poniedziałek, 24 marca 2014

15



***

Stała się jego obsesją, odkąd tylko ujrzał jej twarz. Wcześniej urzekły go głos, dobroć i nieśmiałość bijące od niej, niczym łuna światła, ale dopiero, gdy pozwolił sobie spojrzeć na nią, tak prawdziwie spojrzeć, poczuł, że w jego wnętrzu zaszła jakaś zmiana.
Nie była podobna do Sandry, choć skojarzenia nasuwały mu się same ze względu na jasne włosy, i to właśnie dlatego nie mógł zbyt długo na nią patrzeć. Miał serce w strzępach, nie potrzebne mu były jego szaleńcze podrygi, więc dlaczego w tamtym momencie ten zraniony mechanizm pracował na zdecydowanie wyższych obrotach, niż zazwyczaj?
Bał się tego chaosu myśli i uczuć, bał się tej ładnej twarzy i oczu, które przewiercały go na wylot, jakby chciały wydrzeć mu wszystkie, tak skrzętnie skrywane, tajemnice.
Chciał zostać sam, a równocześnie nie mógł pozwolić jej odejść — była jego łącznikiem ze światem zewnętrznym, dawała poczucie, że życie poza willą toczyło się dalej, a nie stało w tym miejscu, w którym jego się zatrzymało.
Nie miał pojęcia jak postępować — starał się tonować swój gniew, by jej nie wystraszyć, ale zwyczajnie mu się to nie udawało. Agresja gnieżdżąca się gdzieś wewnątrz jego ciała była zbyt silna, a ochota, by wreszcie się jej pozbyć zbyt wielka. Złościł się bezustannie, zazwyczaj na samego siebie i własną bezsilność. Mógł go zrozumieć ten, kto kiedykolwiek doświadczył niemocy chodzenia.
Dni mijały, czas przelatywał mu przed nosem, a on nie mógł zrobić zupełnie nic. Promykiem nadziei w tej monotonnej szarości dni była ona — Lena, ciekawska i uparta samozwańcza psycholożka.
Śmiał się gorzko pod nosem — jak małe doświadczenie mogła mieć ta młoda blondynka i jak wielką odwagę, by się do nich zgłosić. Nie miał pojęcia co skłoniło jego matkę do zatrudnienia Leny. Czy zobaczyła w niej coś wyjątkowego, jak on sam? Czy może pazerny wzrok, skierowany wyłącznie na forsę, nie zarejestrował, że ta dziewczyna była młodsza nawet od niego?
Tego miał się nie dowiedzieć, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Cieszył się na jej widok, choć reagował zgoła odmiennie. To instynkt samozachowawczy, tak silny od czasu pobytu w szpitalu, kazał mu wystrzegać się innych ludzi. Każdy mógł mieć wobec niego złe zamiary, skoro własna rodzina sprzedała go za szeleszczące papierki, bez mrugnięcia okiem.
Co jeśli ona też chciała pieniędzy? Dlaczego miał jej zaufać? Nie znał jej, a mimo to ogarniało go dziwne uczucie, że nie byłaby zdolna do fałszu. To było jak nieme porozumienie między nimi — wyczuwał, że musiała kiedyś cierpieć, skoro wróciła do niego, pomimo tego, że był bezużytecznym wrakiem człowieka.
Jej ciepły uśmiech, który nie obejmował oczu, bo te zostawały przez cały czas odrobinę przerażone. Jej dotyk, który parzył mu skórę. Jej... wszystko. 

***
 
Każdy się czegoś boi. Nie ma od tego żadnego wyjątku, a i ja miałam sporo strachów, mniejszych i większych, z których najbardziej przerażający był lęk przed samotnością.
Tak, znałam ją doskonale, pomimo młodego wieku. Wiedziałam co to znaczy być całkowicie samą w tłumie ludzi, uciekać przed ciekawskimi spojrzeniami i kryć się we własnej skorupie, by nie odczuwać krytyki.
Dlatego właśnie tak doskonale rozumiałam Gregora, gdy już wszystko mi wyznał — jak mógł żyć dalej w całkowitej normalności po takim zdarzeniu, jakim był jego upadek na oczach milionów ludzi? Nie był w stanie wyjść z podniesioną głową, by stawić czoła innym, którzy tylko czekali na jego potknięcie, po to, by obalić legendę.
My — zwykli ludzie — już tacy jesteśmy. Zazdrośni. Podziwiamy sportowców i ludzi sukcesu, a w głębi duszy nienawidzimy ich za to, że mają lepiej w życiu, zapominając o tym, że nie dostali tego z góry i za darmo.
Gregor postanowił udawać kalekę ze strachu przed światem zewnętrznym, bo nie chciał w swoim życiu normalności — on jej nie znał. Okres dojrzewania był w jego przypadku niezwykle pogmatwany, podporządkowany karierze. Wydawało mu się, że był królem świata na wysokim tronie, aż tu nagle spadł z niego i boleśnie się potłukł.
Gdy wyznał mi całą prawdę — siedzieliśmy na zimnej podłodze, między jego trofeami i okruchami szkła z rozbitej gabloty — nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. Chciałam obdarzyć go całkowitym zaufaniem, bo tak podpowiadało mi serce, ale moja podejrzliwa kobieca natura wciąż zapalała czerwone światło, które migało mi przed oczami, nakazując, bym była ostrożna.
Czegoś mi nie mówił... Ukrywał coś. Widziałam to w jego wzroku, gdy opowiadał o Sandrze i rodzicach. Ich relacje nie były normalne, wiedziałam to już wcześniej, ale patrząc w jego oczy widziałam cień, który mnie przerażał. On ich nienawidził. Prawdziwie nienawidził...
***

 Wracałam do mieszkania całkowicie pogrążona w myślach, więc nie mogłam zauważyć niczego dziwnego w swoim otoczeniu. Brnęłam do przodu, powłócząc nogami w tym, co jeszcze ze śniegu pozostało, a wspomnienie Gregora klęczącego przy mnie na zimnej, brudnej posadzce było wciąż bardzo żywe. 
Otaczały mnie odgłosy wielkiego miasta, ludzie śpieszyli gdzieś przed siebie, okolica tętniła życiem — ciekawe co robił w tym czasie Gregor? Czy patrzył przez okno swojego pokoju na świat, siedząc na wózku tam, gdzie go zostawiłam?
Musisz tu zostać i udawać, że wciąż nie wróciłeś do sprawności — powiedziałam mu, gdy już skończyliśmy zacierać ślady po ostatnich wydarzeniach. — Twoja matka może wrócić lada chwila. Lepiej, żeby zastała sprawy takimi, jakie były.
Nie mam pojęcia skąd wzięła się u mnie taka żyłka do kombinowania — może był to zwykły odruch w reakcji na to, czego się dowiedziałam? Było tego sporo, a może nawet zbyt wiele, bym mogła taką prawdę łatwo dźwignąć. 
Łkał w moich ramionach i był to pierwszy raz, gdy widziałam kogoś w takim stanie, nie mówiąc już o tym, że nigdy nie miałam styczności z prawdziwie zrozpaczonym mężczyzną. Nie wstydził się tego... a może był do tego stopnia załamany, że było mu wszystko jedno?
Nie zdawałem sobie sprawy, że takie coś może się przydarzyć właśnie mnie... — wyznał, ukrywając twarz w dłoniach —... ale stało się, choć wciąż to do mnie nie dociera.
Głaskałam jego włosy, policzki... Do oczu cisnęły mi się łzy, ale tłumiłam je, chciałam być silna i wspomóc go tak, jak potrafiłam najlepiej. 
Miałem wszystko, a teraz nie mam zupełnie nic! — podniósł głos, więc odsunęłam się nieco, by zajrzeć mu w oczy.
To nieprawda — oświadczyłam z mocą, podnosząc się na równe nogi i ciągnąc go za sobą, choć protestował.
Szklane odłamki raniły mu dłonie, gdy opierał ciężar ciała na dłoniach, kuląc się na podłodze. Stanowczo pociągnęłam go za koszulkę, ale skapitulował dopiero po dłuższej chwili. Wyprostował się, górując nade mną o głowę, a to ja czułam się w tamtym momencie wyższa i silniejsza.
Posłuchaj mnie — zwróciłam się do niego, dźgając palcem w ramię. — Nie jesteś nikim! Dopiero teraz jesteś sobą, Gregor. Dopiero teraz możesz naprawdę żyć. Nie spieprz tego, użalając się nad przeszłością. Nie warto!
Długo tylko na mnie patrzył... Bałam się, jak zareaguje, bo w momencie, gdy te słowa opuściły moje usta poczułam, że nie byłam wobec niego zbyt delikatna. Chciałam nim wstrząsnąć! Pokazać, że Sandra i rodzice to nie jedyne osoby w jego życiu. 
Przecież... byłam jeszcze ja. Gdyby zechciał dzielić ze mną swoje problemy, poświęciłabym się bez reszty. Byłam kobietą. Byłam zakochana i... zdolna do największych poświęceń...
Obserwował mnie, gdy wychodziłam. Obejrzałam się tylko raz, a widok jego wysokiej sylwetki znów skulonej na wózku dotknął mnie gdzieś w głębi duszy do tego stopnia, że tylko siłą woli powstrzymałam się od powrotu.
 Musiałam skupić myśli i oderwać się choć na chwilę od tego ponurego domu. Ciągnęło mnie do mieszkania, bo przecież ktoś tam na mnie czekał. Dunia... musiała być nieziemsko wkurzona! Już wcześniej dawała mi znać, że irytowało ją to moje przesadne zaangażowanie w sprawę Gregora, choć nie wiedziała o tym prawie nic! Jej informacje, to był tylko wierzchołek góry lodowej, bo do dna ja sama miałam bardzo daleko.
Śpieszyło mi się, żeby ją zobaczyć, ale miałam do pokonania jeszcze kawał drogi. Spowalniały mnie te ponure myśli, troska o Gregora i... coś jeszcze. O tym, że ciemny samochód słynnej niemieckiej marki nie był tylko przypadkowym pojazdem jadącym w tym samym kierunku przekonałam się, gdy było już za późno.
Usłyszałam donośny ryk silnika dochodzący z ulicy po mojej prawej stronie, więc odruchowo się obejrzałam — właśnie wtedy oślepiło mnie jasne i ostre światło flesza, który błysnął mi prosto w twarz. 
Kilka głośnych trzasków później zatrzymałam się gwałtownie na chodniku, patrząc za odjeżdżającym samochodem. Nie było jeszcze na tyle ciemno, bym nie rozpoznała twarzy fotografa, a to odkrycie zmroziło mi krew w żyłach! Doskonale kojarzyłam te ciemne włosy i pewny siebie uśmieszek, gdy wychylił się przez szybę, by mi pomachać.
Musiałam złapać się za gardło, bo oddech uwiązł mi tam w bolesnym skurczu — podświadomie prosiłam jakąś siłę wyższą, żeby pozwoliła mi się mylić. To nie mógł być on! Jak mnie znalazł w obcym kraju? Dlaczego właśnie w takim momencie?
Dusiłam się na środku chodnika, a mój umysł storpedowały wspomnienia, w tym także to najświeższe, pochodzące z wieczora, w którym wybrałyśmy się z Dunią do klubu. Ten uśmiech... dotarło do mnie skąd go znałam, a świadomość tego, że nie rozpoznałam wtedy człowieka, który prawie zniszczył mi życie, była porażająca.
Co ty robisz w Austrii? — szepnęłam w dal, gdzie zniknęły już dawno światła samochodu, a wraz z nimi Damian, mój były chłopak i dociekliwy dziennikarz w jednej osobie. 

