***
Śniło
mu się, że umiał latać... To był piękny sen - jeden z tych,
które po przebudzeniu dają złudzenie przebywania w innym, lepszym
świecie, gdzie wszystko idzie po naszej myśli i mamy pełną
kontrolę nad losem.
Euforia
dosłownie rozsadzała jego ciało, gdy otworzył oczy i westchnął
zaskoczony. Obudził się nagle, zanim ten wspaniały wytwór jego
wyobraźni mógł się skończyć - nie doleciał do celu.
Otaczało
go światło - białe, ostre i rażące. Zamrugał kilkakrotnie, a
wrażliwe oczy zaczęły dokuczliwie piec. Podniósł rękę do
twarzy, by choć trochę sobie ulżyć. Palce miał sztywne, jakby
dawno nimi nie poruszał, a na wierzchniej stronie dłoni czuł mały
dyskomfort, jakby ktoś wbijał w nią grubą igłę, lub coś
podobnego. Gdzie jestem? - pomyślał, będąc wciąż pod wpływem
wrażeń ze snu. Nie pamiętał niczego. Wiedział tylko, że jest i
żyje, bo czuł rytmiczne uderzenia swojego serca i w pewnym sensie
je... słyszał. Nie, to były jakieś ciche, mechaniczne piknięcia,
gdzieś niedaleko jego głowy.
Drgnął,
odsłaniając twarz. Palący blask powrócił, ale delikatniej, niż
poprzednio. Leżał na miękkim materacu, a nad jego głową
rozciągał się szeroki sufit, który był źródłem tego światła.
Pomieszczenie pogrążone w ciszy, przerywanej jedynie tym
uciążliwym, regularnym odgłosem pikania było prawie puste -
zauważył to zaraz po uniesieniu dziwnie ociężałej głowy.
Duże
drzwi wyposażone w sporych rozmiarów szybę, przez którą mógł
dojrzeć jedynie rozmazane zarysy sylwetek ludzi. Stolik o metalowych
nogach, stojący niedaleko okna. Kilka krzeseł.
Szpital
- przeszło mu przez myśl, a głowa z powrotem opadła na miękkie
poduszki. Był w szpitalu...
Obrócił
głowę w lewo. Rząd migających kontrolek i monitor, a na nim
zielone linie i cyfry. Plastikowe rurki ciągnące się w dół z
wysokiego wieszaka obwieszonego przezroczystymi workami z jakimś
mętnym płynem, aż do jego ręki. Wbito mu wenflon, i to właśnie
było źródło tego dziwnego kłucia. Odruchowo zacisnął palce na
pościeli - co się stało?
Nagle
usłyszał skrzypienie drzwi. Ktoś wszedł do środka, ale Gregor
nie mógł widzieć tej osoby, bo kierując się jakimś dziwnym
impulsem, zacisnął oczy. Udawał, że śpi. Osoba nachyliła się
nad nim - poczuł ruch powietrza i znajomy zapach, ale nie mógł
sobie przypomnieć skąd go znał. Ciepły i słodki, dobrze mu się
kojarzył.
Dom...
Tak, zapach jego domu, wiedział to już na pewno. Powieki drgnęły
lekko, ale pozostały zamknięte. Strasznie go korciło, by otworzyć
oczy i przekonać się kto był przy nim, ale ten głupi, wewnętrzny doradca mówił mu żeby tego nie robił. Pikanie przyśpieszyło równo
z oddechem.
— Czujesz
moją obecność, skarbie? — spytał znajomy, kobiecy głos. — Jestem tu... jestem...
Ciepła,
szorstka dłoń objęła jego policzek i ledwo widocznie wychylił
się w jej stronę. To było silniejsze niż rozsądek nakazujący mu
leżeć nieruchomo. Nie uległ jednak — leżał sztywno i dotyk
zniknął nagle, a pozostał tylko chłód powietrza. Drzwi znów się
poruszyły i pojawiła się kolejna osoba. Głośny stukot obcasów
rozniósł się po całym pomieszczeniu — ktoś szedł szybkim i
zdecydowanym krokiem, by zatrzymać się tuż obok łóżka.
— Mówiłam
żebyś nie przyjeżdżała tu sama — kobieta odezwała się
podniesionym tonem. Zapadła ciężka cisza, a Gregor dosłownie
wychodził z siebie, by powstrzymać drganie powiek.
— Chciałam
go tylko zobaczyć... — westchnęła ta druga, a jej głos pełen
był troski i trochę także rozpaczy. — Choć to już tyle lat, ja
nadal...
