Witajcie!
Udało
mi się wreszcie napisać w miarę zadowalający rozdział, więc od
razu Wam go prezentuję i czekam na opinie. Widzę mały zastój w
blogowym świecie — szkoda... To zrozumiałe, dla wielu dziewczyn
nastał teraz ciężki czas i mam nadzieję, że to wkrótce minie,
bo na horyzoncie LGP! Cieszę się, bo będę miała okazję znów
„podniecać” się skoczkami, jak to mam (podobno) w zwyczaju, tym
razem oglądając ich na żywo pod skocznią ;) Życzę Wam
przyjemnego weekendu, mimo nie najlepszej pogody. Pozdrawiam!
PS:
Angela to moje zdrobnienie od imienia Angelika ;) Pamiętacie jeszcze
mamę Gregora oraz gosposię i ich mały sekrecik?
***
—
Tak dłużej być nie może!
Sandra
przemaszerowała przez całą długość hotelowego pokoju i
zamaszystym ruchem posadziła swoje szczupłe ciało w fotelu. Jej
włosy zafalowały, opadając wreszcie na świeżo opalone ramiona i
przysłaniając nieco twarz. Zdmuchnęła niesforne pasmo,
równocześnie strzepując nieistniejące pyłki ze swoich wcale nie
najtańszych dżinsów. Była zła, a nawet oburzona.
—
Ja tam nie narzekam... —
odpowiedział jej Thomas, podnosząc lekko głowę. Leżał na dużym
łóżku i wyglądał na bardzo zrelaksowanego. Sińce po pamiętnej
bójce z Gregorem zaczynały już blednąć i znów przypominał
starego siebie — tego radosnego, uśmiechniętego faceta, którym
przecież w głębi duszy wciąż był.
Oboje przebywali w jednym z luksusowych hoteli gdzieś na krańcu świata i właśnie dobiegał końca ich wspólny tydzień pełen namiętności i wyznań, czułości i obietnic bez pokrycia. Gdy już wyczerpały się wszystkie słowa, a ciała zaczęły odczuwać znużenie bliskością, opadła również cała atmosfera romantyczności i powróciły stare demony, ukryte tylko pod powierzchnią zaślepiającej ich żądzy.
— Tu nie chodzi o ciebie, tylko o to, że on został tam całkiem sam z tą... tą... — Sandra zgubiła wątek, wygrażając uniesionym palcem.
Patrzyła na swojego ukochanego z grymasem na twarzy, który mógłby być uroczy u każdej innej dziewczyny, ale nie u niej. Thomas to widział, lecz odpychał takie myśli w najdalszy kąt swojego umysłu. One czasami wracały ze zdwojoną siłą, a wtedy... docierało do niego, że ona była złym człowiekiem. Prawdziwie zepsutą kobietą, skupioną jedynie na sobie — egoistką w najczystszym tego słowa znaczeniu. Zauważał, że zaczęli się od siebie oddalać już wtedy, gdy zrobili krok przez próg willi, tuż po wielkiej kłótni i zdewastowaniu pokoju z pamiątkami Gregora. Ten wspólny wyjazd miał im przypomnieć o tym, jak bardzo się kochali. Przypomniał? Chyba jednak nie...
Thomas coraz częściej wspominał swojego starego przyjaciela, towarzysza najważniejszych zdarzeń młodego życia. Dlaczego czuł do niego niechęć, a nawet nienawiść i jednocześnie tak bardzo za nim tęsknił? Czyżby żądza, którą czuł w stosunku do jego narzeczonej powoli się wypalała? Być może dlatego raz za razem wracał myślami do tej prawdziwej męskiej przyjaźni, którą tak nieopacznie i brutalnie zniszczył...
— Czyżbym wyczuwał nutkę zazdrości? — spytał zaczepnie, podpierając się na łokciach. — Sądzisz, że między nimi coś jest?
Nie uszedł jego uwagi cień, który przemknął przez twarz blondynki, niemal natychmiast ustępując miejsca minie pełnej powątpiewania. — Gregor miałby wiązać się z taką prostaczką? — wyśmiała go, wstając na równe nogi. Thomas również wstał, ale nie podszedł do niej. Zdenerwowało go to, że wciąż wspominała o tamtej dwójce. Czuł, jakby ich wspólne życie obracało się tylko i wyłącznie wokół zemsty i krzywdzenia innych. Nie chciał tego. Już nie...
— Dlaczego wciąż wymyślasz dla niej nowe nazwy, za każdym razem bardziej obraźliwe? Przecież ona ma imię... — upomniał Sandrę, patrząc na nią z naciskiem przez dzielącą ich odległość. — Łatwiej byłoby mówić po prostu: Lena. Nazwij swój największy strach po imieniu, a wtedy na pewno szybko zniknie.
Uniosła brwi i szeroko otworzyła oczy, zastygając w zdziwieniu. Co on właśnie powiedział? Jej największy strach? Lena? Przecież to zwykłe kłamstwo, a ona wcale nie musiała bać się żadnej innej kobiety, w szczególności już takiej małej, nic nie znaczącej brzyduli! Gregor to przeszłość — obchodził ją jedynie ze względu na zobowiązania, których się podjęła, będąc jeszcze młodą, zauroczoną pannicą. A może jednak nie...