***

Nawet nie próbuj tam wracać, słyszysz? — wydarła się Dunia, gdy zdołała już wciągnąć mnie po schodach do mieszkania, a nie było to łatwe, bo moje kończyny odmawiały posłuszeństwa w reakcji na wielki szok jaki przeżyłam. — Co ten drań ci zrobił? Czy to ta sucha dziwka? Zatłukę oboje, jeśli będzie trzeba!
Powoli się uspokajałam, usiłując pogłębić zbyt płytki oddech. Dużo wysiłku kosztowało mnie nawet pozbycie się butów, kilka razy wpadałam na ścianę, miotając się z własną słabością. Nie mogłam w to uwierzyć — Damian mnie śledził,  nie było innego wytłumaczenia! Dunia wcale mi nie pomagała, bo kierowała swoją złość w całkowicie błędnym kierunku.
Nic mi nie zrobili — uspokoiłam ją, choć pozostałości brudu i zaschniętej krwi mogły świadczyć zupełnie inaczej. — To nie o nich chodzi.
Zmarszczyła czoło, niczego nie rozumiejąc.
Lena, nie było cię kawał czasu, nie dawałaś znaku życia, a teraz wracasz ledwo żywa, cała brudna i ze łzami w oczach. Co ja mam sobie myśleć?
Dotknęłam jej ramienia, kiwając głową w stronę kuchni i tam też się skierowałyśmy. Zawsze uspokajało mnie siedzenie w tym małym, ciasnym pomieszczeniu — sprawiało wrażenie ciepłego i bezpiecznego. Tego mi było trzeba w tamtym momencie, bo czułam, że moja sytuacja stawała się coraz bardziej pogmatwana. Pomijając Gregora i niepokojącą rezydencję pełną tajemnic, miałam wielkie problemy, bo przeszłość — ta ciemna i straszna — zaczęła wypełzać z czeluści wspomnień, wyciągając w moją stronę swoje wielkie łapska.
Chciałabyś może usłyszeć ciekawą, choć smutną historię? — spytałam, patrząc jej prosto w oczy, gdy przysiadła na stołku naprzeciwko, krzyżując pod sobą nogi. 
Zgodziła się, a ja zaczęłam mówić. Skończyłam, gdy na zewnątrz zrobiło się już całkiem jasno — Dunia nie powiedziała ani słowa, przytuliła mnie tylko najmocniej jak umiała i za to byłam jej niezmiernie wdzięczna.

***

Myślisz, że przyjechał za tobą i teraz będzie cię prześladował? — spytała wreszcie, gdy z niewyraźną miną zalewała dla nas kawę. 
Za oknem świeciło piękne słońce, cała okolica budziła się do życia, tylko my dwie bardziej przypominałyśmy zombie, niż zwykłe studentki, które powinny zbierać się na zajęcia.
Pokręciłam głową. Nie, on miał znacznie gorsze zamiary i wiedziałam to już wtedy, gdy zobaczyłam jego uśmiech. Musiał śledzić mnie wcześniej, i to było najbardziej przerażające — czy wywęszył już z kim się zadawałam? Przecież był młodym, dociekliwym dziennikarzem. Ile czasu potrzebował, by dodać dwa do dwóch i zrozumieć, że miał pod nosem cholerną sensację?
Myślę, że jemu chodziło o Gregora, nie o mnie — poinformowałam moją przyjaciółkę, a kubki, które niosła w dłoniach zatrzęsły się niebezpiecznie, kilka kropel kawy skapnęło na podłogę.
Ale jak to? — zdziwiła się, z ulgą odstawiając naczynia na stół. — Skąd mógłby wiedzieć, że masz coś wspólnego ze sparaliżowanym skoczkiem narciarskim?
Spojrzałam na nią z naciskiem, ale zrozumiała dopiero po chwili. Smutek zagościł na jej twarzy, a ustąpiło zdziwienie.
Ojej — westchnęła, pocierając blade policzki. — Czyli jest taka możliwość, że on wcale nie wiedział o twoich znajomościach i dowiedział się przypadkiem, węsząc w sprawie Gregora?
Przyznałam jej rację.
Co teraz zrobisz? — spytała, przysuwając mi mój kubek.
Zacisnęłam dłonie na gorącej porcelanie i trzymałam tak długo, dopóki ból nie zelżał. Podniosłam wzrok, a w głowie miałam zupełną pustkę. No właśnie, co miałam zrobić?
Tym razem na pewno nie popełnię tego samego błędu, co kiedyś — odparłam z mocą, biorąc duży łyk kawy, a wrzątek poparzył mi język i gardło. Zacisnęłam powieki i wytrzymałam. — Nie ucieknę przed nim, jak wtedy. Już nie jestem tą małą, zlęknioną dziewczynką, którą mógł zniszczyć swoimi słowami.
Dunia uśmiechnęła się niepewnie i poklepała mnie po ramieniu, dając wsparcie, choć doskonale widziałam ten strach czający się gdzieś w głębi jej oczu. Nie wierzyła w moje wojownicze nastawienie po tym, co jej wyjawiłam. Przecież kobieta w starciu z mężczyzną, i to takim, jakim był Damian, nie miała żadnych szans. 
Nie zamierzałam się poddać. Wiedziałam, że ktoś miał u mnie mały dług wdzięczności i moją nadzieją było to, że pan mroczny i obrażony na cały świat z tego długu się wywiąże.

