***
Zbudowali ci klatkę ze złota oraz diamentów
Najpiękniejsze miejsce, gdzie możesz się zestarzeć
Podarowali ci księżyc i poczęstowali kłamstwem
A wszystkim, czego chciałeś była wolność, by lecieć...
Najpiękniejsze miejsce, gdzie możesz się zestarzeć
Podarowali ci księżyc i poczęstowali kłamstwem
A wszystkim, czego chciałeś była wolność, by lecieć...
***
- Jego stan nie uległ poprawie od ostatnich dwudziestu czterech godzin - głos lekarza był cichy i zdecydowany. Miał wprawę w przekazywaniu tego typu diagnoz rodzinom pacjentów - robił to często, a w ostatnich czasach zdawało mu się, że nawet zbyt często.
Osoby zgromadzone przy dużym szpitalnym łóżku spojrzały w stronę leżącego na metalowym wyciągu młodego mężczyzny - wyprostowany i usztywniony, miał nogi obciążone kilkukilogramowymi odważnikami, a głowę otoczoną skórzaną uprzężą, co może wyglądało śmiesznie, gdyby tylko komukolwiek z rodziny tego nieszczęśnika było wtedy do śmiechu.
- Co to znaczy? - spytała opryskliwie młoda blondynka, zrywając się nagle ze swojego miejsca. - Mieliście go już wybudzać, a on ciągle śpi!
Lekarz westchnął w duchu - czy oni naprawdę sądzili, że chłopak, który dosłownie roztrzaskał się na ubitym śniegu wróci natychmiast do świata żywych? Przecież wciąż jeszcze był jedną nogą poza krawędzią... Cudem było to, że przeżył sam upadek i nie zginął na miejscu.
- Wprowadziliśmy go w stan śpiączki farmakologicznej, jak już państwa informowałem. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, a teraz pozostaje tylko czekać.
Dziewczyna zamrugała szybko, poruszając głową z niedowierzaniem.
- Niby na co mamy czekać? Jej głos stawał się coraz bardziej piskliwy, widać było, że ledwo nad sobą panowała.
- Na ruch natury. Gregor za naszym pośrednictwem wyciągał w jej stronę dłoń, a teraz czekamy na to, czy ona tą dłoń pochwyci - odpowiedział spokojnie, wycofując się w stronę drzwi. - Proszę nie tracić wiary.
Patrzyli za nim, dopóki nie zniknął w głębi korytarza. Wszyscy byli do siebie podobni - młoda kobieta, która trzymała nieprzytomnego za rękę, matka, ojciec, a także stojąca trochę na uboczu starsza kobieta z kryształowymi paciorkami wplecionymi między drżące palce. Modliła się, szepcząc bezustannie jak mantrę znane na pamięć formułki. Spośród nich, to właśnie ona wyglądała na szczerze wzruszoną i całkowicie przerażoną. Blondynka, narzeczona Gregora, trzymała się na dystans, krążąc po szpitalnym pokoju.
W samym kącie pomieszczenia, na twardym krześle siedział najmłodszy z całej grupy chłopak i obserwował to wszystko zdezorientowanych wzrokiem człowieka, który nie całkiem rozumie otaczającą go sytuację. Jego oczy wyrażały strach i zdumienie. Chyba nie dotarło do niego jeszcze, że jego starszy brat mógł już nigdy się nie obudzić.
- Mogę jechać do domu? - spytał, podchodząc do ojca i szarpiąc go za rękaw. Pamiętał o tym, że w ostatnich dniach zaniedbał treningi i całe jego ciało aż rwało się, by do nich jak najszybciej powrócić. Nie mógł pomóc bratu w żaden sposób, tym bardziej siedząc bezczynnie, niezauważany przez nikogo.
- Jedź, ja jeszcze zostanę - tylko tyle miał mu do powiedzenia ojciec.
Wyszedł więc, a oni nawet nie odpowiedzieli na jego pożegnanie, jedynie starsza siostra, odzyskawszy zainteresowanie otoczeniem, zerwała się, by wyjść za bratem.
- Wrócę niedługo - rzuciła w przestrzeń.
Wpatrywali się w leżącego bez ruchu Gregora - starszego syna, dumę rodziny oraz... główne źródło pokaźnego już majątku. Co robić? - pytały ich spojrzenia. Jak żyć dalej po czymś takim? Miał być niesamowity sukces i nieśmiertelna chwała, a jeden podmuch górskiego wiatru obrócił wszystko w proch.