— Jesteś śmieszny — wypaliła, potrząsając głową i zostawiła go samego, na tle satynowej pościeli, którą jeszcze kilka godzin wcześniej tak ochoczo dzielili. Szybko zatrzasnęła za sobą drzwi, by nie zdążył ujrzeć tej niepewności, która czerwonym rumieńcem zdenerwowania ozdobiła jej policzki.
Niestety, on widział.
Widział i wiedział już doskonale, że przy pomocy jakiegoś wyjątkowo głupiego zrządzenia losu pomylił zwykłe ludzkie pożądanie z prawdziwą miłością...
***
Postanowili wrócić do Austrii.
Irytował go stukot jej niebotycznie wysokich obcasów, gdy podążał o krok za nią przez halę odlotów jednego z większych lotnisk świata. Mógł obserwować jak kołysała biodrami, a jej zwiewna sukienka falowała lekko, bardzo zalotnie. Co z tego, skoro to pożądanie, które — mógłby przysiąc — odczuwał jeszcze kilka dni wcześniej, wyparowało nagle i pozostawiło po sobie jedynie kompletną pustkę, bez stanów pośrednich.
Mijali ich ludzie, a szmery i odgłosy prowadzonych rozmów łączyły się w jeden, bardzo denerwujący hałas. Thomas musiał przystanąć w tłumie i przetrzeć zmęczone oczy — nie zaczekała na niego, jak się później okazało, choć wcześniej miała w zwyczaju nie wypuszczać z uścisku jego dłoni. Nawet nie zauważyła, że zwolnił, idąc prosto przed siebie. Stał tak przez krótką chwilę, aż całkowicie zniknęła mu z oczu. Nie czuł zupełnie nic i zastanawiał się, czy ten stan był tylko przelotnym znudzeniem, czy tak już miało pozostać.
— Dlaczego zostawiłeś mnie samą? — spytała piskliwie pół godziny później, gdy przypadkiem odnalazł ją w poczekalni. Wyrzut widoczny w jej oczach sprawił, że znalazł się na skraju wybuchu, ale w porę się opanował. To nie był czas i miejsce na kłótnie.
— Musiałem odetchnąć, ten upał mnie dobija — powiedział tylko, siadając obok i dla spokoju kładąc dłoń na jej dłoni. Nie umknęło mu, że była spięta. To znaczyło, że ona także czuła ten chłód wkradający się do ich życia. Może się mylili? Może postąpili zbyt pochopnie porzucając wszystko dla siebie nawzajem? Spojrzał jej w oczy kilka razy, głęboko, w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania. Nie znalazł nic, oprócz strachu... przed przyszłością.
***
Ciężkie chmury sunęły po niebie tak nisko, że z perspektywy osoby patrzącej z drogi wyglądało to, jakby zahaczały lekko o spiczasty dach willi, która tonąc w szybko zapadającym zmierzchu, wyglądała jeszcze bardziej ponuro, niż zwykle. Cicha, ciemna i opuszczona budowla, kiedyś tak efektowna, stała się mieszkaniem dla cieni i strachów, a schowane gdzieś głęboko pod podłogą sekrety tylko czekały, by je odkryć.
To właśnie zainteresowało młodego dziennikarza, który już po raz kolejny zatrzymał swoje auto w pobliżu podupadającej rezydencji i wpatrywał się w jej zarys oświetlony delikatną księżycową poświatą.
— Gdzie się podzialiście? — pytał sam siebie, wystukując na desce rozdzielczej nerwowy rytm. — Co jest z wami nie tak?
Musiał zapalić silnik, bo wieczór był wyjątkowo chłodny jak na tą porę roku, a on siedział w miejscu już od kilkudziesięciu minut. Skostniał cały i zmarzł, nie znajdując niczego nowego. Irytował się. Trzęsły mu się dłonie. Musiał sięgnąć po papierosa, albo najlepiej kilka.
Damian nie miał w swoim miejscu pracy ugruntowanej pozycji — gazeta, dla której pracował, była brukowcem i rotacja tematów następowała niezwykle szybko, podobnie jak i piszących dla niej dziennikarzy. Udało się wyciągnąć na światło dzienne czyjeś brudne sekrety, więc można było być spokojnym o dzień następny i tak przez wiele tygodni, aż do znudzenia.
Miał dopiero dwadzieścia osiem lat, pisał zawodowo od pięciu, a czuł się jak stary, doświadczony i znużony życiem pismak, zaprawiony w boju o sensację. Na jego miejsce czyhało wielu podobnych, więc musiał działać szybko i na szeroką skalę — dlatego właśnie tak bardzo wkręcił się w podejrzaną historię zniknięcia Gregora Schlierenzauera, skoczka narciarskiego wszech czasów i żyjącej legendy sportów zimowych.
— Biedny młodziak, chciałoby się powiedzieć. Zgasł szybciej, niż zabłysnął, w samym punkcie kulminacyjnym swojej kariery — mówił sobie pod nosem, mając przed oczami migawki z przeróżnych konkursów, w których oglądał Gregora, gdy zaczął za nim węszyć. — Szkoda tylko, że ludzie żałują go, nie wiedząc o jego malutkim sekrecie!
Zacisnął dłonie w pięści, zgniatając niedopalonego papierosa między palcami. Wciąż nie mógł uwierzyć w udział Leny w tym wszystkim. Co tam robiła ta mała dziwka, która tak nim wzgardziła przed kilkoma laty? Uciekła, tak po prostu! Nikt chyba nie zdawał sobie sprawy ile najadł się wstydu po tym wszystkim. Jego własna rodzina prawie się go wyrzekła i musiał wyjechać. Nigdy nie pomyślałby nawet, że los skierował go znów w jej stronę, i to w takich okolicznościach.