***

Odczekałam całe trzy dni, zanim znów udałam się w znajomym kierunku. Nie była to droga łatwa, bo wciąż miałam w pamięci błysk flesza, który mógł się powtórzyć w każdym momencie. Oglądałam się często, ale tym razem okolica była cicha i prawie pusta. Nic dziwnego, dochodziła już prawie jedenasta... w nocy.
Tak, chyba upadłam na głowę, żeby spacerować o takiej porze w pojedynkę i kusić licho. Młoda, samotna dziewczyna nie powinna robić takich rzeczy, ale ja byłam zbyt skupiona na Gregorze, by martwić się o samą siebie.
Musiałam go ostrzec i spytać o radę. Prosić o pomoc nie zamierzałam, choć liczyłam na niego w głębi duszy. Miałam nadzieję, że pozbierał się już na tyle, by normalnie rozmawiać.
Lekki wiosenny wietrzyk zawiewał mi wciąż jeszcze wilgotne pasma na twarz, więc nerwowo przeczesywałam je palcami. Ogarnęłam się w wielkim pośpiechu i wymknęłam z mieszkania, zanim Dunia zdążyłaby zauważyć moją nieobecność. Życzyłam jej dobrej nocy, idąc pod prysznic i nie miała pojęcia, że tak szybko spod niego wyszłam.
Jesteś skończoną idiotką, Lena — powiedziałam sobie pod nosem, gdy moim oczom ukazał się tak dobrze już znany budynek, skryty w nocnym cieniu. — Nigdy nie zmuszałaś się do niepotrzebnego chodzenia, a teraz przeszłaś kilka kilometrów, jakby to był przyjemny spacerek!
Wciąż jeszcze dumałam nad własną głupotą, gdy kładłam dłoń na mosiężnej klamce wejściowych drzwi. Ufff, było otwarte. Uchyliłam je najciszej jak się dało i postawiłam stopę w ciemnym korytarzu, wdychając coraz lepiej mi znany zapach tego domu.
Na kogo mogłam trafić? Gdyby wrócili jego rodzice, to czy drzwi nie byłyby zamknięte na noc? Tylko ktoś bardzo niedoświadczony życiowo mógł spać spokojnie w otwartym domu! 
Pokręciłam głową, przesuwając się w głąb korytarza i błądząc w ciemności. Nie mogłam sobie przypomnieć gdzie znajdował się włącznik światła, więc wygrzebałam z kieszeni komórkę i rozjaśniłam nieco otoczenie.
Kroczyłam po schodach, usiłując narobić jak najmniej hałasu. W miarę mijania kolejnych stopni opanowywało mnie dziwne uczucie — jakby coś wierciło mi w brzuchu dziurę! Nie mogłam się doczekać, by zobaczyć go, gdy spał. Miałam ochotę położyć się obok i czuć go przy sobie, spokojnego i łagodnego we śnie.
Musiałam zagryźć wargę, by nie stękać z tęsknoty, gdy byłam już coraz bliżej tych drzwi. Wystarczyło nacisnąć klamkę... trzy kroki, może cztery w ciemności i już mogłabym dotknąć jego ramienia, by przekonać się, że był tam, tak bardzo samotny.
Deski podłogi skrzypiały jak na złość, a ja zaciskałam powieki, wyciągając przed siebie dłonie. Pochyliłam się i poczułam pod palcami miękkość materaca, gładkie prześcieradło i... chłód. 
Sięgnęłam dalej, spinając się wewnątrz, bo nie wiedziałam na co trafią moje dłonie. Nic. Łóżko było całkowicie puste i takie też mi się ukazało, gdy wróciłam w stronę wejścia i zapaliłam światło.
Gregora nie było, a mogłam być prawie pewna, że nie kładł się tamtej nocy. Gdzie się podział w takim razie? Może stało mu się coś złego? Panika ogarnęła mnie całkowicie, gdy sprawdzałam łazienkę, walcząc z trwogą przy wciskaniu włącznika świateł. Tam też go nie było... całe szczęście.
Całkowicie nieświadomie zaczęłam obgryzać paznokcie. Czyżby wyjechał? Ale jak i gdzie? Może rodzice namówili go, by wyjechał razem z nimi i zrobił to, znikając bez słowa pożegnania? Jeśli tak, to...
Naiwna idiotko! — skarciłam się, opadając z sił.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi — mocniej, niż było trzeba — i zbiegłam na dół, przeskakując po dwa stopnie naraz. Głupia, głupia, głupia! Nie zdążyłam jeszcze opuścić rezydencji, a już układałam w głowie plan powrotu do normalności — przyłożyć się do nauki i nadrobić zaległości, zmienić kolor włosów, zadbać o siebie...
... a później wyjedz w cholerę do pieprzonej Afryki i zaszyj się w buszu, bo kolejny facet wpuścił cię w maliny!
Poślizgnęłam się na płytkach, co miałam w zwyczaju i nie było to nic niezwykłego, tym razem także utrzymałam się na nogach, ale... moją uwagę przyciągnął hałas, który rozległ się gdzieś pod moimi nogami.
Pochyliłam głowę, nasłuchując. Co do licha? Włamywacze? Lena, ty skończona kretynko, zostaniesz zamordowana w cudzym domu na własne życzenie! 
Odgłosy były dziwne, metaliczne, jakby ktoś uderzył młotkiem w rurę, albo coś podobnego. Włoski na rękach stanęły mi dęba, więc obciągnęłam rękawy cienkiej bluzy. Zrobiło się się zimno. Tak, to był strach. Mimo własnej wielkiej bezmyślności, którą mogłam złudnie uważać za odwagę, bałam się, i to okropnie! Tak, jak tylko samotna dziewczyna w ciemności mogła się bać. 
Mamo, wybacz, jeśli będziesz tą, która zidentyfikuje moje ciało — wymamrotałam, ruszając w poszukiwaniu drzwi do piwnicy.
Mogłam jedynie parsknąć pod nosem, śmiejąc się z własnej głupoty, gdy wstąpiłam do kuchni po miotłę i zaciskając na niej dłonie, kroczyłam dalej. Był to nerwowy śmiech, którym dodawałam sobie odwagi. 
Znalazły się i szukane drzwi — małe, niepozorne i w panujących ciemnościach prawie niezauważalne.Położyłam palce na klamce, modląc się w duchu, żeby okazały się zamknięte — wtedy zwiałabym jak najszybciej, zostawiając to wszystko w cholerę!
Pociągnęłam i oślepiło mnie światło — poniżej rozciągały się drobne schodki prowadzące w dół. Jasny otwór rzucał mi wyzwanie, a ja — nie myśląc wiele — tą rzuconą rękawicę podniosłam.
Miotła widziała mi się karabinem, którym w razie potrzeby mogłabym rozkwasić całą bandę złodziei, morderców czy nawet terrorystów. Trzymałam ją w pogotowiu, napinając mięśnie do granic wytrzymałości. Po karku spłynęła mi kropelka potu, a serce waliło jak dzwon w południe.