— Dość!
— przerwano jej nagle, więc zamilkła.
Nie
odezwała się już, a po pokoju poniósł się odgłos kroków, więc
Gregor wiedział, że wyszła. Dziwne było to uczucie, które go
nagle ogarnęło — chciał, by kobieta, kimkolwiek była, wróciła. Czy to była jego matka? Przecież mógłby tylko uchylić
powieki, odrobinę i na kilka sekund, by przekonać się kto przy nim
pozostał. Może wtedy przypomniałby sobie jej twarz... jak
wyglądała. Mógłby spytać co się stało. Dlaczego leżał w
szpitalnym łóżku i nie pamiętał niczego, mając w głowie
wielką, czarną dziurę? Nagle poczuł wielką senność i
prawie natychmiast zapadł się w otchłani własnego umysłu, czy tego
chciał, czy też nie...
Obudził
się po raz kolejny i zauważył, że pokój był pełen ludzi —
jego rodzina zgromadzona w jednym miejscu, skupiona w kręgu pod
oknem. Rozmawiali cicho, nie zwracając na niego uwagi.
— Dają
nam pięćdziesiąt tysięcy za wywiad na wyłączność, tuż po
tym, jak się wybudzi — odezwał się ojciec, drapiąc się po
wyłysiałej przedwcześnie głowie. — To powinno wystarczyć na
kilkudniowe uspokojenie tych pacanów... Co ja bym dał, żeby się
odczepili.
— Pięćdziesiąt
na początek wystarczy, a kolejni chętni będą musieli dać więcej,
albo nici z informacji — wtrąciła się Sandra.
— Nie
możecie go tak sprzedawać! — odezwała się kobieta o głosie,
który kojarzył mu się z domem i dobrym jedzeniem, lecz nie był
głosem jego matki, jak wcześniej myślał. — Jego duch jest
daleko stąd, a wy nad łóżkiem dzielicie jego majątek! To nie po
bożemu tak...
— Znasz
chyba miejsce swoje i tej... tej... naiwnej wiary — przerwała jej
osoba, którą uważał za najważniejszą w swoim życiu. —
Szkoda, że nie byłaś taka święta, gdy... wtedy... — zacięła
się w swoich oskarżeniach i po pomieszczeniu rozniósł się jej
szloch.
— Jest
coś o czym nie wiem? — spytała zdezorientowana Sandra, a Gregor
zawtórował jej mentalnie. Wciąż był zbyt otumaniony, by móc
całkowicie logicznie myśleć, ale sens słów docierał do niego
wprost, choć z małym opóźnieniem.
Pieniądze,
zawsze były tylko pieniądze. Od jego najmłodszych lat, od
pierwszych sukcesów. Forsa, szmal... mogli spać na banknotach.
Jeśliby chciał, mógł przychylić nieba im wszystkim razem, i
każdemu z osobna... szkoda tylko, że oni to niebo chcieli siłą
ściągnąć sobie sami.
Wstrząsnął
nim niepohamowany gniew, ale nie mógł nic zrobić — jego głowę
wcisnęli między jakieś skórzane pasy, więc podnosił ją tylko
odrobinę, a nogi rwało mu spore obciążenie. Ręce miał wolne,
ale wciąż zbyt słabe, by nimi poruszać. Tuż obok jego głowy
pikała rytmicznie maszyna, a oni nic nie słyszeli. Być może wcale
nie chcieli słyszeć...
Nie
miał pojęcia kiedy zasnął, ale wybudził się nagle, oddychając
głośno. Stojąca przy łóżku Angelika odwróciła głowę w
stronę okna, więc nie mogła widzieć Gregora marszczącego brwi,
gdy z wielkim uporem zabraniał sobie otwarcia oczu. Przez jej twarz
przemknął grymas — ta kobieta doprowadzała ją do szału! Wciąż
się wtrącała, wciąż chciała mieć z nim kontakt, po tylu
latach...! Przecież zrobili wszystko tak, jak należało. Ta
historia wydawała się tragiczna, lecz patrząc z perspektywy czasu,
sprawy ułożyły się pomyślnie. Gregor i Lucas żyli w zgodzie,
wprost przepadali za sobą, nie znajdując podstaw by wątpić... w
swoje pokrewieństwo. Ahhh, stare demony wróciły i znów znalazły
miejsce w sercu Angeliki, tak zgnębionym i skołatanym głęboko
skrywaną tajemnicą.