— Tym razem ci nie odpuszczę — wymruczał w ciemności, odpalając kolejnego papierosa i zaciągając się głęboko. Zamknął oczy i wypuścił dym nosem. — Będziesz płakać nawet głośniej, niż wtedy i błagać o litość. Tym razem nie uderzę w ciebie, ale w tego kochasia. Ciekawe ile będziesz w stanie poświęcić, żebym go nie pogrążył, gdy już znajdę wystarczająco dużo dowodów, które będę mógł upublicznić...
Przywołał przed oczy obraz tych dwojga tamtego ranka... Kaleka, który stał o własnych siłach i dziewczyna, która przyrzekała we łzach, że już nigdy w życiu nie pozwoli nikomu się do siebie zbliżyć. Jakie to urocze. Jakie śmieszne. Byli żałośni, oboje.
Damian nie mógł już dłużej tam być, więc szarpnięciem wrzucił bieg i odjechał z rykiem silnika, całkowicie nieświadomy, że podczas gdy on obserwował willę, ktoś bacznym okiem przypatrywał się jemu. Auto zniknęło w oddali, zostawiając za sobą obłoki kurzu ginącego w ciemnościach, a wewnątrz budynku cicho zaskrzypiała przesuwana kotara. Cień przemykający pustymi korytarzami miał ludzką twarz i przyprószone pierwszą siwizną włosy.
***
Nazywali ją gosposią już od wielu, wielu lat, więc zdążyła przywyknąć, a nawet to określenie polubić. Czuła się panią wielkiego domu, choć był on tak przeraźliwie cichy i pusty, w dodatku nie należał do niej. Słyszała ciszę, jej wszystkie ledwo zauważalne odgłosy — miarowe tykanie starego zegara, skrzypienie podłogi i stękanie zabytkowych mebli. Przechadzała się korytarzami i delektowała spokojem, by po kilku chwilach dotrzeć do kuchni, jej prawdziwego królestwa.
Gotowanie polubiła jeszcze jako młoda kobieta, a to za sprawą pewnego młodzieńca, który często przychodził do jej rodzinnego domu. Miała wówczas dwadzieścia sześć lat i była pewną kandydatką do staropanieństwa — społeczeństwo było wtedy okrutne. Mieszkała z rodzicami i nie wymagała od życia zbyt wiele, byle tylko mieć gdzie spać i do kogo rzec słowo.
Długie godziny spędzała na sumiennym wypełnianiu wszelkich prac domowych, za co niejednokrotnie była karcona przez matkę, która wolała, by najstarsza córka podźwignęła się jeszcze z kolan i znalazła męża, nie wspominając już o miłości. Ona znosiła to wszystko dzielnie, wpuszczając te słowa jednym uchem, a drugim wypuszczając. Była zdecydowana celebrować własną samotność do końca. Sądziła, że nie potrzebuje mężczyzny — dopóki nie nadszedł ten pamiętny dzień.
Doskonale zachowała w umyśle widok jego świeżej i wesołej twarzy, gdy przekroczył próg ich drewnianej chaty. Akurat zamiatała podłogę, podrygując do wymyślonej melodii, którą nuciła pod nosem. Zazwyczaj się z tym kryła, by nie narazić się na krytykę matki czy siostry, ale w tamtym momencie była pewna, że nikt jej nie słyszał. A jednak...
Jego głos miał barwę karmelu, mogła to widzieć, słysząc go. Ciepła fala lepkiej mazi spłynęła po jej ciele, gdy przemówił i przestraszył ją do tego stopnia, że wypuściła miotłę z rąk. Stanęła, rażona niewidzialnym piorunem i dotarło do niej bardzo szybko, że nic już nie będzie takie jak wcześniej. Policzki zapłonęły, podobnie serce, a on spytał po prostu:
— Czy Angela jest w domu?
Od tamtej chwili minęło wiele lat, ale ona wciąż żywo reagowała na jego wspomnienie. Przychodził często, zbyt często. Jej serce fikało koziołki i wypatrywała za nim oczy, coraz bardziej załamana. Mogła dokładnie opisać momenty, w których jej siostra i on coraz bardziej się w sobie zakochiwali. Widziała to wszystko na własne oczy — pierwsze nieśmiałe spotkania ich dłoni, potem ust... namiętne pocałunki, które wymieniali pod osłoną ciemności, gdy w parną lipcową noc odprowadził ją z tańców... Dusza w niej upadała z każdym ich cichym westchnieniem, gdy oparta o wilgotną ścianę podsłuchiwała, jak po raz pierwszy się kochali. Dlaczego to nie mogę być ja? — myślała, przełykając gorzkie łzy. — Co ma ona, czego nie mam ja? Jest moją rodzoną siostrą, krwią z krwi. Mamy takie same włosy, figury... nawet oczy podobne. Jak to się stało, że ja kocham jego, a on kocha ją?
Wzięli ślub kilka miesięcy później, ona cała w dziewiczej bieli, a on przystojny jak młody bóg. Nikt nie zwracał uwagi na druhnę, w szczególności zaś na jej palce o paznokciach zdrapanych do krwi. Całe wesele jawiło jej się niczym farsa urządzona, by sprawić jej przykrość i ból, by z niej zadrwić. Wyła wewnątrz, uśmiechając się promiennie. Zajmowała się wszystkim, jak najlepsza z dobrych sióstr. Angela była taka szczęśliwa i taka... O, miała ochotę wybić jej oczy i wyrwać serce, aby przestała się tak czuć właśnie dzięki niemu!
