wtorek, 3 grudnia 2013

4


 ***

  W jego prośbie było coś tak szczególnego, że prawie natychmiast zawróciłam. Próbował udawać niedostępnego i obojętnego na cały świat, ale ja dokładnie wiedziałam, że tak naprawdę rozpaczliwie łaknął towarzystwa.
   Zbliżyłam się, powoli, by go nie spłoszyć - mógłby znów zamknąć się w szczelnych ścianach swojego umysłu, a ja zrobiłam już zbyt wiele, żeby tak łatwo to zaprzepaścić.
   - Nie musisz się wstydzić swojej samotności - powiedziałam, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Jestem tu razem z tobą, rozumiem cię i nie mam zamiaru oceniać.
   Wzdrygnął się gwałtownie, więc szybko ją zabrałam. Rozluźnienie przyszło dopiero po dłuższej chwili. Wszystko byłoby dobrze - znalazłam już sposób, by go podejść, wiedziałam co zrobić żeby powoli się przede mną otworzył - gdyby nie to, że zwyczajnie się go bałam. Wydawał się taki nieobliczalny, nawet ze swoim kalectwem. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z kimś tak zniszczonym od środka. Co innego słuchanie o różnych przypadkach podczas nudnego wykładu, a co innego przebywanie w pobliżu samego poszkodowanego. Każdy ruch i nawet jedno złe słowo mogły sprawić, że ten cały mur jego pozornej obojętności mógł runąć, a tylko on trzymał go jeszcze w ryzach.
   - Nie jestem... samotny.
   Mówił pewnie, ale to jak ciężko przełknął ostatnie słowo, tylko potwierdzało moje przypuszczenia. Sam, całkiem sam ze swoją głową. Zamknięty w czterech ścianach, a za towarzyszy miał tylko wózek i komputer, który bez przerwy odtwarzał jedno i to samo nagranie. Kto by nie zwariował?
   Chwilowo zacisnęłam powieki, by dodać sobie odwagi, po czym znów spróbowałam dotknąć jego ramienia. Wiedziałam, że troskliwy dotyk może zdziałać cuda, więc starałam się być delikatna i nie skupiać się na głupich myślach, które nagle zaczęły nawiedzać mój umysł - jak wspaniałe było uczucie moich palców na silnym, męskim ramieniu...
   Tym razem się nie poruszył. Cisza, która panowała wokół zaczęła ciążyć, gdy mój oddech znacznie przyśpieszył i stał się płytki. Co się ze mną dzieje? Mimowolnie przesunęłam dłonią po gładkim materiale swetra i tylko samymi czubkami palców musnęłam ciepłą skórę, tuż nad wystającym obojczykiem. To było cholernie silniejsze ode mnie.
   - Nie lubię, gdy dotyka mnie ktoś obcy - warknął niskim tonem, a ja zapłoniłam się aż po same cebulki włosów. Durna kretynko, miałaś go pocieszyć, a nie obmacywać jak jakaś napalona fanka, których ma zresztą w nadmiarze!
   Zabolał też fakt, że nazwał mnie obcą, choć przecież tak właśnie było.
   - Wybacz - bąknęłam tylko, stojąc przy nim jak słup soli i przyciskając dłoń do piersi. Moje serce waliło jak dzwon i w żaden sposób nie mogłam tego opanować.
  Zbierałam się w sobie, by zrobić wreszcie coś pożytecznego, gdy krople ciężkiego, marznącego deszczu uderzyły w okno. Podniosłam wzrok - na zewnątrz było już ciemno, choć godzina do późnych nie należała. Wiatr szarpał gołymi gałęziami drzew, aż uginały się prawie do ziemi. W pokoju słychać było donośny szum i świst powietrza płynącego wśród bezkresnych terenów i ocierającego się o ściany willi. Zrobiło mi się zimno na samą myśl o czekającym mnie powrocie do mieszkania.
   - Dlaczego tu przyszłaś? - spytał po długim czasie milczenia.
   Głos miał już miękki i cichy, choć lekko schrypnięty, jakby wydobywanie go z siebie przychodziło mu z trudem. Zdążyłam przysiąść na skraju pościelonego łóżka. Wzrok coraz bardziej przyzwyczajał do panującego półmroku, więc widziałam więcej i lepiej. Pokój był duży i urządzony z przepychem, a bogactwo i jakość mebli stały na bardzo wysokim poziomie. Westchnęłam w duchu - mieć tak dużo, a tak naprawdę nie mieć nic. Los był taki ironiczny i niesprawiedliwy. 