Hałas powtórzył się po raz kolejny — mogłam rozpoznać go trochę lepiej. Gdzieś już takie słyszałam! Dunia wydzierała mnie na siłownię kilka razy, gdy dopiero zaczęłam studia i dążyłam do szybkiego schudnięcia, bo większość osób na roku była ode mnie szczuplejsza. To właśnie tam słyszałam takie odgłosy — tak brzmiała sztanga odkładana na miejsce!
Złodzieje ćwiczący ponoszenie ciężarów w domu Gregora? Czy ja naprawdę byłam aż taka głupia, żeby to sobie wyobrazić? Tak, zdecydowanie. Niestety...
Jakie było moje zdziwienie, gdy wreszcie dotarłam na sam dół i nieśmiało wychyliłam głowę zza ściany, obejmując wzrokiem wnętrze — to była wielka, podziemna siłownia!
Ściany całe w lustrach sięgających sufitu, mnóstwo maszyn i przyrządów, w kącie jakieś materace... Przestałam nawet mrugać, gdy w centrum tego wszystkiego ujrzałam znajomą sylwetkę, odwróconą do mnie plecami.
Mogłam podziwiać z ukrycia jego ciało — tak szczupłe i silne zarazem — oraz  wspaniałe mięśnie pleców, które poruszały się widocznie pod obcisłym materiałem koszulki. Zagryzłam wargę z wrażenia i zmarszczyłam brwi, uśmiechając się pod nosem — dlaczego musiał być tak imponujący, gdy już porzucił wózek?
Gregor stękał boleśnie, a na jego ramionach trzęsła się duża sztanga, wyposażona w ciężkie obciążniki. Przeklinał cicho ale żarliwie, usiłując podnieść ją aż do całkowitego wyprostu. Nie udawało mu się wcale...
Przyrząd uderzył o podłogę z takim brzdękiem, że aż musiałam zatkać uszy, wypuszczając miotłę z rąk. Upadła tuż przede mną, a ja podniosłam przerażony wzrok, bo nie chciałam, by tak szybko dowiedział się o mojej obecności.
Lena? — spytał, wkładając w wypowiedzenie mojego imienia tyle uczucia, że zatrzymałam się natychmiast, bo jeszcze sekundę wcześniej byłam gotowa do ucieczki.
Ja... ja... nie chciałam. Przepraszam, pójdę sobie... — jąkałam się, błądząc dłońmi po ścianie. Mózg kazał iść, nogi nie słuchały. Serce tym bardziej robiło swoje.
Co ty tu robisz? — spytał, zgrabnie przeskakując porzuconą sztangę i stojącą mu na drodze ławeczkę. — Już myślałem, że nie przyjedziesz!
Nastąpiła w nim kolejna zmiana. Słyszałam to w jego lekko zdyszanym głosie i widziałam w energicznych ruchach, gdy podbiegł, zatrzymując się ledwo centymetry ode mnie. Był całkowicie inny, niż jeszcze trzy dni wcześniej — jego oczy błyszczały zdrowym blaskiem, po smutku i żalu nie został ani ślad! Nie miałam pojęcia jak zareagować, ani jak się do niego odezwać. Przecież dopiero co płakał w moich ramionach!
Przyszłam — odparłam elokwentnie, bijąc się w myślach po twarzy na wszystkie możliwe sposoby. — Przyszłam, żeby zobaczyć co u ciebie słychać...
Na piechotę? — spytał zdumiony, a gdy pokiwałam głową, wstrząsnęła nim złość.
Jesteś całkiem niemądra! — skarcił mnie, marszcząc czoło. — Dlaczego łazisz sama po nocy? Życie ci niemiłe?
Mogłam zamrugać tylko, bo jak zwykle wpadłam w pułapkę jego ciemnych oczu. Tak szybko zmieniał się ich wyraz — od radosnych po zrozpaczone, od obojętnych po całkowicie złe.
Nie wiem co wyczytał z mojej twarzy, ale po chwili wyciągnął ramiona i zamknął mnie w uścisku, dusząc odrobinę. Zacisnęłam powieki, oddychając ciężko. To było... niespodziewane.
Przepraszam, nie złoszczę się na ciebie — wyjaśnił, rozluźniając uścisk. — Obiecaj mi, że nie będziesz się samotnie szlajać po ulicach, bo to niebezpieczne.
Pokiwałam głową, wciąż w lekkim szoku spowodowanym jego bliskością. Tamte pocałunki były jakby stłumione smutkiem i bólem, więc niewiele z nich pamiętałam, ale moje pragnienia pozostały wciąż takie same, jeśli nie większe. Byłam ciekawa co czuł on...
Oddalił się w stronę sprzętów, zostawiając mnie całkowicie zdezorientowaną. Ogłupiło mnie ciepło jego ciała i zapach, dotyk ramion i ulga, że wreszcie znów go widziałam. Czy ona miał tak samo? Mogłabym przysiąc, że tamte chwile w pokoju z trofeami mogły dawać mi nadzieję na to, że on też coś do mnie czuł. Przecież nawet powiedział...
Jak ci się podoba moja prywatna siłownia? — spytał wesoło, poruszając brwiami i przeczesując palcami włosy. Obserwowałam jak bardzo potrafił je rozczochrać, bo były już stanowczo zbyt długie. Porzuciłam własne rozkminy i skupiłam się na tym, z czego był widocznie bardzo dumny.
Jest wspaniała — zachwyciłam się trochę na pokaz. Sam widok tych sprzętów nieco mnie przerażał.
Lubisz ćwiczyć? Będziesz ćwiczyć razem ze mną? — entuzjazm w jego głosie mnie zadziwiał. Po raz pierwszy zobaczyłam w nim normalnego, młodego faceta, a nie jakiegoś cierpiącego, zmęczonego życiem staruszka.
Nie czekając na odpowiedz, podszedł do mnie znów i ku mojemu całkowitemu zdziwieniu jednym zdecydowanym ruchem... rozsunął mi bluzę. Spojrzałam na niego wielkimi oczami, chwytając za jej poły i pokazując tym samym, że wolałam sama ją z siebie ściągnąć.
Jego mina była jak pokerowa maska. Skołowana, to za mało powiedziane, by określić moje samopoczucie w tamtym momencie. Gdzie się podział Gregor wiecznie użalający się nad sobą i swoją przeszłością?
Postanowiłeś trenować? — spytałam, odtwarzając w pamięci jak obiecywałam mu pomoc w powrocie do całkowitej sprawności. Traktowałam własne słowa jak pocieszenie w trudnych chwilach i nie sądziłam, że je zapamiętał, a co więcej — wziął na poważnie.
Tak! — zawołał, biorąc ode mnie bluzę i odkładając ją na bok. — Ćwiczę już trzeci dzień i... cholera, znów to czuję, wiesz?! To niesamowite!
Musiałam się uśmiechnąć, bo widok jego szczęśliwej twarzy sprawił, że moje serce podskoczyło, a w brzuchu odżyło stado motyli, które zawsze tak ostro wyśmiewałam. Gregor odzyskał cel w życiu, przeszłość zostawiając w oddali.