Nadeszła już północ, a ona wciąż nie mogła się pogodzić z myślą, że on zamieszka w ich domu i będzie musiała oglądać go przez resztę życia i każdego dnia znosić ból rozgrzebywanych ran. Topiła smutek w alkoholu, dopóki nie straciła poczucia czasu i rzeczywistości. Rzuciła się w wir tańca i zabawy, a wszyscy zgromadzeni na weselu byli zdziwieni jej zachowaniem, ponieważ po raz pierwszy odsłoniła przed innymi swoją prawdziwą twarz.
Rozpuściła włosy, pozwoliła sobie na szczery uśmiech i tańczyła, jakby zatrzymanie się groziło śmiercią. Ludzie potrząsali głowami w niedowierzaniu, tylko on jeden, siedzący za stołem młodych, patrzył jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. Była piękna, bo była prawdziwa. Objawiła mu się dopiero wtedy, gdy już było za późno. Spojrzał na siedzącą obok dziewczynę w bieli, która nie odrywała od niego rozanielonego wzroku i znów na wirującą w tańcu rusałkę. Prawie złapał się za głowę, uświadamiając sobie, że popełnił błąd — poślubił nie tę siostrę, co trzeba!
***
— Gregor... — westchnęłam, prawie dławiąc się powietrzem. — Ja chyba jestem w szoku i nie sądzę, by moja obskurna kuchnia była dobrym miejscem na tego typu rozmowy...
Wysunęłam palce z jego włosów, które wcześniej ściskałam, by nakłonić go do mówienia prawdy. Nie tego się spodziewałam! Czego ty chcesz, dziewczyno — wołał oburzony głos w mojej głowie. — Bierz się za dzieło, skoro tak ładnie mówi, że cię kocha. Kocha cię, słyszysz? Ogłuchłaś? Zgłupiałaś? To Gregor, śliniłaś się do niego przez tyle dni, a teraz chcesz go odrzucić? Patrz jaki jest fajny, jaki przystojniak z niego. Gniewny, mroczny, pewny siebie facet, który ma problemy emocjonalne i zbzikowaną rodzinkę — jak w cholernym romansie!
Musiałam potrząsnąć głową, by uciszyć tą pustą panienkę, którą byłam wewnątrz. Tu nie chodziło o to, jaki Gregor był, a jaki nie był. Tu chodziło o uczucia, a więc o poważne sprawy. Obserwowałam jego twarz, czekając na jakiś ruch. Zbyt długo miał tą fazę normalności, więc mogły nas dzielić tylko minuty od powrotu "starego" Gregora. No ładnie, podejrzewałam faceta, w którym byłam nieziemsko zadurzona, o chorobę psychiczną! Dlaczego, do ciężkiego licha, u wszystkich doszukiwałam się jakiejś ciemnej strony? Czy to dlatego, że Damian był świrem i miałam tą nieprzyjemność, by odczuć jego szaleństwo na własnej skórze? To wszystko było takie ciężkie, ta cała miłość!
Ale Gregor... Widziałam jego twarz i była mi ona tak droga, nawet droższa od mojej własnej. Bicie jego serca, oddech — gdy czułam go blisko, czułam, że żyję. Brakowało mi go przez ten czas rozłąki tak niesamowicie, że to prawie bolało. Czy to naprawdę była miłość? — Tak, brawa dla ciebie, tępa strzało — zawołała moja niedobra wewnętrzna wersja. — To właśnie jest miłość, a teraz bierz go w czym stoi i nie waż się wypuścić!
Przewrócił oczami, obejmując mnie ciaśniej i ściskając do utraty tchu. Poddałam się, gdy znów poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Zauważył pewnie, że rozmowa ze mną w wielu przypadkach nie ma sensu, więc postanowił kontaktować się niewerbalnie. Kant stołu po raz kolejny wbił mi się w plecy, ale tym razem był to przyjemny ból, łagodzony jego dotykiem. Coś się we mnie odblokowało, zaczęłam odpowiadać na pocałunki coraz śmielej i po chwili rozpętała się prawdziwa wojna o to, kto kogo całował.
Nie podejrzewałam siebie o taką śmiałość, ale przylgnęłam do niego całym ciałem, zupełnie bezwstydnie czerpiąc zadowolenie z tego, jak reagował na moją bliskość. Nie pozwalałam mu o sobie zapomnieć. Przestał oddychać szybko, a zaczął dyszeć. Byłam podniecona do granic wytrzymałości i właśnie nosiłam się z zamiarem zawleczenia go do swojego pokoju, gdy trzasnęły drzwi wejściowe, zwiastując nam bardzo nieoczekiwany powrót Duni.
— Ma wyczucie czasu, cholera jedna! — jęknęłam, odklejając się od Gregora, którego wyraz twarzy wskazywał, że był lekko nieobecny i nie bardzo rozumiał co się stało. Wyciągnął dłonie w moją stronę, ale odsunęłam się, dotykając piekących policzków. Oddychaj i udawaj, że nic nie było.
— Jaka szkoda — stwierdził Gregor, po czym przeczesał włosy dłonią, choć były już wystarczająco przeze mnie rozczochrane.