- Sponsor się wycofa, jestem tego pewna... - napięty kobiecy szept rozniósł się po pomieszczeniu, tłumiony jedynie cichym i rytmicznym odgłosem maszyny kontrolującej pracę serca Gregora. - Musimy pójść na ich propozycję. Jeśli... jeśli on się nie wybudzi, to... będzie nasz koniec.
Ostra, zimna biel ścian tej szpitalnej izolatki była naprawdę przygnębiająca. Sandra westchnęła głośno, poprawiając przerzedzone pasmo włosów o rozdwojonych końcówkach - oto, co dostała za chęć doprowadzenia Gregora do ołtarza! Stres i brak snu zrobiły swoje, czuła się taka zmęczona i brzydka.
- A co z Lucasem? - spytała, tym razem przyglądając się swoim paznokciom.
Jej niedoszła teściowa, Angelika, skrzywiła się, co pogłębiło tylko widoczne na twarzy zmarszczki. Zestarzała się o jakieś dziesięć lat w ciągu jedynie kilku dni. Tak samo ojciec Gregora, który wrócił do domu, by wreszcie wziąć prysznic i chociaż przez chwilę odetchnąć.
- Lucasa do tego nie mieszaj. On ma swoje sprawy, a zainteresowanie mediów jest ogromne... Nie chcę stracić jedynego syna - odpowiedziała, a przy ostatnich słowach załamał jej się głos.
Sandra dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co usłyszała.
- Przecież Gregor wciąż żyje... Masz dwóch synów.
Angelika podniosła spanikowany wzrok, a jej spojrzenie znieruchomiało. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Prawie... prawie powiedziała coś, czego nie powinna nawet wspominać przy łóżku ledwo żywego Gregora.
- Tak, oczywiście. Przepraszam, jestem bardzo śpiąca - wyjaśniła.
Obie czuwały przy jego łóżku już bardzo długo, a każda z nich miała ku temu swój powód - różny, choć wiele je łączyło.
Przeszłości nie da się wymazać - to, co zrobisz, wyjdzie na jaw. Wcześniej czy później i z lepszym lub gorszym skutkiem. Każde kłamstwo, najmniejszy nawet fortel wypłynie z ukrycia w czeluściach twojego umysłu niczym gęsta, czarna ropa. Nie ukryjesz się. Nie uciekniesz.
Sądziły, że są dobrymi ludźmi. To tylko zwykła ludzka słabość - tłumaczyła sobie Sandra. Ukrywam to, bo go kocham - mówiła z przekonaniem w myślach Angelika. Dwie kobiety Gregora, dwie tajemnice, jeden cel - żeby się nie dowiedział.
- Proszę, pojedź do domu - Sandra położyła dłoń na chudym, żylastym ramieniu Angeliki. - Zostanę z nim do rana, a wtedy mnie zmienisz.
Ich spojrzenia się skrzyżowały - mętne i zmęczone tej starszej, a przebiegłe i uważne młodszej. Miały dobry kontakt, mimo wszystko. W pewnym sensie były do siebie bardzo podobne. Specyficzna więź łączyła je od dawna, choć może nawet nie zdawały sobie z tego sprawy.
- Dobrze.
Angelika dźwignęła się z krzesła, rzuciwszy jeszcze jedno pełne poczucia winy spojrzenie w stronę Gregora i natychmiast wyszła.
Cisza, która zapanowała w pomieszczeniu była przeraźliwa. Sandra nie lubiła milczeć, więc zaczęła nucić jakąś zasłyszaną wcześniej piosenkę, zupełnie bez ładu i składu. Wstała i podeszła do okna, obserwując ciemne, zimowe niebo. Widok nie poprawił jej humoru - miasto błyszczało światłami, pulsowało ruchem samochodów i ludzi, a ona tkwiła tam, zamknięta w czterech ścianach sterylnej aż do bólu izolatki i czuła, że powoli traci rozum.
Na ramiona wystąpiła jej gęsia skórka, gdy delikatny powiew zimnego powietrza naruszył martwą atmosferę. Nie dosłyszała cichego świstu zamykanych drzwi, bo rytmiczne pikanie maszyn skutecznie odwracało jej uwagę. Poczuła czyjąś obecność w momencie, gdy silne męskie ramiona owinęły się wokół jej talii, a obejmujący ją mężczyzna wtulił twarz w jej szyję. Drgnęła, zaskoczona, choć wiedziała już kim był - znała jego zapach i uczucie, którego doznawała, gdy jej dotykał.
- Jesteś wreszcie - szepnęła z ulgą, unosząc dłoń do jego głowy. Wplotła palce w gęste włosy i pociągnęła lekko, z zadowoleniem przyjmując jego natychmiastową reakcję. Mruknął i mocniej przyparł ją do parapetu. Krew w niej zawrzała - tak, to było to... pożądanie, pasja. Zupełnie inaczej, niż przy... tamtym.