***

Pracowałam, angażując wszystkie ważniejsze mięśnie swojego niewyćwiczonego ciała, albo tylko udawałam, że pracuję. Robiliśmy wszystko w ciszy, ale nie czułam się jakoś specjalnie spięta z powodu jego obecności. Nie zwracał na mnie większej uwagi, skupiony na własnym odbiciu w lustrze, gdy podnosił ciężkie rzeczy, napinając mięśnie.
Próbowałam powstrzymać się od gapienia lub chociażby zerkania w jego kierunku. Chciałam być dobrą wspólniczką ćwiczeń, a nie tylko zwykłą dziewczyną, której poziom hormonów zwiastował iście nastoletnie szaleństwo. Ogarnij się, albo uzna cię za kolejną rozbuchaną fankę! Tak, musiałam skupić się na robocie! Tylko jak, skoro już po godzinie opadałam z sił, a małe włoski przykleiły mi się do czoła?
Odpoczęłam chwilę, czego on wcale nie zauważył, wciąż siłując się ze swoją ciężką koleżanką. Zdążyłam ochłonąć i podejść do nowego przyrządu, którego jeszcze nigdy nie miałam okazji podziwiać.
Stopy położyłam w wyznaczonych miejscach, dłońmi opierając się o wąskie drążki, idealnie dopasowujące się do mojego chwytu. Musiałam lekko się pochylić, przez co wyginałam kręgosłup. Napięły się mięśnie moich ud i ramion. To było... całkiem fajne!
Podniosłam uradowany wzrok, by przejrzeć się w lustrze i właśnie wtedy spotkałam spojrzenie Gregora, odbijające się tuż za moimi plecami. Natychmiast zerknęłam w bok, zawstydzona, ale nie na długo. Ciekawskie oczy same wróciły w tamto miejsce i znów to samo — jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, moje im zawtórowały.
Może potrzebujesz pomocy? — spytał, a ciemniejsza część mojej kobiecej duszy wywaliła jęzor na zewnątrz, oblizując się lubieżnie.
Radzę sobie — bąknęłam szybko, zeskakując z przyrządu, bo ta pozycja była dla mnie zbyt odważna, biorąc pod uwagę to, że miałam za plecami faceta.
Jak uważasz.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc spacerowałam tylko, przyglądając się wyposażeniu sali. Na ścianie zauważyłam małą fotografię przedstawiającą trójkę dzieci w otoczeniu traw i kwiatów, uchwycone podczas zabawy. Uśmiechnęłam się tylko, nie pytając o nic, bo jednego z chłopców natychmiast rozpoznałam.
Musisz mieć wielkie powodzenie... u mężczyzn — usłyszałam i byłam prawie pewna, że zmylił mnie słuch. 
Spojrzałam na niego w lustrze, nie odwracając się, by nie zauważył moich płonących policzków, gdy dotarł do mnie sens tych słów. Miał dziwny głos i patrzył na mnie... cholera, już dawno nikt tak na mnie nie patrzył! Może nawet jeszcze nigdy w ten sposób...
Nie sądzę — odpowiedziałam natychmiast, ciągnąc koszulkę w dół, by jak najbardziej się zakryć. — Dlaczego niby miałoby tak być?
Musiałam odwrócić się twarzą w jego stronę, bo stare kompleksy dawały o sobie znać — w głębi duszy nadal byłam tą odrobinę zbyt pulchną nastolatką, którą chłopcy wyśmiewali na szkolnych korytarzach. Nie chciałam, żeby mnie oglądał i oceniał. Pewnie śmiał się w myślach... on, który miał tak perfekcyjne ciało sportowca.
Zdziwiła mnie jego mina — wyglądał na... niepewnego? Podniósł dłonie i zaczął kreślić w powietrzu jakieś kształty, a ja zbaraniałam, coraz bardziej zdenerwowana.
Masz... no wiesz... — jąkał się, formując coś podobnego do klepsydry, a ja zaczerwieniłam się już po same cebulki włosów i nerwowo zaciskałam palce, chcąc znaleźć się choć na chwilę gdzieś bardzo daleko.
Nabijasz się, prawda? — spytałam ze źle maskowanym smutkiem, rozglądając się za bluzą. — Myślisz, że jesteś zabawny czy coś?
Starym zwyczajem próbowałam zakryć się koszulką jak najszczelniej, bo nagle poczułam, że obrosłam dodatkowym tłuszczem, choć od ponad dwóch lat należałam już do grona tych zdrowo szczupłych osób. Starałam się zapomnieć przeszłe czasy, ale to wszystko było zbyt silnie zakorzenione w mojej pamięci. Nie byłam wysoka i chuda jak przykładowo... tylko Sandra.
Nie! — wyjaśnił, podchodząc bliżej. — To miły widok, wierz mi. Mało rzeczy na tym świecie jest w stanie przyciągnąć mój wzrok na dłużej... a im dłużej patrzę na ciebie, tym bardziej mi się podobasz.
Odbiło mu, czy jak? Co się z nim stało i gdzie był Gregor cierpiący na ból istnienia? Nie miałam pojęcia czy wolałam go jako tego starego, czy nowego. To się stało zbyt szybko i niespodziewanie, ta kolejna przemiana. 
Musiałam wykrzesać z siebie wiele samozaparcia, gdy stanął przede mną, hipnotyzując wzrokiem. Cholerny czaruś! Zawrócił mi w głowie ten wariat ciemnooki i omdlewałam trochę wiedząc, że za kilka sekund prawdopodobnie miałam wylądować w jego ramionach.
Gregor — wymamrotałam, walcząc z nim głupio i odpychając od siebie, choć tak szczerze mówiąc, to miałam ochotę przewrócić go na podłogę i bardzo samolubnie wykorzystać. — Przestań, jest późno.
Co? — spytał rozbawiony, nie zwracając uwagi na moje opory. — Jest już raczej wcześnie, jeśli chcesz być taka dokładna.
O, nie! Gdzie się ładował z tymi rękami? Nie byłam jeszcze gotowa na takie poczynania, choć prawie traciłam rozum, prosząc w myślach, żeby się nie krępował.
Krzyknęłam cicho ze zdziwienia, gdy uniósł mnie i posadził na czymś twardym. Nie zdążyłam zauważyć czy był to może parapet, czy coś innego, bo objął palcami moją brodę i zmusił mnie, bym spojrzała mu w oczy.
Wiem, że czujesz to samo, co ja... To napięcie między nami — szepnął z wargami tuż przy moich. — Tego nie można pomylić z niczym innym.
Oddychałam przez nos, broniąc się przed całkowitym zapomnieniem. Już raz uwierzyłam swojemu ciału i facetowi, który bardzo źle je potraktował. Nie mogłam drugi raz popełnić tego samego błędu. Nie chciałam znów tak dotkliwie cierpieć.
Czuję — wyznałam mimowolnie, bo byłam całkowicie ogłupiona jego bliskością. — Nie mogę...
Wtulił twarz w moją szyję i miałam nadzieję, że nie byłam tak bardzo zgrzana jak mi się wydawało. Cholera, akurat w takim momencie! Musiałam go jakoś odepchnąć... albo nie, lepiej przyciągnąć go bliżej, bo to w końcu takie przyjemne... Ratunku!
Jestem już całkowicie sprawny i czekałem na to, odkąd po raz pierwszy usłyszałem twój głos, Lena. Nie odtrącaj mnie — mruczał mi do ucha, brzmiąc bardzo, ale to bardzo przekonująco.
Objął dłońmi moje biodra, przysuwając mnie bliżej siebie. Nie myślałam już jasno — nic dziwnego, że te panienki tak się do niego wcześniej garnęły, skoro umiał tak mówić w takim momencie...
Gregor, ja nie jestem twoją fanką! — wysapałam, znajdując ostatki sił, by go od siebie odsunąć.
Jego twarz zastygła w wyrazie zdziwienia pomieszanego z... urazą? Prawdopodobnie przyzwyczajony był dostawać wszystko w trybie natychmiastowym. Nie ze mną takie numery, panie skoczku wszech czasów.
Nigdy mi to do głowy nie przyszło — wyjaśnił, unosząc dłonie przed siebie w obronnym geście. — Chciałem ci tylko... udowodnić, że zajmujesz sporą część moich myśli. Tęskniłem za tobą, gdy odeszłaś. Czułem się bardzo samotny i...
Wiedział, jak rozczulić moje głupie, naiwne serce. Zeskoczyłam z... półki na obciążniki i szybko go objęłam, całkowicie platonicznie, a przynajmniej próbowałam. 
Przykro mi, że musiałeś siedzieć tu sam. Chcesz pogadać? — pytałam, bojąc się, że niechcący uruchomiłam w nim mechanizm powrotu do do starej, biernej postawy.
Chodźmy do pokoju — poprosił, wyciągając w moją stronę dłoń i dając mi wybór. Nie myślałam długo, tylko tę dłoń chwyciłam.

***


Jakie to pokrętne uczucie... — odezwał się cicho, gdy zaraz za mną wszedł do środka. Uniosłam brwi i odwróciłam się, by widzieć jego twarz. —... z jednej strony chciałbym cię chronić przed całym światem, bo jesteś mi dziwnie bliska, pomimo tego, że ledwie cię znam, a z drugiej... mam ochotę zrobić ci krzywdę...
Przełknęłam ślinę, nie całkiem rozumiejąc co mógł mieć na myśli — chciałby mnie chronić, a później skrzywdzić? To było kompletnie bez sensu. Nagle opuściła mnie cała odwaga i pewność, jakie czułam wcześniej. Chciałam go pocieszyć, a on znów coś kombinował.
Zatrzymał się w drzwiach, by uczynić krok do przodu, a te zamknęły się za nim z cichym trzaskiem. Śledził ich ruch, po czym powoli zwrócił na mnie swoje ciężkie spojrzenie. Przechylił głowę odrobinę w bok, przyglądając mi się przekornie i robiąc kolejny krok w moim kierunku. Całkowicie odruchowo zaczęłam się cofać, wyciągając dłonie za siebie w poszukiwaniu oparcia.
Mógłbyś... mógłbyś nie patrzeć na mnie w taki sposób? — poprosiłam, a głos drżał mi niczym wprawiona w ruch struna. Nie panowałam nad własnym ciałem widząc, że się zbliżał.
Uniósł brwi i uśmiechnął się krzywo, kącik jego ust powędrował w górę. Oczy mu błyszczały, a z mojej perspektywy wydawały się bardzo ciemne, prawie całkiem czarne.
Jaki sposób? — spytał, chyba celowo zniżając głos.
Mój oddech znacznie przyśpieszył w reakcji na ten szczególny ton oraz na bliskość, bo dzieliły nas już tylko centymetry. Był ode mnie sporo wyższy. Wiedziałam, że był też silny. Podobało mi się to.
Jakbyś chciał mnie zjeść, czy coś — mój szept poniósł się po pomieszczeniu niczym ulotne westchnienie, a ja natychmiast się zawstydziłam. To nie miało żadnego sensu, choć przyciąganie, które czułam, musiał czuć i on. Mówił o nim już wcześniej.
Może i chciałbym... — zawiesił głos, gdy moje plecy dotknęły zimnej ściany. —... jak sądzisz?
Nie mogłam się już dłużej cofać, więc uniosłam brodę wysoko, stawiając czoła temu zmienionemu Gregorowi, który najwidoczniej miał wobec mnie bardzo nieczyste zamiary. Walczyłam z silną pokusą wyjścia naprzeciw własnym pragnieniom, które wzmogły się jeszcze bardziej, gdy dowiedziałam się, że był całkowicie sprawny.
Na swoje usprawiedliwienie nie miałam kompletnie nic — podobał mi się już wcześniej, jeszcze na wózku, gdy tak gniewnie próbował mnie od siebie odepchnąć. Nie byłam już małą dziewczynką i umiałam nazwać własne pragnienia, a po tym jak zachowywał się on, mogłam stwierdzić, że jego były dokładnie takie same.
Podszedł na tyle blisko, że nie dzieliło nas już nic, poza warstwą ubrań. Unieruchomił mnie, dotykając dłonią mojego brzucha, a ja wciągnęłam powietrze, nie odrywając wzroku od jego twarzy. Widziałam dokładnie miejsca, które trafiła pięść Thomasa, wciąż jeszcze sine. Sama nie wiem dlaczego, ale te obrażenia dodawały mu tylko uroku.
Chrzanić to, idę na całość! — pomyślałam w momencie, w którym powiódł palcem po mojej dolnej wardze, naciskając lekko, a później zmysłowo otarł się o nią ustami, prosząc o pozwolenie, które natychmiast dostał...