   Wspomniałam swój dom rodzinny, ciepło płynące ze starego pieca, w którym mama każdego ranka wypiekała świeży chleb. Nie byliśmy majętni i często po prostu brakowało pieniędzy na większe przyjemność, ale mieliśmy coś, czego nie da się kupić nawet za największe pieniądze - mieliśmy siebie nawzajem. Rodzinę, która była ze sobą zawsze i wszędzie, nie zważając na okoliczności. Czy zdrowe relacje w rodzinie liczyły się w życiu najbardziej? Doskonały przykład miałam tuż przed sobą.
   - Pytałem o coś!
   Znów pojawiła się ta władcza nuta w jego twardym głosie. Oczami wyobraźni widziałam już jak mocno zaciskał zęby i w złości marszczył nos. Co miałam mu powiedzieć? 
   - Dla pieniędzy - wypaliłam i było to jak najbardziej szczere.
  Chyba go zatkało... albo po prostu sam też tak sądził. Patrzyłam w jego stronę z niepokojem, a gniewny profil i zmarszczone czoło przyprawiały mnie o dreszcze. Choć człowiek na wózku prawie zawsze wydawał się słaby i kruchy, to Gregor uosabiał raczej dumnego króla na swoim tronie. Nie wiedziałam w którym momencie znudzi mu się moje towarzystwo i zwyczajnie wywali mnie na zbity pysk.
   - Mam dużo pieniędzy. Bierz ile chcesz... ja ich już nie potrzebuję.
   Narastała w nim rezygnacja, a ja gorączkowo szukałam sposobu, by jakoś odwrócić jego uwagę i sprawić, by przestał być taki obojętny na wszystko. Blada poświata bijąca od monitora wyostrzyła jego rysy, wyglądał więc odrobinę upiornie.
   - Masz tu jakąś reklamówkę? - spytałam, podnosząc się łóżka.
  Podążył za mną wzrokiem - zdziwiony, ale widocznie zainteresowany.
   - Reklamówkę? - spytał ironicznie, jakby sam fakt posiadania przez niego reklamówki był nie do pomyślenia. Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się tajemniczo.
   - Torbę, worek... cokolwiek - kontynuowałam.
  Uniósł w górę kształtne brwi, był zdezorientowany. Wcale nie pasowała do niego taka nieporadna mina, tracił wtedy połowę swojego dzikiego wdzięku.
   - Nie wiem o co ci chodzi - zezłościł się nagle.
  Prawie mogłam poczuć jak napięły się ścięgna na jego przedramionach. Ups. Błąd, pani psycholog. Błąd! Uciekaj jak najdalej, pacjent ma bardzo długi zasięg rąk...
   - Muszę w coś zapakować te wszystkie pieniądze, które właśnie mi zaoferowałeś - wypaliłam szybko, zanim zdążył się obrócić albo rzucić we mnie jakimś sprzętem, bo tym razem nie miał przy sobie żadnej miski z owsianką.
    Patrzył na mnie... intensywnie. Pal licho moje kiepskie poczucie humoru, ale musiałam coś zrobić, żeby nie pogrążył się całkowicie w tej swojej otchłani rozpaczy. Zagryzłam wargę z zażenowania. Pomyśli, że jestem stuknięta. Bo taka właśnie jesteś - odpowiedziałam sobie.
   Nie wiem, czy to mój urok osobisty, czy może jego równie kiepski zmysł żartów sprawił, że po chwili namysłu mogłam podziwiać jak lekko, acz wyraźnie, drgnęły mu kąciki ust. Sukces, proszę państwa! Polejcie mi szampana. 
   Walczył ze sobą dosyć długo, ale przegrał - parsknął wesołym śmiechem, który brzmiał, tak jak brzmieć powinien, czyli jakby długo nie był używany. Ucieszyłam się w duchu i chyba zaświeciły mi się oczy, gdy tak na niego patrzyłam. Oddech uwiązł mi w gardle. Gregor miał w sobie coś takiego... Trudno było mi to nazwać słowami, nawet we własnej głowie.
   Opamiętał się nagle i widocznie przeraziło go to, że dał się wyciągnąć ze starannie pielęgnowanej skorupy w tak prosty sposób. Zmarszczył czoło i znów powrócił zły i naburmuszony Gregor.
   - To było kiepskie - mruknął i jednak obrócił się w stronę komputera.
   - Bo takie miało być - rzuciłam obrażona.
  Znów mignęły światła, gdy uruchomił znany mi już filmik. Wkurzyłam się, i to bardzo. Niewiele myśląc, obróciłam się na pięcie i pognałam w stronę drzwi, jednak wcale nie zamierzałam wyjść. Z wielką premedytacją nacisnęłam włącznik na ścianie i pomieszczenie zalał piekący jasny blask, który aż poraził mi oczy, a moich uszu dotarł przeraźliwie głośny krzyk rozpaczy.