Staliśmy obok siebie, gdy moja przyjaciółka pozbywała się butów i kurtki, a później weszła do kuchni. Gdy tylko na nią spojrzałam, wiedziałam, że miała mi coś do powiedzenia. Stało się coś, i to coś ważnego.
— Przeszkodziłam w czymś, prawda? — spytała od razu, wcale nie onieśmielona tym faktem.
Potrząsnęłam głową, na co Gregor pokiwał i nagle usiadł ciężko na taborecie. Dunia zastygła w miejscu, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Postukałam palcami o blat, udając niewiniątko.
— Dobrze, że usiadłeś — zwróciła się wprost do niego, wyciągając dłoń, w której trzymała zwiniętą gazetę. — Tu jest coś, co mogłoby zwalić cię z nóg. Dosłownie.
Serce mi załomotało, nawet mocniej i szybciej, niż wtedy, gdy Gregor przyciskał mnie do siebie, jakby chciał byśmy stali się jednym ciałem — wiedziałam co musiała zobaczyć Dunia na pierwszej stronie, by w ogóle zwrócić na to uwagę. Ona nigdy nie czytała gazet!
Mega *.* cały czas zastanawiam sie co sie stało pomiędzy Damianem a Lena.... Nie moge sie doczekać kolejnej czesci. Pozdrawiam cieplutko! :*
OdpowiedzUsuńDzięki za zostawienie śladu! Również pozdrawiam :)
UsuńKompletnie już zapomniałam o Sandrze :D
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział w Twoim wykonaniu. Bardzo podobają mi się opisy, są szczegółowe i dokładne, przez co łatwiej jest sobie to wszystko ładnie wyobrazić w główce. Niestety należę do grona ludzi, którzy za bardzo przeżywają opowiadania, wiec teraz to ja jestem Leną, którą kocha Gregor i już chcę wiedzieć co nas spotka w następnym rozdziale :D
Na całe szczęście powoli otrząsnęłam się już z dramatu Laury i Andreasa, chociaż miesiąc i 11 dni to chyba nienajlepszy wynik. Twoje wszystkie opowiadania są wyjątkowe, bardzo chwytają za serce i są pisane świetnym, porządnym językiem. Widać że wkładasz w to wiele pracy dlatego właśnie Twoje dzieła mają ogromnie wysoką jakość i wartość. Dziękuję Ci za to, że piszesz, że jesteś :) Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny i oby takich miłych deszczowych dni było więcej, chyba że wolisz słoneczne, to dużo słonka :)) PS. Czekam z niecierpliwością na rozdział 18 :*
Dziękuję za milutki komentarz :) Ja się jeszcze nie otrząsnęłam po Zimowych odcieniach i wciąż tęsknię do czasu, gdy pisałam to opowiadanie, szło mi tak jakoś gładko, a teraz mam wciąż jakąś blokadę. Twoja opinia sprawiła mi dużą przyjemność. Pozdrawiam serdecznie :*
UsuńJesteś genialna<3 o
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym w 100% :D
UsuńNie, nie jestem, ale nie ukrywam, że chciałabym ;)
UsuńŚwietne, czekam na następne <3
OdpowiedzUsuńhttp://never--lose--hope.blogspot.com/
;)
UsuńJestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńIch relacje wcale nie są takie proste i łatwe. W zasadzie, może rzec, że wszystko jest intrygą, i tylko miłość Gregora do Leny jest szczera. Choć i za nią pewnie będą musieli zapłacić.
Te wszystkie opisy, uczucia są po prostu mistrzowskie! Wspaniale się to czyta i naprawdę, gratuluję talentu ;)
Pozdrawiam ;)
Podpinam się do gratulacji talentu! Jest to wielki skarb!
UsuńDziękuję pięknie i cieszę się, że moja pisanina przypadła do gustu. Pozdrawiam cieplutko :*
UsuńŚwietny rozdział :3 Wiedziałam od początku,że Sandrze chodzi tylko o jedno... A o co? To się chyba już sama domyślasz. Wiedziałam,że chce tylko zaspokoić swoje potrzeby ciała. Ciekawi mnie co się wydarzyło między Leną a Damianem. Angela kto to jest? O co tu chodzi? Gregor bardzo dobrze robi! Niech w końcu uświadomi jej,że on ją kocha a ona jego,bo ona sobie wmawia ,że to tylko zauroczenie. Jestem pewna,że w gazecie było zdj ich razem. Pozdrawiam i weny! :* Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńGdy znajdziesz chwilę,zapraszam do mnie na Maćka i chłopców :)
http://zawsze-nie-istnieje.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz :) Pozdrawiam!
UsuńNo a na pierwszej stronie zdjecie autorstwa tego idioty, prawda?
OdpowiedzUsuńAle on mi działa na nerwy, co było między nim a Leną, że tak sie na niej mści?
Dobry rozdział, czekam na następne ;)
Zobaczymy^^
UsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział kochana :* ale o co chodzi z Angelą?! Czy coś mi umknęło? :D pozdrawiam gorąco :*
OdpowiedzUsuńAngela to zdrobnienie od Angeliki ;) Również pozdrawiam i dziękuję, że przeczytałaś.
UsuńZafascynował mnie niesamowity klimat Twojego opowiadania *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :)
Staram się ;) Dzięki!
UsuńUwielbiam Twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńA wygląd bloga jest po prostu obłedny!