70 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że wróciłaś! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem i ja! Wielce nie pocieszona! To ci piszę od razu byś wiedziała :D
    Oczywiście wiedz, że cię kocham i jestem niezmiernie szczęśliwa, że udało ci się wykończyć ten rozdział, bo naprawdę ale to naprawdę stęskniłam się za twoim warsztatem pisania, który wcale ale to wcale nie jest mierny jak sama to opisujesz tylko wprost genialnie napisane, przedstawione, więc wiesz, głowa wysoko podniesiona do góry i ciesz się z komplementów, a że dałaś sobie za wysoką poprzeczkę mówi się trudno jak dla mnie wyszło i wychodzi ci to na korzyść! <3
    Powiem szczerze, że pogubiłam się z akcją, bo byłam święcie przekonana, że willa Gregora i ogólnie akcja odbywała się w Polsce, a tu nagle, że Lena i Gregor znaczy się jego rezydencja mieści się w Austrii...Jednak naprawdę dam sobie ręce uciąć, że pamiętam iż to była Polska.
    Powiem tak, że choć raz jestem dumna z Leny. Że twarda, że zadziorna i choć raz potrząsnęła delikatnie Gregorem, wyznała prawdę Dunii bo z tym Damianem to normalnie szczękę zbieram z podłogi...
    Mimo wszystko spodobał mi się uroczy, speszony Gregor rysujący Lenie jej wizualizację klepsydrowej sylwetki i ja nie wiem co ona chce, ale mój Gregor i ogólnie większość facetów, które znam uwielbiają te sylwetki! Gregor ma się ten gust i nie zapomnij za każdym razem chwalić naszą Lenę by wreszcie w siebie uwierzyła! To twoje zdanie numer jeden!
    I och i ach nie mogę się doczekać z powrotem gniewnego Gszeszka na wózku, uwielbiam go trochę w wersji hardcore! :D
    Pozdrawiam cię mocno i cieplutko i duuuuuuużo weny z tym z pozoru "niewinnym" szatanem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, moja droga :) To Lena jest Polką i wyjechała na studia do Austrii. Willa Gregora mieści się jak najbardziej w jego ojczyźnie, nie miałabym powodu sprowadzać ich wszystkich do Polski :) Nie straciłam władzy nad wątkami i dobrze o tym pamiętam. Dziękuję za komentarz i cieszę się, że wpadłaś :*

      Usuń
    2. A mimo to moja psycha podsuwa mi, że było inaczej :)
      Po prostu jakoś tak mi się głęboko zakorzeniło to upierdliwe zmiana miejscowości xD Wybacz - wiesz najlepiej :D
      Nie masz za co dziękować, wiedz, że dla twojego pióra to ja zawsze postaram się znaleźć czas by skomentować :) :*

      Usuń
    3. Widocznie coś Ci się pomieszało :) Faktem jest, że Lena zwiała z Polski właśnie przez Damiana, było o tym wspomniane, tylko bez wymieniania go z imienia. Cieszę się, że pozostałaś czytelniczką :)

      Usuń
  3. Cieszę się, że wróciłaś. Rozdział niesamowity, trzymający w napięciu i końcówka zachęcająca do niecierpliwego oczekiwania na kolejną cześć historii. Życzę weny i mam nadzieję, że kolejny już niedługo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i wizytę :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Warto było czekać :)
    Mam nadzieję, że następny rozdział nie będzie przysparzał Ci złości, a jego pisanie sprawi przyjemność i nie będziesz miała do niego żadnych zastrzeżeń.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Tak, ja również mam taką nadzieję, choć czuję, że blokada minęła i szybko nie wróci. Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Uwielbiam pokręconą, tajemniczą atmosferę tego opowiadania. Nigdy nie wiadomo, czego spodziewać się po Gregorze. Zmienia się jak kameleon - nagle wróciła mu siła i nadzieja, ale na ile to wystarczy? Kiedy znów jego rodzina wszystko mu popsuje? Czy będzie to ten pożal się Boże dziennikarz?
    No i Lena, która nie do końca potrafi dopuścić do siebie Gregora - coś mi się nie wydaje, żeby faktycznie poszli na całość, no ale może się zdziwię ;)
    Czekam na następne rozdziały - oby zajęły Ci mniej czasu i kosztowały mniej nerwów, niż ten.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Au nareszcie, tego mi było trzeba dzisiaj:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak powiedziałam, gdy zasiadłam do rozdziału i wreszcie poczułam, że mogę ;) Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Po raz kolejny powtarzam, że kocham to opowiadanie <3 Ciekawi mnie sprawa z tym Damianem, jakie ma zamiary wobec Leny i czy Gregor pomoże jej w starciu z przeszłością.
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję :) Nawet nie wiesz ile radości sprawiłaś mi tym, że pojawił się nowy rozdział! :* Uwielbiam to opowiadanie od samego początku a Ty nie zawiodłaś mnie dzisiejszym rozdziałem, bo jest świetny :) Ta przemiana Gregora jest.. Nie do opisania ;) Jak zwykle tajemniczo i nieprzewidywalnie :) Czekam na kolejny :) I życzę żebyś więcej nie musiała się już złościć, bo wiesz złość piękności szkodzi :D
    Pozdrawiam :)
    Kondziorek ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że sprawiłam Ci radość :) Dziękuję za komentarz, a złość mi nie zaszkodzi, bo i nie ma na co :P Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Cieszę się niezmiernie,że wróciłaś i to w jakim stylu! Na tak długi rozdział warto było czekać.
    Miałam taki długi,ładny komentarz napisany, miałam już opublikować a blogger coś odwalił i całe przepadło ;-; strzelam focha!
    Tak w skrócie, kocham wstawki myślowe Gregora, same wywołują u mnie głębsze zastanowienie się nad wszystkim tak naprawdę. Lena ma mistrza i jej rozsądek i odwaga również. Miotła taka przydatna zapamiętam na przyszłość.XD Pochwalę się, przeszła mi przez głowę myśl,że pewnie ktoś pakuje na dole, poszalałam :D Wrócił dawny Gregor, odważny, pewny siebie, z błyskiem w oku, to lubię i to bardzo. Lena taka niedostępna mrrrrrr i prawidłowo! Nie ma tak łatwo panie Schlierenzauer, oj nie. A bym zapomniała ten brak słów w ustach gdy próbował ją skomplementować i te ruchy, błagam wyobraziłam to sobie. A potem taki stanowczy nagle "Jestem w pełni sprawny.." bardziej dosadnie to już się nie dało chyba tego przekazać XD Chodźmy do pokoju porozmawiać, no pewnie wygodniej niż na półeczce z ciężarkami. Oj Grzesiu jak dobrze się czyta o takim Tobie. Lena się wreszcie odważyła aaaaaa na całość, wkracza demoniczny skoczek jeeeeej. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Powodzenia życzę i żeby słowa wychodziły spod rączek same i płynęły jak rzeka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po raz kolejny już normalnie płaczę ze śmiechu przy czytaniu Twojego komentarza! Mistrzostwo :D Ja się znam z Bloggera fochami nie od dziś, wystarczy spojrzeć co mi czynił z czcionkami na samym początku pisania (choć było w tym też trochę mojej winy, bo pisałam w złym programie). Cieszę się, że rozdział się podobał i Grzesiu też, na długo taki nie zostanie, bardzo lubię go jako gbura :P Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  10. Ranyy jaki cudny rozdział :)
    Zostałam i nawet na chwilę nie pomyślałam, że mogę zostawić to cudne opowiadanie. Choćbym rok miała czekać, to bym czekała :)
    Jak ty piszesz tak z wymuszenia to ja jestem pod wrażeniem.
    Już na tt ci pisałam ale powtórzę, nie rób na siłę, raczej pisz tak aby sprawiało ci to radość, czytelnikom i tak się będzie podobać bo piszesz genialnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zostałaś :* Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  11. Cieszę się, że Cię tu widzę :) rozdział nie może mi się nie podobać. Całkiem w moim guście, dlatego też czytam Twoje opowiadanie :*
    Gregor...jak go nie uwielbiać? Jest inny niż każdy facet :)
    A na dalszy rozwój wypadków czekam z niecierpliwością. Aż miło wrócić do Gregora i Leny :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja cieszę się, że trafiam w gust :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  12. Po pierwsze - bardzo się cieszę, że wróciłaś z nowym rozdziałem. Nowym, bardzo dobrym rozdziałem. Domyślam się ile nerwów miałaś z jego powodu i tym większa jest moja radość, że mogłam go nareszcie przeczytać (w momencie w którym moja współlokatorka (chrisandistory) powiedziała mi że dodałaś nowy rozdział na GS, pobiegłam do komputera prawie piszcząc z uciechy, że po męczącym dniu w końcu mam coś żeby się odprężyć. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że naprawdę jestem dzisiaj wykończona i wyprana z emocji).
    Gregor jak zwykle mnie zaskakuje - przemiana jakiej dokonała w nim Lena jest wręcz nieprawdopodobna. Z jednej strony jest nadal tym skrzywdzonym przez los mizantropem, z drugiej zaś dziewczyna budzi w nim uczucia, których można by się po Schlierim nie spodziewać... Dodajmy do tego dziwną sytuację z rodzicami, Sandrą i Thomasem i mamy mieszankę wybuchową. A ten nieszczęsny dziennikarzyna niech wraca skąd przyszedł i nie pojawia się więcej, ot co!
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. No i oczywiście, żeby następny rozdział poszedł już szybciej!