   Gregor kulił się na wózku i zasłaniał głowę rękami. Pięści zacisnął we włosach, mocno. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Po raz pierwszy w życiu widziałam dokładnie prawdziwą ludzką słabość.
   - Zgaś - zajęczał błagalnie, wciąż się chowając.
   - Nie ma mowy! - uparłam się, choć strach sparaliżował mnie od stóp do głów.
   - Zgaś to cholerne światło! - ryknął tym razem, waląc pięścią w kolano.
  Łzy stanęły mi w oczach - wyglądał, przysięgam na samą siebie, jakby był opętany. Czułam zimno, przeraźliwe wręcz zimno i tylko wielka siła woli powstrzymała mnie w tamtym momencie przed ucieczką. Nie wzdrygnął się, ani nie skrzywił z bólu pod wpływem uderzenia w niesprawną kończynę, ale jego twarz oszpecił grymas innego cierpienia - tego wewnętrznego.
   - Nie patrz na mnie!
   - Dlaczego? - spytałam spokojnie.
   Chciałam, żeby wyrzucił to z siebie. Żeby ubrał swoje demony w słowa.
   - Bo... bo... - jąkał się, jakby walczył z sobie tylko widoczną barierą, a jego oddech był urywany i spazmatyczny. Miotał się na wózku, byłam pewna, że za chwilę z niego spadnie.
   Tak szybka zmiana nastroju - od naturalnego śmiechu po atak paniki. Byłam całkowicie i niemożliwie wręcz przerażona! Nie zastanawiałam się długo i  nagle kucałam już przy wózku, nie dbając o to, czy mnie odtrąci, a może nawet uderzy. Złapałam jego dłonie - zimne i wilgotne - i ścisnęłam w swoich, dla odmiany ciepłych. Szarpał się jeszcze przez chwilę, choć niezbyt mocno jak na młodego, wysportowanego mężczyznę.
   - Gregor - szepnęłam cichutko i wiedziałam, że mnie usłyszał.
   Znieruchomiał, a chwilę później otworzył oczy - duże, bardzo ciemne o nienaturalnie powiększonych źrenicach. Oddychał ciężko, ustami. Zauważyłam, że były suche i spierzchnięte. Okropnie drżał.
   Coś się między nami stało w tamtym momencie - nie przeszła iskra, nie spadł grom z jasnego nieba. To nie to... Poczułam się... poczułam, jakbym była we właściwym miejscu i czasie. Patrzyłam w te oczy pełne tajemnic i za wszelką cenę chciałam sprawić, by znów powróciła w nie nadzieja. Nie było to spowodowane czysto zawodową chęcią niesienia pomocy. On mi się zwyczajnie... podobał. Ciągnęło mnie do niego... i  jego rannej duszy, choć z drugiej strony nieźle mnie też przerażał. Być może to właśnie ta ciemna strona jego psychiki sprawiła, że nie widziałam już dla siebie odwrotu.
   - Zostanę z tobą... - słowa płynęły same. - Nie będziesz już sam.
   Śledziłam wzrokiem kontury jego twarzy - w jasnym świetle wreszcie mogłam widzieć wszystko wyraźnie i to, co zobaczyłam, zaparło mi dech w piersiach. Był cudowny w ten wspaniały sposób, w jaki może być tylko mężczyzna. Efektowny... czy jakoś tak. Magnetyzujące spojrzenie sprawiło, że nie mogłam się ruszyć, choć przecież wiedziałam, że muszę...
   Nie mam pojęcia które z nas poruszyło się pierwsze - ja czy on - ale nagle poczułam jego szorstkie, spragnione usta na swoich i było to... no cóż, intensywne. Z gardła wyrwał mu się krótki, cichy jęk, który odbił się echem w mojej głowie. Zanim zdążyłam się opamiętać, on już się odsunął, a ja opadłam na chłodną podłogę, całkowicie bez sił.
   - Przepraszam - wymamrotał speszony.
   Zdezorientowana i ogłuszona dotknęłam warg czubkami palców. Moje oczy musiały być wielkie i okrągłe z wrażenia. Smak, zapach, bliskość... zbyt wiele, za szybko...
   - Tak dawno - szepnął tęsknie z niemałą nostalgią. - A ty jesteś dziewczyną...
   Zerwałam się gwałtownie. Uciekać, uciekać! Nie mam pojęcia czy zdążył mnie zawołać, bo jak oparzona sfrunęłam po schodach i wybiegłam na śnieżny dziedziniec z mocnym postanowieniem rzucenia się w pierwszą zaspę, na którą trafię.