Cieszę się niezmiernie! Pozdrawiam :*
UsuńPrzeglądam kolejne strony internetowe w poszukiwaniu czegoś konkretnego ... opowiadania o czymś , a nie zwykłej sklejki i jest ... znalazłam ...
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia , bo dość ciężko jest ocenić całe opowiadanie po 1 rozdziale i to już 17 , ale obiecuje nadrobić wszystko w ten deszczowy weekend ...a nich pada:)
Skupię się może na ocenie tego co przeczytałam przed momentem ...
Masz talent i to ogromny , ale na pewno o tym wiesz ... to co piszesz , tworzysz czyta się z taką lekkością , ale oczywiście nie pozbawioną emocji ... skrajnie różnych w moim wypadku .
Jeszcze Gregor♥ tu masz mnie do końca!
Czekam na następny zniecierpliwiona!
Ann,
Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ będzie mi bardzo miło jak zajrzysz i ocenisz.
Ooo cieszę się, że tu trafiłaś i zostałaś :) Bardzo dziękuję za miłe słowa - to wiele dla mnie znaczy, każda taka opinia. Pozdrawiam!
UsuńCóż za niespodzianka! Nie myślałam, że tak szybko pojawi się nowy rozdział! Bardzo z tego powodu się ciesze!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle fantastyczny! Kolejne wątki, tajemnice i intrygi wychodzą na jaw... W tym opowiadaniu jest wiele znaków zapytania ale to powoduję, że czytelnik jest coraz bardziej ciekawy o co w tym wszystkim chodzi i ta historia nie jest w stanie się mu znudzić.
Tak masz racje "sezon ogórkowy" w pełni. Osobiście dla mnie to może lepiej ponieważ mam ciężkie egzaminy w tej sesji i jeszcze muszę dopiąć swojego licencjata. LGP już na horyzoncie. Również się wybieram!
Pozdrawiam Aga!
Droga Ago, mam nadzieję, że przeżyłaś sesję ;) Ja już jestem po i to najlepsze uczucie jakie mogę sobie wyobrazić, przynajmniej teraz. Brnę w te tajemnice i mam nadzieję, że się w nich nie pogubię ;) Pozdrawiam!
UsuńTwój blog jest po prostu boski. Genialnie piszesz i na pewno o tym wiesz. Angela to gosposia w domu Gregora, i to ona jest jego matką biologiczną- mam racje? :)
OdpowiedzUsuńAngela to zdrobnienie od Angeliki, a jej chyba nie muszę przedstawiać, hmmm? ;) Pozdrawiam!
Usuńnaprawdę bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie! jest świetne. a przyznam, że takich mam niewiele ;)
OdpowiedzUsuńwybierasz się na LPG? też mam zamiar jechać :)
hmmm chyba trochę rozumiem już dlaczego ta rodzina jest taka mroczna, tajemnicza i "bez uczuć". ten rozdział bardzo wiele wyjaśnia.
Pozdrawiam,
Angelaa
Oo, Angela :) Ta rodzina jest zdrowo pokręcona, bo źle się tam działo od samego początku. Pozdrawiam!
UsuńJak fajnie mieć dwa zaległe party u Ciebie i Gregora wstrętnego psychopatycznego :)
OdpowiedzUsuńWszak brakowało mi akcji, ale za to jakiej. Ileż tu się dzieje, to moja głowa nie ogarnia, ale to na plus. Bardzo duży plus!
Czyli startujesz w tym roku do Wisły! Mam nadzieję, że do Zakopanego za rok również! :)
Aaaa i widziałam gdzieś, że męczysz się z łaciną.
Powodzenia w takim razie! :)
I weny!
Megi :* Dzięki za obecność! Tak, mam to w planach - takie zasłużone wakacje po ciężkim roku akademickim. Co do zimy, to jest to jeszcze odległy termin, ale nie kryję, że bardzo o tym wyjeździe marzę :) Buziaki!
UsuńJejciu jaki długi! Ale dałam radę:) Jestem strasznie ciekawa co się wydarzyło pomiędzy Damianem, a Leną. A Sandra od początku mi się nie podobała :P
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i weny:* Jak będziesz miała chwilę zapraszam do siebie:)
Potrafię pisać dłuższe, gdy już najdzie mnie faza ;) Jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o zranioną dumę. Sandra to taka "ulubienica" wszystkich dziewczyn, które kibicują Gregorowi, ja również nie darzę jej sympatią, bo ogólnie nie sprawia wrażenia zbyt miłej. Buziaki :*
UsuńTęsknię za zimą i za skokami :( za tą świąteczną atmosferą i zimowym klimatem :( dzieki Twojemu opowiadaniu przenosze sie wstecz, do zimy, do emocji związanych ze skokami :)) kocham Cię za to bardzo!!!
OdpowiedzUsuńJa również tęsknię za zimną, bo to jest mój czas i wtedy czuję się najlepiej! ;) Fajnie wiedzieć, że ktoś mnie kocha, chociażby tylko za to, że publikuję swoje wypociny w sieci ;) Pozdrawiam!
UsuńWspaniały rozdział! I jeszcze taki dłuuugi... ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że mnie tu tak długo nie było, a i Ciebie rzadko widywałam na blogspocie, więc nie miał mnie kto informować na nowościach tutaj. A żałuję bardzo!
Ale wracam i mam nadzieję, że ty również będziesz tu regularnie.