    tiefe-wasser-sind-nicht-still.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Zazdroszczę współlokatorki, bo moja to tylko prycha i fuczy, gdy widzi mnie z laptopem, a wy obie wtajemniczone w blogowy światek nie przeszkadzacie sobie nawzajem :)
      Czytałam Twoje opowiadanie, choć chyba nie zostawiłam po sobie żadnego śladu. Fajnie, że o sobie przypomniałaś, to nadrobię zaległości.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  13. ooo kurcze nareszcie ;D kocham ten rozdział i opowiadanie ;** nie moge sie doczekać następnego rozdziału... buziaki <33

    OdpowiedzUsuń
  14. Wrócił Gregor <3 niesamowite opowiadanie. Gdzie piszesz wszytsko mozna sobie wyobrażać te zalotne uśmiechy Schlierenzauera... :3 kurcze kurcze zajebista jestes w tym co robisz dziewczyno!! Oby tak dalej! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy ujrzałam, że dodałaś nowy rozdział! Powiem Ci tak, czytając to cudo odpłynęłam kompletnie. Czułam na sobie wzrok Gregora, widziałam te jego zalotne uśmieszki, te wszystkie zadziorne a zarazem bardzo pociągające miny! Piszesz w taki sposób, że czytelnik nie tylko może sobie to wszystko wyobrazić, ale także mieć poczucie, że to on sam jest jednym z głównych bohaterów! W tym przypadku poczułam, że to ja jestem na miejscu Leny.
    Cóż więcej mam napisać? Rozdział cudowny, zresztą jak każdy, tajemniczy, trzymający w napięciu.... jednym słowem CUDO! :D
    Nie pozostaję mi nic innego jak tylko życzyć Ci dalszej weny i żebyś następny rozdział stworzyła, nie mając już takich "męczarni" jak to było z tym cudeńkiem powyżej! Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy tej wspaniałej historii! ;**
    PS. Jedyne czego Ci nie wybaczę, to to że zakończyłaś rozdział akurat w takim momencie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz! Cieszę się, że piszę na tyle obrazowo, by można było się wczuć w rolę głównych bohaterów. Pozdrawiam cieplutko i obiecuję, że na kolejną część nie będę kazała czekać dwa miesiące :P

      Usuń
  16. Uwielbiam cię <3 Ten rozdział jest po prostu cudowny. I ten początkowy opis uczuć Gregora. Cudo. Po prostu słów mi brak. Niepokoi mnie to pojawienie się Damiana. Bo jeśli on znowu chce zranić Lenę.. A Gregor miał rację, że się na nią zdenerwował, bo kto normalny o tak późnej prze sobie urządza spacerki.. Kurde. Chce mi się śmiać jak sobie wyobrażę skradającą się do piwnicy Lenę z miotłą, jako narzędziem do samoobrony. A tam zamiast złodziei Gregor sobie ćwiczy. Nie spodziewałam się, że ona też będzie ćwiczyć. I to jak on jej chciał zdjąć bluzę. Ah. Słów mi brak. Swoją drogą, to Gregor musiał być cholernie słodki jak pokazywał tą klepsydrę. A biedna Lena sądziła, że on się nabija. Głupia, przecież on na ciebie leci. I ta ostatnia scena, czyli to, co tygryski lubią najbardziej :D
    Po tym jak on zamknął te drzwi, to ja już wiedziałam, że to się tak potoczy. I to jego spojrzenie. No skoro on chce ją zjeść, to ja się wcale nie dziwię ;P Czemu skończyłaś w takim momencie, co? No dlaczego? :(
    To jest okrutne, niemoralne i samolubne.
    Wybaczę Ci jednak, bo twoje rozdziały są cudowne, a czytanie ich to czysta przyjemność.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skończyłam w takim momencie, żebyście wróciły na kolejny rozdział :D Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  17. Wiedz, że chociaż nie komentuję to jestem ciągle obecna. :)
    Strasznie się cieszę, że wróciłaś. I to w dodatku z świetnym rozdziałem. :)
    Weny życzę. :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow-tylko tyle potrafię z siebie wymusić. Usta same układają sie w literę O.Jestem pod niesamowitym wrażeniem tego jak cudownie piszesz! Myślałaś kiedyś żeby pisać tak na poważnie? Wydaje mi sie , ze nadawałabys sie :) co do rozdziału to wyszedł Ci super.Jestem ciekawa tego calego wątku z Damianem.Czuje , że namiesza w zyciu Leny jak i Gregora.
    A teraz takie pytanko; DLACZEGO SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?!?
    Może to wyda sie nie dziwne ale jak czytam te wszystkie rodzialy to czuje jak to ja bym byla Leną O.o przeżywam jej rosterki bardziej niz swoje. ..juz więcej nie pisze.
    Życzę weny oraz wiary w swoje możliwości!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to moje marzenie, by pisać na poważnie, ale ta droga jest trudna i wyboista, więc nie robię sobie wielkich nadziei :) Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  19. Rozdział przeczytałam wczoraj,ale mama wpadła w furie i mi WIFI wyłączyła :D No to tak :) Cieszę się,że wróciłaś na tego bloga :3 Rozdział ci wyszedł świetny.Zdziwiłaś mnie zachowaniem Gregora.Ależ on pewny siebie i uwodzicielski :D Wybacz,że tak krótko,ale nie wiem co napisać więcej :) Mam nadzieję,że wpadniesz do mnie :) Pozdrawiam i weny :*
    PS: Wiedz ,że czekam na Andreasa na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że wpadłaś :) Byłam już u Ciebie, ale nie skomentowałam, bo nie miałam nastroju na komentowanie. Nadrobię wkrótce, a Ty wiedz, że nie porzuciłam czytania opowiadań :) U Andiego dodam rozdział w tym tygodniu, choć bierze żal, bo wesoły nie będzie. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ooo to fajnie :) Dzięki bo myślałam,że opowiadanie moje ci się nie podoba i znudziło.Ok :) No to czekam z niecierpliwością :) U mnie też na zakończeniu i też po woli zaczną pojawiać się przeszkody na ich drodze ,ale słodkich scen też jeszcze troszkę będzie :)

      Usuń
    3. Musi być jakaś równowaga między scenami słodkimi i ciężkimi :)

      Usuń
  20. Za jednym zamachem przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wielkim wrażeniem tego, co tu przeczytałam. Genialne, po prostu genialne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo :) Cieszy mnie to! Dzięki, że się pokazałaś ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  21. Tęskniłam,ale nareszcie wróciłaś .
    a co do rozdziału to wspaniały <3 Kocham twoje opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Jeśli wydasz kiedyś książkę o kimkolwiek (ale najlepiej o Grzesiu ;) ) to bede po nia pierwsza w kolejce.szkoda ze tak dlugo kazalas nam czekac az balam ssie ze niewrocisz juz na tego bloga a jest on moim numerem jeden :) tak jak ktos napisal wyzej, ja takze czuje jakbym byla Leną :D a cco do opowiadania to mam takiemalutkie pytanko: czy wyprowadzisz ich niedlugo z tego ponurego domu?! Hahaha moze chociaz na spacer jakis??:)) pozdrawiam i zycze duuzzo weny i radosci z pisania? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy byłby ktoś chętny na czytanie moich amatorskich wypocin w formie książkowej :) Jeśli chodzi o wyprowadzenie Grzesia na spacer, to nic się nie martw, mam w planach coś takiego :) Wiem, że przynudzam, ale postępuję wg. własnego planu tego opowiadania i chcę się go trzymać. Pozdrawiam :*