31 komentarzy:

  1. No nie wierzę! Jeju już myślałam że Gregor jej coś zrobi XD
    Jak fajnie że dodałaś rozdział :) Powtarzam się ale kocham to opowiadanie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh jak mi go szkoda, taki biedny zagubiony, ale miejmy nadzieję, że to się zmieni!
    Czekam na nowego gościa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nowy gość to moja ostatnia wielka skokowa miłość, która odżyła po latach :D

      Usuń
  3. bardzo mi się podoba :) czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny,świetny i jeszcze raz świetny *.* Wow. Myślałam,że wyjdzie z podbitym okiem,a tu co... Pocałował ją! Pocałował. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Ciągnie mnie by poznać tych bohaterów,a w szczególności jego. Tyle opow.czytałam o Gregu ,ale ani jedno nie pokazywała Grega w taki sposób. Jak to czytam to czuję się tak magicznie. Czekam na kolejny rozdział. A ty jak chcesz to wpadnij sb też na Toma do mnie. A info dla cb jako czytelniczki :rozdziały u mnie są zawsze w weekendy. Pozdrawiam i weny :*;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Wpadnę także na Toma (jak to brzmi :P) gdy skończę pisać rozdział na mój drugi blog :) Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. pokochalam-oczy-twe.blogspot.com
      Miłego czytania ;) PS Dopiero zaczynam :D

      Usuń
  5. Przekonałaś mnie tym rozdziałem do twojego Gregora. ;) Naprawdę mi go żal. Stracił wszystko, co kochał ale z drugiej strony zobaczył, że w obliczu tragedii sława i pieniądze nie przydają się. Przyznam się, że nie myślałam że tak szybko uda się Lenie do niego dotrzeć, nie mówiąc już o tym pocałunku. :) Kurczę to naprawdę świetna historia!
    Czekam na kolejny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś wcześniej narzekał na powolną akcję, więc pozwoliłam sobie wtrącić wątek uczuciowy :P Nie martw się, nie planuję tu ckliwego romansidła, oj nie! Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  6. Ja tam lubię takie "powolne" akcje dużo bardziej niż te historie, gdzie wszystko dzieje się zwariowanie szybko. Wtedy można się przyjrzeć temu co się dzieje, zrozumieć kontekst, sytuację bohaterów. Tutaj atmosfera jest niepowtarzalna. Idealnie pasuje ten obrazek jaki zamieściłaś poniżej. Ta cała atmosfera sprawia, że czekam na każdy kawałek z niecierpliwością, dlatego strasznie się cieszę, że tym razem nie trzeba było długo czekać.

    Gregor tu jest fascynujący (mimo że to nigdy nie był mój ulubiony bohater nigdzie) i ja też mam tak, że się go z jednej strony boję, a z drugiej mnie do niego ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tak naprawdę "naprawdę" piszemy razem ;)

      Usuń
    2. Skubaniec, nie? Wywołuje takie skrajne uczucia. Niektórzy faceci już tak mają... Dziękuję Ci pięknie za komentarz :*

      Usuń
    3. Wkradł mi się błąd? Bardzo przepraszam!

      Usuń
    4. To ja przepraszam, że się czepiam, ale tak mam :D Błędy i literówki zawsze się zdarzają, ja za każdym razem, jak czytam mój rozdział to znajduję kolejne.

      Usuń
    5. A swoją drogą to nawet Megi się nie udało przekonać mnie do Gregora, a tutaj to go chyba nawet lubię.

