nie uciekła do Tybetu... -_- Jest strasznie kapryśna.
O, pamiętasz może adres opowiadania, o którym piszesz w komentarzu? Gregora nigdy dość! ;)
UsuńM.
Dziękuję za komentarz i przyłączam się w prośbie o link do wspomnianego opowiadania, bo chciałabym je przeczytać :) Mogę też wyjaśnić, że tutaj o GS jako psychopacie nie ma mowy. On jest chwiejny, ale ma ku temu powód. Stuknięty nie jest na pewno. Pozdrawiam :*
UsuńNie wiem czy o ten chodzi ale w tym jest: http://story-about-schlieri-and-morgi.blogspot.com/
UsuńDzięki! Zapowiada się ciekawie, choć widzę, że dawno już tam publikowano.
UsuńTo opowiadanie ma tak niesamowity klimat, że można czytać i czytać. Fascynuje mnie tu wszystko strasznie. I nie wie czemu, ale ten radosny Greg mnie przeraża.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wyczuwasz klimat, bo ja osobiście chwilowo przestałam, ale postaram się to naprawić. Pozdrawiam :*
UsuńWitaj! Przyznam się od razu na wstępie, że znalazłam to opowiadanie w późnych godzinach nocnych. Efekt bezsenności i próby zabicia czasu, by przestać się wiercić w łóżku. Piszę dopiero teraz, bo... pochłonęłam wszystko jednym tchem, a moje oczy, chociaż zmęczone czytaniem i brakiem snu łakną coraz więcej. Strasznie się cieszę, że choć w akcie desperacji to jednak sięgnęłam po tą historię. Widziałam, że jest o Gregorze, a wybitnie za nim nie przepadam (chyba jako jedyny ze świata skoczków wyzwala we mnie pokłady tak negatywnych emocji). Ale ze względu na to, że czytałam ostatnio Twoje drugie opowiadanie, to wiedziałam, że się nie zawiodę. Twój warsztat jest po prostu niesamowity. Czytając nabierałam z każdą kolejną sekundą i każdym kolejnym słowem takiego dziwnego przekonania, że stoję tam sobie obok i przyglądam się z niemałym szokiem i jakimś takim oczekiwaniem. Jakbyś sprawiła, że taki przypadkowy czytelnik jak ja zaczął żyć tą historią. Zamknęłam laptopa chyba o 5 nad ranem z niemałą złością, że nie mogę poznać dalszych losów. Cieszę się, że los podsunął mi to miejsce, gdzie mogłam zabić te męczące w oczekiwaniu na sen godziny. Życzę weny i gratuluję jeszcze raz. Mogę śmiało stwierdzić, że Twoje historie to jedne z najlepszych, jakie dane mi było przeczytać. Za to dziękuję. Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały już uśmiechając się na samą myśl wkroczenia do kreowanych przez Ciebie światów.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za bardzo miły komentarz :* Pozdrawiam i polecam się na przyszłość :)
UsuńBardzo się cieszę, że udało Ci się dokończyć ten rozdział. Czasami lepiej zostawić go dłużej i się pomęczyć niż później być niezadowolonym ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą nutkę tajemniczości i grozy w tym opowiadaniu...
Lena jest odważna, nie można powiedzieć inaczej. Ja bym prędzej zawału dostała niż bym poszła do jego domu, a później do piwnicy...
Pięknie opisałaś relacje między nimi ;) Jest takie napięcie, nutka niepewności, a zarazem namiętności, która się w nich tli. I to wszystko na takim tle...
Niestety czuję, że Damian sporo namiesza w jej życiu i już się tego obawiam. Jednak cieszę się, że porozmawiała szczerze z przyjaciółką. Zawsze to człowiekowi lżej.
I ten...Fajnie, że postanowiła iść na całość :D
Wybacz, ale nie wiem, co napisać więcej. Zauroczyłam się w tym rozdziale ^^
Buziaki ;*
Dzięki za komentarz :* Pozdrawiam cieplutko :)
Usuńświetny rozdział !!!!! <3
OdpowiedzUsuńpo prostu kocham twoje opowiadanie i nie mogę doczekać się jak akcja potoczy się dalej, bo skończyłaś w emocjonującym momencie :D
zapraszam do mnie ;D http://story-of-neymar.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz :*
UsuńDzisiaj odkryłam twoje opowiadanie i nie moge przestać o nim myśleć. Przeczytalam wszystko jednym tchem. Dziewczyno jesteś GENIUSZEM! Zazwyczaj po jakiś 30 stronach książki lub 20 minutach filmu wiem jakie będzie zakończenie. A tutaj nic nie jest pewne, naprawdę uzalezania. Tylko jednego nie mogę Ci wybaczyć... Jak moglas połączyć Morgiego z Sandra?! Teraz jak będzie skakał to będę miała ją przed oczami, ich na tym parapecie... Nie, nie mam zbyt bujna wyobraźnię :D. Jeszcze raz serdecznie Ci dziękuje, że tak wspaniale piszesz i urozmaicasz moje nudne, sportowe życie :). Pokochalam Lenę i Gregora(jeszcze bardziej jak wczesniej) wiec proszę dodaj kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny. Nan 79
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu ;) Pozdrawiam :*
UsuńJestem odrobinkę zdziwiona i zaniepokojona. Pisałam komentarz pod postem szesnastym, a tu jest dopiero piętnasty? Jeśli skasowałaś posta przez mój komentarz to przepraszam. Pisałam wtedy pod innym kontem, więc mogłaś nie wiedzieć, że to jestem ja, ale mimo wszystko przepraszam Cię jeśli w jakikolwiek sposób Cię uraziłam, naprawdę nie chciałam.
OdpowiedzUsuńTamten post był dobry.
Nie, to nie ma nic wspólnego z komentarzami pod poprzednim postem :) Byłyście dla mnie bardzo miłe, biorąc pod uwagę to, jak beznadziejny dodałam rozdział. Po namyśle postanowiłam go usunąć i poprawić :)
UsuńUff... Ulżyło mi, bo byłam święcie przekonana, że to przeze mnie. Cóż.
UsuńŻyczę weny i szybkiego dodania rozdziału.
Jakby co to zapraszam do siebie tak przy okazji... :)
http://podajcie-tlen.blogspot.com
Dlaczego miałabym usuwać rozdział przez Ciebie? :) Miałam wtedy jakieś złe dni i byłam bardzo humorzasta.
UsuńOki... A co do nowego rozdziału.... Nie męcz nas kobieto... Zdradź rąbka tajemnicy...
UsuńZaraz wstawię :) Wprowadzam ostatnie poprawki :)
Usuńhttp://strefa-id.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam, jeśli jeszcze o mnie pamiętasz ;)
Nie zapomniałam i jestem, tylko nie komentuję. Wiem, jestem okropnym człowiekiem i postaram się to nadrobić :)
Usuń