Trzasnęły
drzwi, więc spojrzała w tamtą stronę, widząc Sandrę, która
wyglądała na zmęczoną i przekwitłą czterdziestolatkę, a nie
kobietę w kwiecie wieku. Jasne włosy miała potargane, skórę
szarawą, miejscami zaczerwienioną i źle pokrytą podkładem, a jej
szczupłe nogi dosłownie tonęły w zbyt szerokich spodniach. Jak to
możliwe, że Gregor potrafił tak za nią szaleć? Zwykła,
przeciętna dziewczyna... No cóż, Angelika z własnego
doświadczenia wiedziała, że cicha woda brzegi rwie — jej
siostra... tak, młodsza, brzydsza, gorsza siostra... Ona...
— Dlaczego
tak mi się przyglądasz? — spytała Sandra, zajmując miejsce tuż
przy głowie Gregora. — Nie zdążył mi zrobić dzieciaka, więc
nie zastanawiaj się czy brzuch będzie widoczny zanim on się obudzi
— prychnęła, wyciągając dłoń i przelotnie pogłaskała
śpiącego po policzku. Ani drgnął, a skórę miał ciepłą i
wyglądał jakby tylko na chwilę przymknął powieki.
— Nie
miałam tego na myśli, moja droga — Angelika zdobyła się na
wymuszony uśmiech i usiadła na krześle naprzeciw swojej niedoszłej
synowej. — Po prostu wyglądasz na zmęczoną i wyczerpaną, więc
zrozum, że się martwię.
Dzieliło
je łóżko Gregora, i jak na ironię było też jedynym ich
łącznikiem. Angelika wciąż zastanawiała się jak to możliwe, że
Gregor zwrócił uwagę na osobę tak przeciętną i zimną, jaką
była Sandra, a sama Sandra tonęła w rzece pełnej niepewności, bo
nagle wydało jej się, że chyba wolałaby być gdzie indziej...
Wciąż rozpamiętywała te upojne momenty ze swoim ukochanym —
tym, który potrafił dać jej prawdziwą rozkosz i pokazywał jej
rzeczy o jakich nie miała pojęcia. Nie to co Gregor — człowiek
zamknięty w sobie, humorzasty i skupiony jedynie na sukcesach. Nie
tego pragnęła, nie tego też potrzebowała, ale była z nim, bo...
musiała.
— Sponsor
się wycofa, jestem tego pewna... — głos Angeliki był cichy
niczym tłumione westchnienie i napięty, więc spojrzała na nią,
wracając z dalekiej drogi własnych myśli. — Musimy pójść na
ich propozycję. Jeśli... jeśli on się nie wybudzi, to... będzie
nasz koniec.
Donośne,
miarowe pikanie aparatury monitorującej Gregora było jedynym
źródłem dźwięku, który zakłócał panującą tam ciszę.
Mierzyły się przez chwilę spojrzeniami. Sandra poprawiła
wysuszone włosy i skupiła wzrok na paznokciach, z których
odprysnął krwistoczerwony lakier.
— A
co z Lucasem? — rzuciła obojętnie.
— Lucasa
do tego nie mieszaj — skrzywiła się starsza. -
On
ma swoje sprawy, a zainteresowanie mediów jest ogromne... Nie chcę
stracić jedynego syna — odpowiedziała, a przy ostatnich słowach
załamał jej się głos.
Żadna
z nich tego nie zauważyła — nogi Gregora, skryte pod cienką
kołdrą drgnęły gwałtownie, a on sam otworzył szeroko oczy, by
natychmiast je zamknąć. Lucas... jedyny syn... jego matka... nie
jego matka... Serce przyśpieszyło, co natychmiast dało się
słyszeć, ale one były zbyt skupione na sobie.
— Przecież
Gregor wciąż żyje... Masz dwóch synów — odezwała się ta, której głos rozpoznał najprędzej ze wszystkich i skojarzył go z
twarzą. Sandra... jego Sandra.
Chciał
wyciągnąć dłoń i dotknąć jej... była mu potrzebna, jak
zwykle, gdy był w dołku... Zawsze mógł na nią liczyć, a w
tamtym momencie czuł, że materac zapadał się pod nim i wciągała
go w swoje czarne czeluście ogromna dziura w ziemi.