- Możemy to zrobić tutaj? - spytał chrapliwie, ściskając ją zaborczo.
Uśmiechnęła się zmysłowo, przeciągając jak kotka. Kochała w nim tą spontaniczność i prostotę wyrażania własnych potrzeb.
- Nie wygłupiaj się. Może nas słyszy, a nie może się ruszyć? - spytała, mając na myśli leżącego niedaleko Gregora. - Wytrzymaj do jutra.
- Aż do jutra? - zdziwił się i nie dał rady uniknąć jęku zawodu. Miał miły głos, zawsze się nim rozkoszowała, zaraz po po innych jego przymiotach.
- Tak, przyjadę do ciebie zaraz rano. Muszę się wyspać.
Oboje parsknęli śmiechem na to stwierdzenie. Poczuła, że jego uścisk zelżał, więc powoli obróciła się na przywitanie łakomych ust, które natychmiast wpiły się w jej wargi. Zapomniała, że byli w szpitalu, a tuż obok leżał jej umierający narzeczony.
Nie liczyło się nic - tylko ten facet w jej ramionach. To nie była zwykła ludzka słabość, jak sobie wcześniej wiele razy tłumaczyła. Nie, to było coś zdecydowanie większego.
- Kocham cię, Thomas - wydyszała pomiędzy pocałunkami, tak bardzo złakniona jego ciała i... odpowiedzi.
Nie dostała jej - zareagował, ale inaczej, niż by się tego spodziewała. Posadził ją na parapecie i wziął to, czego chciał. Zawsze tak robił, a ona ulegała. Byle tylko to dostać... i oddać mu z nawiązką. Żeby nie zostawił jej tak szybko, jak zdobył.
Za jej plecami rozciągała się panorama nocnego miasta, gdzie zwykli ludzie w ich wieku śpieszyli się w wirażu codziennych obowiązków, braku pracy i pieniędzy. Oni byli inni... bogaci. Nie musieli się martwić takimi... codziennymi dramatami. Mieli swoje własne.
Nie mogli słyszeć coraz szybszego bicia serca Gregora, ani widzieć tego, że jego kończyny zaczęły drżeć lekko, poruszając obciążnikami. Nie mogli widzieć tego, że w pewnym momencie zaczął się wić i wyginać, jak w agonii.
Sandra i Thomas byli zbyt zajęci konsumowaniem swojego zakazanego związku, by w tamtym momencie być świadomymi czegokolwiek oprócz miejsca złączenia ich ciał.
Za jego plecami największy powód ich uczuciowego dramatu otworzył szeroko oczy i usłyszawszy dziwne, stłumione odgłosy, podniósł się chwiejnie, by ujrzeć coś, co spowodowało, że jakaś część jego serca na zawsze obumarła.
Minęło kilka kolejnych, ciężkich dni. Znów zgromadzili się wszyscy wokół jego łóżka, patrząc z coraz mniejszą nadzieją w oczach na rozciągnięte obciążnikami ciało. Wyglądał jakby spał, zdrowy i rumiany pod warstwą bandaży i blednących siniaków, ale wciąż się nie obudził.
Do wieczora zdążyli się znudzić swoim towarzystwem i ogólną monotonią panującą w szpitalu. Powoli cichły ożywione rozmowy, które wcześniej prowadzili, nieświadomi tego, że być może są słyszani. Wyczerpały się już tematy atakujących sponsorów, naglących zobowiązań i wciąż ubywających z rodzinnego konta pieniędzy.
Angelika podjęła w myślach decyzję, która mogła zaważyć na życiu jej syna... synów, a Sandra wciąż biła się z własnym umysłem i kiełkującym poczuciem winy, które skutecznie hamowało niesłabnące pożądanie jakie odczuwała. Już samo patrzenie na ten pamiętny parapet sprawiało, że się czerwieniła, więc usiłowała chować twarz, nieprzerwanie gapiąc się w okno.
Każdego z nich zmogła senna atmosfera, a gdy na zewnątrz zapadł kompletny, ciężki zimowy zmrok, wszyscy drzemali gdzie popadło. Dało się słyszeć donośne pochrapywania umęczonych ludzi wpadających w głęboki sen.
- Mamo...
Głos był tak słaby i cichy, że równie dobrze mógł być jedynie złudzeniem, lub przypadkowym pomrukiem zwiastującym chwilowy błąd aparatury monitorującej funkcje życiowe.