Na początku napiszę tylko jedno słowo: TAK! <3 Hahahaha
Ślepy i głupi Thomas w końcu uświadomił sobie, że popełnił największy błąd w swoim życiu. Wychodzi na to, że rzeczywiście pomylił prawdziwą miłość ze zwykłym porządaniem. No bo wiadomo...Sandra to niczego sobie jest, ale jednak w środku to ona nic nie ma. A przecież ładna figura nie wystarczy do trwałego związku! :P No i Thomas się o tym przekonał.
Szkoda tylko, że tak późno... Kiedy już stracił przyjaciela. I właśnie uświadomił sobie poza tym, że najważniejszy jest dla niego Gregor, a nie jakaś tam panienka. Ale że początkowo wybrał ją, to musiał za to oddalić się od Shlieriego. Zranił go i to bardzo, jeszcze do tego ta ich 'bójka'. Wielka szkoda!
Mam nadzieję, że Thomas pozbędzie się tej dziuńki, i że wróci do przyjaciela skruszony, ze spuszczoną głową i przeprosi za to, że odbił mu kobietę. Choć wydaje się to trochę nierealną wizją. Bo żeby skoczek mu wybaczył, to potrzeba do tego duuużo empatii.
No i pojawia się bardzo ciekawa, ale jednocześnie przerażająca sprawa z Damianem. Co stało się między nim a Leną? Dlaczego on teraz chce się na niej zemścić? Z tego, co tu wyczytałam, zrozumiałam tyle, iż Damian jest jakimś psychopatycznym dziennikarzem, który swoją profesję (dziennikarstwo) wykorzystuje do zranienia swojej byłej kobiety. Ja to mam taką wizję, że on w przeszłości, kiedy z nią był, był bardzo zazdrosny i nieznośny, może nawet ją bił, a ona z nim zerwała, co bardzo go rozwścieczyło. No i teraz, jak to mówią - masz babo placek ;d Mam tylko nadzieję, że nie uda mu się zniszczyć szczęścia Lenki i Gregorka, które ewidentnie rośnie na naszych oczach <3
P.S. Popieram olix :)) Ja też właśnie sobie przypomniałam, jak wiele daje mi to opowiadanie. Dzięki tobie wracam do przeszłości, może niedalekiej, ale jednak. I teraz, w tym letnim okresie, kiedy króluje piłka nożna, ja przypominam sobie o pewnym wspaniałym, neco zapomnianym niestety sporcie, jakim są skoki ♥ Pisz jak najdłużej i jak najwięcej, bo ja nie należę do osób cierpliwych :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://strefa-id.blogspot.com/
Droga caro, muszę Cię przeprosić - zaniedbałam czytanie Twojego opowiadania i szczerze się do tego przyznaję. Musisz mi to wybaczyć, bo zapewniam, że tam wrócę. Zjada mnie ciekawość jak pokierowałaś losami bohaterów, a zarys fabuły pamiętam, nie utonął w czeluściach mojej kiepskiej pamięci zawalonej tonami bzdur, które musiałam przyswoić do egzaminów ;) Dziękuję też pięknie za ten obszerny komentarz - to prawdziwy zaszczyt i przyjemność dostawać takie i czytać! Widać, że zapoznałaś się z treścią rozdziału, a nie ma nic lepszego niż czytelnik, który naprawdę chłonie tekst, a nie tylko przeskakuje wzrokiem po akapitach. Jeszcze raz dzięki. Pozdrawiam!
UsuńDobrze... Rozdział jest napisany z kilku perspektyw. Perspektywę Gregora, a właściwie Leny, mamy dopiero pod koniec. Te wszystkie poboczne postacie dostarczają temu opowiadaniu smaczku, który jest już rzadko spotykany w opowiadaniach, albo ja trafiam tak niecelnie.
OdpowiedzUsuńJak zrozumiałam, to Gosposia Gregora i jego rodziny to tak naprawdę siostra jego "matki", która jest biologiczną matką Gregora, bo ojciec Dżordżiergo zabujał się w niej na swoim własnym weselu? Trochę to skomplikowane. Na dodatek jak znam życie to siostrunia zabrała dziecko i wychowała je jak własne, tylko dlatego, że kochała ojca Gregora za bardzo. Czyli tak... Nienawidzę Angeliki, Sandry, Tomusia, Damiana i tatusia Dżordżusia...? Tak? Bo nie wiem czy mam dobrą interpretację. Na dodatek ten durny Damian się napatoczył, najchętniej to bym go wykastrowała, wypchała, spaliła w kominku, zalała octem na kilka miesięcy, wystawiła później na słońce, a na koniec wysłała wyżej wymienionym osobą w częściach :)
Duśka z tą gazetą to mnie dygła. Chyba złapał (cham jeden i prostak) Lenkę i Gregora w ogrodzie i (bez żadnych wyrzutów sumienia i zasad moralności) wysłał je do gazety. A ja chciałam być dziennikarką.. W sumie nadal chcę, ale nie śledczą i nie chcę pisać o sprawach prywatnych. Odrobinę przyzwoitości :)
Mam nadzieję, że najbliższy rozdział powie nam coś o relacjach łączących tych wszystkich ludziów, bo mam lekką zawiechę i próbuję to rozgryźć. I niech się pojawi mamusia... Byłaby konfrontacja twarzą w twarz :D
Pozdrawiam i z całego serducha życzę sukcesów Olik - to jest Daily... A obojętnie :D
Oliwio, chyba niecelnie trafiasz, bo znam co najmniej kilkanaście opowiadań, które są godne polecenia. Jest jeszcze taka możliwość, że już wszystkie te najlepsze przeczytałaś, ale wciąż powstają nowe :) Jeśli chodzi o fabułę, to nic nie zdradzam, wszystko wyjaśni się wkrótce, bo zasiadam do pisania - tym razem wolna od wiszących nad głową terminów, egzaminów itp. Mam nadzieję, że wena dopomoże :) Pozdrawiam!