Często
czuł się inny. Wiedział, że coś było nie tak... ale nigdy nie
spodziewałby się, że jego matka... mogła wcale nią nie być. Ta
świadomość przyszła tak nagle, że zmęczone serce nie nadążyło
z pompowaniem gwałtownie płynącej krwi i Gregor stracił
przytomność, cicho i pokornie, nie walcząc z własnym ciałem, jak
to miał w zwyczaju.
Gdy
otworzył oczy po raz kolejny w pomieszczeniu panował półmrok, a
jedynym źródłem światła była ta przeklęta świetlówka
zainstalowana tuż nad łóżkiem, która raziła jego oczy. Przez
chwilę przyzwyczajał wzrok, mrugając szybko i marszcząc brwi. Coś
go drażniło... hałasy, dziwne i przytłumione. Napiął zwiotczałe
mięśnie, bolało jak diabli! Chciał poruszyć nogami, ale wciąż
były unieruchomione, a jakiś ogromny ciężar sprawiał, że mógł
jedynie trzeć piętami po materacu. Wygiął kręgosłup, opierając
się na łokciach, ale głowa wciąż pozostawała w tej dziwnej
uprzęży, więc po chwili opadł na poduszki. Westchnął nerwowo.
Uniósł się delikatnie, potoczył wzrokiem po pokoju i zamarł...
Miała
zamknięte oczy, a między jej brwiami pojawiła się zmarszczka.
Różową wargę przygryzała tymi cholernie białymi zębami, za
których wybielanie oczywiście zapłacił... Wyglądała jak
człowiek spragniony wody na pustyni, albo jak ktoś cierpiący w
agonii. Cóż za nieopisany ból musiał jej sprawiać ten facet!
Nie
zauważyli go. Gregor nie mógł uwierzyć w to, co widział — w
to, co się działo tylko klika metrów od jego łóżka. Sandra...
Nawet nie pomyślałby, że mogła pragnąć kogoś innego. Nie
spodziewał się, że byłaby zdolna do czegoś takiego... Cholera,
byli w szpitalu!
Patrzył
na to wszystko, nawet nie mrugając. Zdradził ją kiedyś... wiele
razy. Twarze tych wszystkich młodych i ładnych dziewczyn zlewały
się mu w jedno, bo myślał, że Sandra była mu wierna, a on się
przecież tylko bawił. To wszystko było dla sportu, dla
rozładowania napięcia, dla zabawy...
Widział
w jej zaczerwienionej, napiętej z wysiłku twarzy coś, czego nigdy
nie pokazywała, gdy byli razem — pasja... nie, to była... miłość.
W tamtym momencie jego zazwyczaj sztywna, idealna narzeczona była
prawdziwą sobą, nic to, że wciśnięta między szybę, a jakiegoś
faceta. Pokazała twarz, której nie był świadom. To zabolało go
najbardziej, lecz sekundę później ten szerzej nie nazwany facet,
który posuwał jego Sandrę, odwrócił chwilowo głowę w bok —
mignął charakterystyczny uśmiech i zarys szczęki.
— Thomas?
— szepnął Gregor z prawdziwą zgrozą i opadł na poduszki, całkowicie zaszokowany. Gdy tamci doprowadzili się wzajemnie do szczytu, jego serce, po raz pierwszy w życiu złamane, biło
zbyt głośno i za szybko, choć nie było w pokoju osoby, która by
się tym przejęła.
LENA
***
—
Co się tu dzieje? — ryknął
rozeźlony, znajomy mi głos, sprawiając, że wyrwałam się ze snu
nagle i gwałtownie.
Ból
kumulował się gdzieś w okolicach nosa, promieniując na całą
twarz tak, że drętwiały mi usta i policzki. Czułam ciepłą
substancję spływającą po moich wargach, ale nie miałam
wystarczająco dużo siły, by unieść dłoń i sprawdzić co to
było. Zaczęłam się krztusić...
—
Pomocy — wychrypiałam,
usiłując przewrócić się na bok, a kolejna fala kleistej mazi
buchnęła z mojego nosa prosto na białą, zimną posadzkę, na
której leżałam.
Krew...
Otworzyłam szerzej oczy, wierzgając nogami. Krwawiłam, i to mocno.
Nade mną górował sufit, jasny i surowy, rozświetlony ostrym
światłem małych żarówek. Targana nudnością i zawrotami głowy
podniosłam się do pozycji siedzącej i omiotłam pomieszczenie
nieprzytomnym wzrokiem.