Śpiący na siedząco ojciec i brat nie zareagowali, tak samo jak wpatrzona w szybę jasnowłosa Sandra. Podniosły się za to głowy obu starszych kobiet, równocześnie i gwałtownie, jakby one same były kierowane nagłym, wewnętrznym impulsem. Spojrzały w stronę łóżka i starsza z nich, znów trzymająca różaniec w dłoni, zerwała się pierwsza.
- Woła mnie - szepnęła z naciskiem ta druga, młodsza i powstrzymała kobietę lodowatym wzrokiem.
Ruszyła w stronę łóżka oraz migających w półmroku kontrolek sprzętu, w który było ono wyposażone i po chwili trzymała już bezwładną dłoń chłopaka.
Objęła wzrokiem jego wymizerowaną i obitą twarz - miał otwarte oczy i usta, a spierzchnięte wargi drgały nieznacznie, jakby chciał coś powiedzieć, a nie mógł. Zacisnęła palce, nieświadomie wbijając mu panokcie w skórę.
- Mów do mnie, Gregor!
Jej wcześniejszy ruch zaalarmował dziewczynę, która także zbliżyła się do leżącego, ale trzymała się na uboczu, obserwując wszystko spod uniesionych brwi. Wyglądała na całkowicie zdezorientowaną i niepewną, a ręce trzęsły się jej niemiłosiernie. Prawdopodobnie po raz pierwszy miała do czynienia z taką tragedią, albo... nie spodziewała się, że Gregor jednak się obudzi.
- Nie zasypiaj! - zawołała matka, szarpiąc nieco zbyt mocno dłoń syna, w której wciąż umieszczony był plastikowy wenflon. - Wołajcie lekarza!
Podczas, gdy najstarszy wybiegł z pomieszczenia, pozostali znów otoczyli łóżko i z wielkim niepokojem patrzyli na walczącego ze snem Gregora, który z całych sił usiłował przedostać się przez barierę własnego organizmu, zbyt zranionego, by powrócić do rzeczywistości.
Obudził się na dobre już trzy dni później i tym samym wprawił lekarzy w osłupienie, bo w swoich kalkulacjach spisali go na straty, a także wzbudził westchnienia ulgi u swoich najbliższych, ponieważ oni także stracili wszelką nadzieję.
Przyjmował uściski i pocałunki, odwzajemniał je i wyglądał coraz lepiej. Pozwolono nawet, by mógł podnieść się lekko do pozycji siedzącej, wsparty poduszkami.
Jego narzeczona nie odstępowała łóżka ani na krok, czujna i dziwnie nieobecna myślami, a on głaskał jej dłoń delikatnie, dodając otuchy, a wewnątrz swojego umysłu zwyczajnie... krzywił się z najwyższą odrazą.
Patrzył na nią - dziewczynę, która trwała przy nim przez tak wiele lat, za co podziwiali ją nie tylko członkowie rodziny, ale też dziennikarze i fani. Jakież to poświęcenie być w związku z gwiazdą sportu! Tyle pokus, tyle możliwości zdrady, tyle plotek, a ona wciąż przy nim...
Chciało mu się płakać... albo nie, bo tak naprawdę chciał... po prostu zwymiotować. Oni wszyscy byli tylko złudzeniem. Wszyscy, nawet matka, po której nigdy się czegoś takiego nie spodziewał. Ojciec, jego największy kibic i mentor. Najgorsze było jednak to, że w jednej chwili runął mit Thomasa - dobrego przyjaciela.
Myśleli, że spał, pogrążony w śpiączce i dzielili nad nim jego pieniądze...
Myśleli, że ich nie widział i nie słyszał...
Myśleli, że tylko oni potrafią grać...
Mylili się.
- Lucas? Lucas Schlierenzauer?
Siedzący w studiu telewizyjnym ekspert skoków zimowych uniósł brwi, całkowicie zdumiony. Kojarzył nazwisko, i to doskonale, ale imię młodszego brata austriackiej mega gwiazdy skoków kompletnie nic mu nie mówiło. Wiedział, że ten młodzian trenował jakąś dyscyplinę, ale jaką? Ile miał lat? Cóż za gafa!
- Dokładnie tak. Lucas, który jak się teraz okazuje, potrafi skakać na nartach - odparł rozemocjonowany redaktor, rozkładając ręce w geście zdziwienia. - Zapowiada nam się iście historyczny przewrót w skokach narciarskich.
Starszy człowiek potarł czoło. Co mówić? Co mówić?! Kompletnie go zaskoczyli. Przecież ten Lucas dopiero był małym dzieckiem i wcale nie wspominało się o nim jako o skoczku. Dlaczego teraz... w takich okolicznościach? Kiedy jego rodzony brat cudem wyszedł z potwornego upadku i kompromitacji na igrzyskach? No tak... rzeczywiście. Pieniądze same nie popłyną, skoro główne ich źródło zniknie nagle z areny międzynarodowych zmagań.