UsuńJa to będę powtarzać zawsze, ale to opowiadanie ma w sobie niesamowity klimat. A z każdym kolejnym rozdziałem tylko się utwierdzam w tym przekonaniu.
OdpowiedzUsuńBrawo, Thomas! W końcu przejrzał na oczy. Jak to mówią- lepiej późno niż wcale. Nareszcie dotarło do niego, że to co czuł do Sandry było tylko chorym i chwilowym pożądaniem, które on pomylił z miłością. I do czego to ich doprowadziło? Do niczego dobrego. Sandra jest pustą egoistką. Zdradzała Gregora, a teraz chce go mieć tylko dla siebie, bo nie może do siebie dopuścić myśli, że on woli Lenę? Przecież to chore...Oj jeszcze pokaże pazurki, tego jestem pewna.
Dobrze wywnioskowałam, że gosposia pracująca w wilii jest siostrą mamy Gregora, która była zakochana w jej ojcu? O masakra, ten też dobry. Chwila po ślubie, a ten się nagle ocknął, którą siostrę kocha bardziej. Coś mi się wydaje, że jedną z tych mrocznych tajemnic może być to, że Gregoro jest jej synem, a nie Angeliki.
Damian to wstrętna szuja i nic więcej. Zakład, że Dunia przyniosła gazetę, na której pierwszej stronie znajduje się zdjęcie Leny i chodzącego Gregora? Jeśli tak to teraz rozpęta się prawdziwe piekło.
Mimo wszystko szkoda, że im przerwała tą akcję w kuchni, bo gorąco było, oj gorąco :D
Buziaki ;*
Nie wiem czym ten klimat się objawia, ale skoro Wy go czujecie, to ja się bardzo cieszę :) Dobrze wnioskujesz, bardzo dobrze! Co tam w tej gazecie nadrukowali, to się okaże wkrótce. Pozdrawiam! :*
UsuńNo to może zaczne od tego że rozdział jest genialny! uwielbiam to opowiadanie. Gregor i Lena.... ta "para" jest bardzo intrygujaca. Ciekawa jestem czy w końcu beda razem , bo nie ukrywam że kibicuje im od poczatku :* no nic zobaczymy co bedzie dalej. mam tylko nadzieje ze nikt im nie przeszkodzi w szczesciu. czekam na nastepny rozdzial i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńOla
Dziękuję za komentarz i obecność, Olu :) Pozdrawiam cieplutko :*
Usuńkiedy zaczniesz cos tu dodawac? bo juz nie moge sie doczekac co bedzie dalej :*
OdpowiedzUsuńOla :)
Jestem w trakcie pisania rozdziału :) Myślę, że w tym tygodniu coś się pojawi.
UsuńCzytam twoje wszystkie blogi i śmiem stwierdzić że każdy z nich jest inny , niezwykły. Uwielbiam czytac twoje opowiadania i powiem szczerze : podziwiam cie za to że masz tyle pomyslow i to dobrych pomyslow. Mam nadzieje że kiedys bede miala zaszczyt kupic jakas twoja ksiazke :* mam nadzieje że wkrotce cos tu sie pojawi <3 teraz pozostaje mi zyczyc tobie wielu sukcesow , weny i przede wszystkim radosci z tego co piszesz , pozdrawiam Angela :***
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię, Angelo :* Jest mi bardzo miło ze świadomością, że lubisz moje opowiadania. Pozdrawiam cieplutko!
Usuńmam takie pytanie , co ile dodajesz rozdzialy?
OdpowiedzUsuńNie robię tego regularnie, ale też nie obiecywałam, że tak będzie. Piszę, gdy mam wenę, chęci, no i... czas.
UsuńChciałabym poinformować Cię o dodaniu Twoich blogów do spisu opowiadań poświęconych skoczkom narciarskim. Twoje blogi mają w liście następująco numery 11 i 12. Jeżeli chcesz coś zmienić w swoich zgłoszeniach, kieruj się do zakładki Spam. Byłoby mi miło, gdybyś dodała gdzieś link do mojego bloga (jeśli to zrobisz to poinformuj mnie również w Spamie).
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie.
Dzięki! ;)
UsuńZnalazłam twój blog dzisiaj i od razu pochłonęłam go całego. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to najlepszy blog o Gregorze jaki w życiu czytałam. Wszystko jest idealne i super się czyta. Jest mi smutno, że nie ma kolejnych rozdziałów bo ta historia jest wyjątkowa. Nie jest to typowy schemat wszystkich blogów, czyli ona poznaje jego i bum wielka miłość i fajerwerki na niebie. Ten blog pozwala skłonić się do refleksji daje do myślenia. Podziwiam Cię za tego bloga i mam nadzieję, że jeszcze do niego wrócisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miśka
PS. Jeśli wrócisz na bloga mogła byś mnie o tym jakoś poinformować?