To
był korytarz, ten sam, przez który wcześniej szłam... no właśnie,
gdzie? Co się stało? Musiałam się przewrócić i niefortunnie
upaść, ale... nie, to nie to. Prawda dotarła do mnie w
zatrważającym tempie — uderzyła mnie... to Sandra posłała mnie
na kafelki! Ścigała mnie, a wraz z nią Thomas, przyjaciel Gregora.
Przyjaciel... przyjaciel? Musiałam zacisnąć powieki, bo bałagan i
szum myśli w mojej głowie sprawiał, że kompletnie nie mogłam się
skupić na wspomnieniach. Kątem oka zauważyłam jakiś ruch, ale
równie dobrze mogło być to złudzenie.
Powoli
obejrzałam się za siebie — byli tam, oboje. Sandra stała bliżej
mnie, wyprostowana, z wyrazem krańcowego zdziwienia na wytapetowanej
twarzy, przyciskając dłoń do ust — zapewne tą samą, którą
mnie znokautowała. Thomas cofał się powoli tyłem w stronę drzwi
od...
—
Pokój... — szepnęłam,
wciąż nie spuszczając z nich wzroku. Zaczynałam sobie przypominać
coś, co nastąpiło zanim wylądowałam na podłodze, ale wciąż
było to zagmatwane i niewyraźne, a w dodatku wyprowadzało mnie z
równowagi ich dziwne zachowanie. Wyglądali na przerażonych, gdy
bez mrugnięcia wpatrywali się w jeden punkt.
—
Co się tu dzieje? —
powtórzył ten sam głos, a ja natychmiast spojrzałam tam, gdzie
oni, bo doskonale go znałam. Nie dalej jak kilka chwil wcześniej
prosił mnie bym zamknęła oczy... Wróciły wspomnienia, nagle i gwałtownie — wiedziałam już dlaczego Sandra mnie uderzyła. Widziałam ich... chciałam powiedzieć Gregorowi, i to natychmiast, ale gdy tylko go ujrzałam, znów zapomniałam o wszystkim innym.
To,
co zobaczyłam, spowodowało, że prawie straciłam przytomność po
raz kolejny — Gregor był tam, u szczytu schodów, gniewny jak
zwykle i pełen tłumionej złości, w całej swojej krasie. Jego
oczy rzucały gromy, a pięści zaciskał tak mocno, że wypukłe
żyły na przedramionach i ścięgna napięły się do granic
możliwości, sprawiając, że wstrzymałam oddech. Wyglądał jak
książę ciemności — wysoki, zły i niezaprzeczalnie piękny. Nie
to jednak było najważniejsze — gapiliśmy się na niego,
całkowicie zaskoczeni i pozbawieni tchu, bo on... stał.
Stał
na dwóch nogach, bez żadnej podpórki, a obok niego nie było ani
śladu wózka inwalidzkiego — jego wiernego kompana od wielu, wielu
dni...
No way no way! W takim momencie? Czytając ostatnie fragmenty tego rozdziału prawie wstałam ;o. Fantastyczny <3. Czekam na więcej ;) mam nadzieję, że szybko się pojawi kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na sesjach :)
Dokładnie w takim momencie :) Rozdział pojawi się szybko, mam teraz wolne aż do 27 stycznia sialalalala ♥ Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
UsuńZamurowało mnie... Powiem tylko jedno, proszę, błagam o kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :) Postaram się napisać i dodać jak najszybciej. Pozdrawiam!
UsuńCzyli jednak usłyszał :) Mało tego - wstał, i POSZEDŁ zobaczyć co się dzieje. Cóż... Może Gregor udawał swoje kalectwo po to, aby móc się dowiedzieć komu tak naprawdę na nim zależy.
OdpowiedzUsuńOczywiście jak zwykle chylę przed Tobą czoło i czekam z ogromną niecierpliwością na następny rozdział.
Amelia
(mam nadzieję że nie wyzbyłaś się zupełnie fazy romansu :))
Wiesz, Lena nie należy do cichych osób, mimo wszystko :) Narobiła trochę wrzasku, a on słysząc jej krzyk... a może jednak nie dlatego wstał? :P Dziękuję za komentarz :*
UsuńKurcze, w życiu bym sie nie spodziewała takiego zakończenia, rozdzial swietny jak zawsze ;**
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko :*
UsuńSiedzę ze szczeną do podłogi i nie wierzę w to co czytam :O
OdpowiedzUsuńOn chodzi, to był on w klubie, jest sprawny, czemu to ukrywał no co jest?!