      Usuń
    6. Nie szkodzi, cieszę się, że wytknęłaś mi ten dziecinny błąd. Konstruktywna krytyka jest u mnie mile widziana :)

      Usuń
    7. Widocznie ja mam słabszą wolę i uległam sile perswazji naszej Megi :P

      Usuń
  7. Wchodzę na bloggera a tu taka niespodzianka! :D Rozdział naprawdę świetny. A końcówka mnie rozwaliła. Oczywiście pomijam świetną kreację Gregora, ale główna bohaterka jest mistrzynią! :D Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Miałam taką nadzieję, że przy końcówce ktoś chociaż uniesie brwi :P

      Usuń
  8. Patrz kto się zjawił! :D
    Wczoraj nawet nie miałam sił, by czytać, więc nadrabiam sobie dzisiaj :)
    I zrobiłam to z czystą przyjemnością. A tak się wczytałam w szczegółach, że aż mam wypieki na policzkach. Płoną mi niesamowicie, jak ktoś chce się ogrzać, to proszę bardzo, odstąpię ;)
    Ten rozdział był przecudny, dopełnieniem tych poprzednich! I biję wielkie brawa dla bohaterki, że psychologia na coś się jej przydała!
    Takiego Gregora mało kto zna i sobie wyobraża, więc to sprawia, że człowiek tutaj zostaje i chce go poznać, rozgryźć go w swoim nieobliczalnym, nieprzewidywalnym zachowaniem.
    Co tu dużo jeszcze gadać!
    Też cię kocham, zagłosowałam, że czytam i cieszy mnie bardzo, że wena Ci na Schlieriego dopisuje <3
    Pozdrawiam i weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, królowa blogów w moich skromnych progach :P
    Dziękuję Ci pięknie za komentarz i za kliknięcie w ankietę, teraz widzę, że jednak spora grupka czytelniczek tu zagląda, a to mnie niezmiernie cieszy :) Patrz co narobiłaś - ja, kiedyś zagorzała przeciwniczka Gregora, piszę o nim opowiadanie :P Ludzie się zmieniają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że niby ja "Królowa blogów"?!? Ty się dobrze czujesz?
      Proszę cię bez takich tytułów, nie zasługuję na nie xD
      Natomiast jestem dumna, że udało mi się przyczynić się do tego, że inaczej spoglądasz na Gregora od pamiętnego słowa "Czy ja nie jestem dobry?" :>
      Oj uwierz mi, nawet nie wiesz jak się ludzie zmieniają :)

      Usuń
    2. Zobaczyłam w nim człowieka, a nie maszynę do wygrywania :) Oglądając konkursy i patrząc na niego mam wrażenie, że jest już trochę zmęczony tym wszystkim.

      Usuń
    3. No widzisz! :D
      Jednak jak człowiek chce to popatrzy sercem, a nie oczami, bo to co na wierzchu nie zawsze jest prawdziwe ;)
      Też mam takie wrażenie, że jest już trochę zmęczony, aczkolwiek boję się, że jeśli zdobędzie złoty medal to zrezygnuje ze skoków, bo ma już wszystko, oprócz tego najważniejszego medalu :(
      Mam nadzieję, że do tego droga daleka :D

      Usuń
    4. Nie martw się, Stoch podkradnie mu złoto :) Schlieri może zaczekać do kolejnych Igrzysk, a Kamil już nie bardzo, choć nie mówię, że nie da wtedy rady :D Złoto musi być w naszych domach, naszych sercach... bla bla :D

      Usuń
    5. Nie no ja się zgadzam z Tobą całkowicie :D
      No ale, różne rzeczy mu mogą po głowie chodzić xD

      Usuń
    6. Ja nie mam nic przeciwko, żeby nasi chłopcy zmusili Gregora, by skakał do czterdziestki, odbierając mu po drodze wszystkie złote medale olimpijskie ^^

      Usuń
    7. I ja się dołączam :) Gregor ma już tyle trofeów, niech teraz postoi w cieniu naszych orzełków :)

      Usuń
  10. zaczęłam dzisiaj czytać i jestem pod wrażeniem, Gregor przypomina mi upiora w operze, nie wiem czemu :D dodatkowe jak sb wyobrażę ich odpowiedzi po niemiecku... :D

    OdpowiedzUsuń