      Usuń
  23. Nie masz serca kobiecino!
    Przerwać w takim... Pełnym emocji momencie to jest grzech ciężki. W żadnym kościele Cię nie wyspowiadają, zapewniam Ci to.
    Szczerze to mnie zaskoczyłaś. Te dziwne odczucia Gregora w stosunku do Leny robią się troszkę podejrzane, ale nie chcę niczego insynuować, bo jeszcze coś palnę i będzie Ka-Bum!
    Mam jakieś dziwne wrażenie, że niedługo nastąpi przełom w tym opowiadaniu. W sensie, że świat się dowie o Gregorze i o tym, że udawał, ale jak wspominałam wcześniej nie chcę niczego insynuować albowiem to twoje opowiadanie, a my tylko służymy, w razie czego, dobrą radą, którą możesz przyjąć lub odrzucić.
    Te emocje, które są między nimi wydają się być nie do opisania. Od mrocznych do typowych dla osób, którym zależy na sobie. Jednocześnie nieco przeraża mnie moment w którym Gregor mówi Lenie, że troszczy się o nią, ale chciałby jej zrobić krzywdę. To jest dla mnie niepokojące, ale tym samym nadaje nowych barw temu opowiadaniu i pokazuje je z nieco innej strony. Spotkałam się z nieco podobnym wątkiem. Opowiadanie mówiło o Grogorze-Psychopacie, ale to akurat omińmy. W gruncie rzeczy chodziło o to, że bohaterka była kimś ważnym dla niego, ale jednocześnie na początku czuł do niej coś przeciwnego, a przynajmniej udawał. U ciebie jest to trochę inaczej zobrazowane, ale mimo wszystko przyjemnie się czyta.

    Mam nadzieję, że na kolejny nie będziemy musiały czekać tak długo, co?
    Pozdrawiam i życzę weny, by jak moja nie uciekła do Tybetu... -_- Jest strasznie kapryśna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pamiętasz może adres opowiadania, o którym piszesz w komentarzu? Gregora nigdy dość! ;)

      M.

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz i przyłączam się w prośbie o link do wspomnianego opowiadania, bo chciałabym je przeczytać :) Mogę też wyjaśnić, że tutaj o GS jako psychopacie nie ma mowy. On jest chwiejny, ale ma ku temu powód. Stuknięty nie jest na pewno. Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. Nie wiem czy o ten chodzi ale w tym jest: http://story-about-schlieri-and-morgi.blogspot.com/

      Usuń
    4. Dzięki! Zapowiada się ciekawie, choć widzę, że dawno już tam publikowano.

      Usuń
  24. To opowiadanie ma tak niesamowity klimat, że można czytać i czytać. Fascynuje mnie tu wszystko strasznie. I nie wie czemu, ale ten radosny Greg mnie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wyczuwasz klimat, bo ja osobiście chwilowo przestałam, ale postaram się to naprawić. Pozdrawiam :*

      Usuń
  25. Witaj! Przyznam się od razu na wstępie, że znalazłam to opowiadanie w późnych godzinach nocnych. Efekt bezsenności i próby zabicia czasu, by przestać się wiercić w łóżku. Piszę dopiero teraz, bo... pochłonęłam wszystko jednym tchem, a moje oczy, chociaż zmęczone czytaniem i brakiem snu łakną coraz więcej. Strasznie się cieszę, że choć w akcie desperacji to jednak sięgnęłam po tą historię. Widziałam, że jest o Gregorze, a wybitnie za nim nie przepadam (chyba jako jedyny ze świata skoczków wyzwala we mnie pokłady tak negatywnych emocji). Ale ze względu na to, że czytałam ostatnio Twoje drugie opowiadanie, to wiedziałam, że się nie zawiodę. Twój warsztat jest po prostu niesamowity. Czytając nabierałam z każdą kolejną sekundą i każdym kolejnym słowem takiego dziwnego przekonania, że stoję tam sobie obok i przyglądam się z niemałym szokiem i jakimś takim oczekiwaniem. Jakbyś sprawiła, że taki przypadkowy czytelnik jak ja zaczął żyć tą historią. Zamknęłam laptopa chyba o 5 nad ranem z niemałą złością, że nie mogę poznać dalszych losów. Cieszę się, że los podsunął mi to miejsce, gdzie mogłam zabić te męczące w oczekiwaniu na sen godziny. Życzę weny i gratuluję jeszcze raz. Mogę śmiało stwierdzić, że Twoje historie to jedne z najlepszych, jakie dane mi było przeczytać. Za to dziękuję. Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały już uśmiechając się na samą myśl wkroczenia do kreowanych przez Ciebie światów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za bardzo miły komentarz :* Pozdrawiam i polecam się na przyszłość :)

      Usuń
  26. Bardzo się cieszę, że udało Ci się dokończyć ten rozdział. Czasami lepiej zostawić go dłużej i się pomęczyć niż później być niezadowolonym ;)
    Uwielbiam tą nutkę tajemniczości i grozy w tym opowiadaniu...
    Lena jest odważna, nie można powiedzieć inaczej. Ja bym prędzej zawału dostała niż bym poszła do jego domu, a później do piwnicy...
    Pięknie opisałaś relacje między nimi ;) Jest takie napięcie, nutka niepewności, a zarazem namiętności, która się w nich tli. I to wszystko na takim tle...
    Niestety czuję, że Damian sporo namiesza w jej życiu i już się tego obawiam. Jednak cieszę się, że porozmawiała szczerze z przyjaciółką. Zawsze to człowiekowi lżej.
    I ten...Fajnie, że postanowiła iść na całość :D
    Wybacz, ale nie wiem, co napisać więcej. Zauroczyłam się w tym rozdziale ^^
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  27. świetny rozdział !!!!! <3
    po prostu kocham twoje opowiadanie i nie mogę doczekać się jak akcja potoczy się dalej, bo skończyłaś w emocjonującym momencie :D

    zapraszam do mnie ;D http://story-of-neymar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Dzisiaj odkryłam twoje opowiadanie i nie moge przestać o nim myśleć. Przeczytalam wszystko jednym tchem. Dziewczyno jesteś GENIUSZEM! Zazwyczaj po jakiś 30 stronach książki lub 20 minutach filmu wiem jakie będzie zakończenie. A tutaj nic nie jest pewne, naprawdę uzalezania. Tylko jednego nie mogę Ci wybaczyć... Jak moglas połączyć Morgiego z Sandra?! Teraz jak będzie skakał to będę miała ją przed oczami, ich na tym parapecie... Nie, nie mam zbyt bujna wyobraźnię :D. Jeszcze raz serdecznie Ci dziękuje, że tak wspaniale piszesz i urozmaicasz moje nudne, sportowe życie :). Pokochalam Lenę i Gregora(jeszcze bardziej jak wczesniej) wiec proszę dodaj kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny. Nan 79

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu ;) Pozdrawiam :*

      Usuń
  29. Jestem odrobinkę zdziwiona i zaniepokojona. Pisałam komentarz pod postem szesnastym, a tu jest dopiero piętnasty? Jeśli skasowałaś posta przez mój komentarz to przepraszam. Pisałam wtedy pod innym kontem, więc mogłaś nie wiedzieć, że to jestem ja, ale mimo wszystko przepraszam Cię jeśli w jakikolwiek sposób Cię uraziłam, naprawdę nie chciałam.
    Tamten post był dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie ma nic wspólnego z komentarzami pod poprzednim postem :) Byłyście dla mnie bardzo miłe, biorąc pod uwagę to, jak beznadziejny dodałam rozdział. Po namyśle postanowiłam go usunąć i poprawić :)

      Usuń
    2. Uff... Ulżyło mi, bo byłam święcie przekonana, że to przeze mnie. Cóż.
      Życzę weny i szybkiego dodania rozdziału.
      Jakby co to zapraszam do siebie tak przy okazji... :)
      http://podajcie-tlen.blogspot.com

      Usuń
    3. Dlaczego miałabym usuwać rozdział przez Ciebie? :) Miałam wtedy jakieś złe dni i byłam bardzo humorzasta.

      Usuń
    4. Oki... A co do nowego rozdziału.... Nie męcz nas kobieto... Zdradź rąbka tajemnicy...

      Usuń
    5. Zaraz wstawię :) Wprowadzam ostatnie poprawki :)

      Usuń
  30. http://strefa-id.blogspot.com/
    zapraszam, jeśli jeszcze o mnie pamiętasz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomniałam i jestem, tylko nie komentuję. Wiem, jestem okropnym człowiekiem i postaram się to nadrobić :)

      Usuń