Scena przejściowa, ale ile to wyjaśniło. W szpitalu bum gosposia najprawdopodobniej matką Gregora, czego już się prędzej domyślałam, ale też siostrą pani Angeliki, what to hell. Na nic więcej mnie w tym momencie nie stać, jestem w stanie szoku.
Wielka szkoda,że do Zakopca nie pojechałaś, dziś się na podium nie udało wskoczyć ale trzymamy kciuki za jt :) Pozdrawiam :*
P.S. u mnie coś nowego ;)
Ha ha, cieszę się, że troszeczkę Cię zaskoczyłam :) Nie wiadomo czy to Gregor był wtedy w klubie. Jeśli chodzi o gosposię to dobrze celujesz, a wyjaśni się też co za historię ukrywa Angelika. Szkoda mi Zakopca, bo miałam już wszystko przygotowane i zaplanowane, niestety sprawy osobiste mnie zatrzymały i wszystko przepadło. Dziękuję za komentarz i już pędzę na kolejną porcję Twoich dzieł. Pozdrawiam :*
UsuńŚwietne! Jak on może tam stać? Jakim cudem ?! To niemožliwe. Błagam dodaj jak najszybciej kolejny rozdział. Czyli co kochana ferie zaczęłaś :D ? Ja owszem. Pozdrawiam i weny ;*
OdpowiedzUsuńA i owszem, ferie zaczęłam :) Jeśli można to tak nazwać, bo czeka na mnie stos notatek, które muszę wkuć na egzamin :P Obecnie jednak wypoczywam razem z moim ukochanym... laptopem :) Gregor może wszystko, zapamiętaj to sobie :P Dzięki za komentarz!
UsuńJuż od ostatniego rozdziału domyślałam się, że Gregor jednak chodzi ! Skomplikowana, przemyślana fabuła, stopniowo uchylane rąbka tajemnicy. Kocham to! Po prostu cud, miód i orzeszki! Chociaż, nie wiem czy to adekwatne określenie, bo życie mojego Gregorka nie jest take słodkie ; )
OdpowiedzUsuńDobrze myślałaś :) Mam nadzieję, że jednak zdziwisz się, gdy uchylę kolejnego rąbeczka tej tajemnicy :) Dziękuję za komentarz :*
UsuńNie wiem czy mnie pamiętasz ale zacznę od rozdziału bardzo ciekawie piszesz , twoje blogi są w sposób cudowny opisywany masz cudowny talent i powinnaś pisać książki. Ja czekam na rodzial na blogu o Andim i Laurze . Twoja fanka (pamiętasz jeszczs mnie z wywiadera ? )
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
Hej, jak mogłabym zapomnieć! :P Cieszę się bardzo, że podoba Ci się moja pisanina, to dodaje skrzydeł i ochoty do dalszego pisania :) Co do książek, to obecnie wolę je czytać, i to w nadmiarze, jeśli tylko mam czas. Chciałabym kiedyś pisać, szczególnie fantastykę, bo moje wyobraźnia jest dość spora. Dziękuję Ci za komentarz i oczywiście odwiedzę Twoje blogi :*
UsuńNO BEZ JAJ! OMG! No wiedziałam że on może chodzić! Wiedziałam! :)
OdpowiedzUsuńCały rozdział to bajka pochłonęłam go momentalnie, chcę więcej :)
Rozdział mega! A egzaminy dobrze zdane? :P
PS. Jakbyś się kiedyś nudziła zapraszam na http://karty-histori-naszej-milosci.blogspot.com/
Ba! Wiadomo, że wiedziałaś :) Jednak nie jest to tak proste jak się teraz wydaje. Zaliczyłam wszystko oprócz jednego egzaminu, który wciąż jeszcze przede mną. Mam dobrą średnią, lepszą niż mogłam się spodziewać :) Jestem prze szczęśliwa i mam wielki power do pisania :) Wpadnę na Twojego bloga. Pozdrawiam :*
UsuńGratuluję dobrych ocen :) I życzę dobrego wyniku z tego ostatniego!
UsuńDzięki fest :P
Usuńhejka. długo trzeba było czekać na nowy rozdział,ale opłacało się naprawdę,kiedy nn ,bo czekam z niecierpliwością ,fajnie masz ja ferie zaczynam dopiero za miesiąc ,mam nadzieję ,że to szybko zleci,.
OdpowiedzUsuńPS.od początku podejrzewałam ,że Gregor jednak nie jest sparaliżowany.
Już nie jest, ale wiedz, że był niesprawny :) W dodatku nie od razu po wypadku na skoczni^^ Następny rozdział będzie niedługo, miałam przerwę, bo przygniotło mnie prawdziwe życie i obowiązki. Dziękuję za komentarz :*
UsuńTen rozdział jest po prostu cudowny. Jak mogłaś go przerwać w takim momencie? Takich rzeczy się nie robi.. No dobra, wybaczę ci to, wybaczę ci też, że musieliśmy tyle czasu na niego czekać, bo jest najzwyczajniej w świecie cudowny. Kurcze. Jesteś taka zdolna. Tak pięknie to wszystko opisujesz. Podziwiam Cię normalnie. Ciekawi mnie co będzie dalej. No dobra zjawił się Gregor. Oni już wiedzą, że jednak chodzi. Ale co dalej? Wywali ichz domu? Mam nadzieję. Już widzę oczyma wyobraźni jak wywala Sandrę i Morgiego z domu a Laurą się ładnie opiekuje:) Dobra, poniosło mnie. Pozdrawiam gorąco i zapraszam do siebie (chociaż nie jestem nawet w połowie tak dobra jak ty):
OdpowiedzUsuńdone-with-the-wind.blogspot.com
Dużo weny i przyjemnego uczenia się ci życzę :)
Dziękuję za te miłe słowa, choć nie wiem czy na nie zasłużyłam :) Gregor jest w pełni nieprzewidywalny i ma kompletne papiery na wywalenie z domu całej trójki (bo kto bogatemu zabroni?) jednak są pewne powiązania, które nie pozwolą mu tego zrobić. Lena zostanie, no chyba, że sama zwieje gdy to wszystko w końcu do niej dotrze. Kto ją tam wie... :P Dziękuję za link, na pewno wpadnę :) Pozdrawiam cieplutko :*
Usuńo mój dobry Boże, brak mi słów...
OdpowiedzUsuńfakt, że rodzina Gregora to okropni materialiści i że Angelika nie jest jego biologiczną matką (chyba domyślał się, kto nią jest...) jest niczym w porównaniu do tego, że Schlieri stanął na nogi... zaskoczyłaś mnie, spodziewałam się, że Gregor jeszcze będzie na wózku inwalidzkim a tutaj proszę - wstał z niego.
coś czuję, że Gregor zostawi Sandrę i będzie z Leną...
po raz kolejny czuję, że moje opowiadania przy Twoim to jakieś gnioty których nie warto publikować, Ty piszesz tak genialnie, że płakać mi się, że ja tak nie potrafię.
oczekuję następnego rozdziału z wielką niecierpliwością.
życzę baaardzo duuużo weny, chęci, czasu, inspiracji i pomysłów. pozdrawiam gorąco :*
Nie możesz tak twierdzić — każdy ma swój własny styl pisania. Ja też miałam tak, że czytając opowiadania Alice czy Megi po prostu zagryzałam wargi, bo nie byłam tak dobra jak one, nie umiałam przelać myśli w słowa tak jakbym chciała. Później powiedziałam sobie dość... i zaczęłam pisać po swojemu :) Jeśli opisujesz to, co myślisz, to masz już połowę sukcesu. Takie jest moje zdanie :)
UsuńGregor był z Sandrą, bo... tak mu było wygodnie. Szkoda tylko, że prawdziwe emocje na jej twarzy mógł ujrzeć dopiero w takim momencie. Zawiedli go wszyscy, maska sławy spadła i został on... zwykły facet. Lena ma swoją przeszłość, więc wpędzić ją w związek nie będzie łatwo :) Pozdrawiam! Głowa do góry :)
ło kurwa O.O
OdpowiedzUsuńto ten,przeczytałam wszystko i czekam na kolejny x
Dzięki za komentarz :)
UsuńZbieram szczękę z podłogi, totalnie. Czekałam na rozdział, no i w końcu się doczekałam :D Domyślam się, kim jest matka Gregora. No i przeczuwałam, że Gregor jednak umie chodzić. A scena, w której Lena widzi go jako księcia ciemności... wyobraziłam sobie ciemność, te schody i Gregora, za którymi widać błyskawice xD
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to szkoda mi Schlieriego. Cała rodzina widzi w nim tylko maszynkę do zarabiania pieniędzy. To jest bardzo przykre.
No cóż, pozostaje mi czekać na następny :)
Pozdrawiam! :)
Wyobraźnia działa u Ciebie podobnie jak i u mnie :) Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*
UsuńDlaczego musiałaś przerwać w takim momencie, no dlaczego?!
OdpowiedzUsuńAle tak w ogóle to uwielbiam Twoje opowiadanie, jest super!
I nie katuj nas długo, dodawaj następny rozdział! :)
Pozdrowienia :)
Dziękuję za komentarz :) Jakbym nie przerywała w takich momentach, to nie wróciłabyś żeby sprawdzić co dalej :P Pozdrawiam.
UsuńAle, że co? Że Gregor chodzi? Muszę pozbierać swoją szczenę :D
OdpowiedzUsuńTak zaczynając od początku to jednak wszystko słyszał. Tak podejrzewałam i nawet nie chcę sobie wyobrażać jak on się musiał czuć, tak leżąc w tym szpitalnym łóżku. Tajemnica owiana jest tajemnicą. Matka, który mówi, że ma jedynego syna...Czyli, że Gregor nim nie jest? To w takim razie kogo? Gosposi? W dodatku widział jak jego Sandra bez żadnych skrupułów pieprzy się na parapecie z Thomasem...No to chyba za dużo jak na parę chwil. Naprawdę nie wiem, co bym zrobiła w takiej sytuacji, ale pewnie popadłabym w ruinę. I może Gregor chciał się tak jakby troszkę na nich zemścić i później już udawał, że nie może chodzić? Ach, tyle domysłów, a tylko Ty jedna znasz odpowiedź ;)
Całuski ;*
Wszystko wyjaśni się... na końcu :P Dziękuję za komentarz :) Pozdrawiam!
UsuńPowiem tak: zajrzałam tu trzeci raz. Wystarczyło, żeby przekonać mnie do nadrabiania wszystkich rozdziałów... XD
OdpowiedzUsuńI GREGOR CHODZI???!!!!!!!!!!!!!! Pisz kolejny bo oszaleję!! :P
Do trzech razy sztuka :) Pozdrawiam!
UsuńFantastyczny rozdział! ^^
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie. Jak czytam mam wszystko przed oczami, Gregora, Lenę, ten pokój, szpital... Czekam na kolejny rozdział i udanego odpoczynku :*
Dziękuję za komentarz :*
UsuńAle długi! Nieźle namieszałaś. A ja jeszcze do pewnego momentu mu współczułam... że niby biedny.Gregor.... Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział- w takich momentach to się nie kończy, moja droga :) Trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńMieszanie to wielka przyjemność, mam nadzieję, że się w tych wątkach nie pogubię, choć mam je rozpisane i ułożone. Właśnie w takich momentach się kończy :D Pozdrawiam :*
UsuńZapraszam do siebie :) Dopiero zaczynam
OdpowiedzUsuńhttp://born--to--fly.blogspot.com/
Początki są trudne :)
UsuńOjejuu.... biedna Lena ;(
OdpowiedzUsuńAle i wielki szok,bo ...Gregor wstał z wózka... czekam jak to się dalej potoczy... ;) pisz szybko ;)
Wstał, wstał :) Chyba mu się znudziło to siedzenie :P Pozdrawiam!
UsuńWiedziałam, wiedziałam! :D Wszystkie moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. :) Te dotyczące jego prawdziwej matki jak i tego, że Gregor tylko udaje, że nie może chodzić. Świetny rozdział. Czekam na to co zrobi Gregor w tej sytuacji. Czy będzie bronić Leny i czy jej pomoże?
OdpowiedzUsuńPisz szybciutko następny rozdział, bo już nie mogę się doczekać! :)
Pozdrawiam! ; *
Bo Wy wszystkie jesteście takie mądre, że nie mogę wymyślić żadnej tajemnicy, której byście nie odgadły :P Ehhh... ciężkie życie me :) Piszę kolejny, może dam radę wstawić jeszcze dzisiaj :) Pozdrawiam! :*
UsuńJak zwykle zabrakło mi słów. Po prostu genialnie.
OdpowiedzUsuńGregor chodzi? WTF/? Jak? Teraz tylko ciekawi mnie jego reakcja. :D
A co do samego skoczka i Leny to mam ochotę po prostu złapać ich za głowy i sama sprawić żeby się pocałowali (Kiss Now!)
A sama zapraszam na swoje kolejne wypociny na
http://one-direction-one-step-one-life.blogspot.com/
Buziaki ;*
Ha ha, złapać ich za głowy i zmusić :D Dobre... Gdyby tylko się tak dało :) Dzięki za komentarz i link (One direction? Chodzi o zespół?^^) Pozdrawiam :*
Usuń