- Doprawdy? Przepraszam, ale ten fakt jest dla mnie odrobinę... nowy - wymamrotał, zapominając, że śledziło go uważne oko kamery, a transmisję na żywo oglądało przed ekranami parę milionów ludzi.
- Proszę się nie martwić, bo to świeża sprawa. Sam jestem w szoku - redaktor ratował sytuację, nawet nie dając po sobie poznać, że coś poszło nie tak. - Tak się składa, że mieliśmy już fenomenalnego Gregora, a teraz, po jego nagłym zniknięciu, dostajemy kolejną wspaniałą maszynkę do wygrywania z domu Schlierenzauer!
Ekspert wciąż nie mógł w to uwierzyć, a wraz z nim wielu kibiców skoków narciarskich w Austrii, i nie tylko. Kim był młodszy brat Gregora i dlaczego nagle okazało się, że jednak umiał skakać? Skąd ta sensacja, no i najważniejsze - gdzie w tym czasie podziewał się sam Gregor i co się z nim działo?
Lekarz westchnął w duchu - czy oni naprawdę sądzili, że chłopak, który dosłownie roztrzaskał się na ubitym śniegu wróci natychmiast do świata żywych? Przecież wciąż jeszcze był jedną nogą poza krawędzią... Cudem było to, że przeżył sam upadek i nie zginął na miejscu.
- Wprowadziliśmy go w stan śpiączki farmakologicznej, jak już państwa informowałem. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, a teraz pozostaje tylko czekać.
Dziewczyna zamrugała szybko, poruszając głową z niedowierzaniem.
- Niby na co mamy czekać? Jej głos stawał się coraz bardziej piskliwy, widać było, że ledwo nad sobą panowała.
- Na ruch natury. Gregor za naszym pośrednictwem wyciągał w jej stronę dłoń, a teraz czekamy na to, czy ona tą dłoń pochwyci - odpowiedział spokojnie, wycofując się w stronę drzwi. - Proszę nie tracić wiary.
Patrzyli za nim, dopóki nie zniknął w głębi korytarza. Wszyscy byli do siebie podobni - młoda kobieta, która trzymała nieprzytomnego za rękę, matka, ojciec, a także stojąca trochę na uboczu starsza kobieta z kryształowymi paciorkami wplecionymi między drżące palce. Modliła się, szepcząc bezustannie jak mantrę znane na pamięć formułki. Spośród nich, to właśnie ona wyglądała na szczerze wzruszoną i całkowicie przerażoną. Blondynka, narzeczona Gregora, trzymała się na dystans, krążąc po szpitalnym pokoju.
W samym kącie pomieszczenia, na twardym krześle siedział najmłodszy z całej grupy chłopak i obserwował to wszystko zdezorientowanych wzrokiem człowieka, który nie całkiem rozumie otaczającą go sytuację. Jego oczy wyrażały strach i zdumienie. Chyba nie dotarło do niego jeszcze, że jego starszy brat mógł już nigdy się nie obudzić.
- Mogę jechać do domu? - spytał, podchodząc do ojca i szarpiąc go za rękaw. Pamiętał o tym, że w ostatnich dniach zaniedbał treningi i całe jego ciało aż rwało się, by do nich jak najszybciej powrócić. Nie mógł pomóc bratu w żaden sposób, tym bardziej siedząc bezczynnie, niezauważany przez nikogo.
- Jedź, ja jeszcze zostanę - tylko tyle miał mu do powiedzenia ojciec.
Wyszedł więc, a oni nawet nie odpowiedzieli na jego pożegnanie, jedynie starsza siostra, odzyskawszy zainteresowanie otoczeniem, zerwała się, by wyjść za bratem.
- Wrócę niedługo - rzuciła w przestrzeń.
Wpatrywali się w leżącego bez ruchu Gregora - starszego syna, dumę rodziny oraz... główne źródło pokaźnego już majątku. Co robić? - pytały ich spojrzenia. Jak żyć dalej po czymś takim? Miał być niesamowity sukces i nieśmiertelna chwała, a jeden podmuch górskiego wiatru obrócił wszystko w proch.
***
- Sponsor się wycofa, jestem tego pewna... - napięty kobiecy szept rozniósł się po pomieszczeniu, tłumiony jedynie cichym i rytmicznym odgłosem maszyny kontrolującej pracę serca Gregora. - Musimy pójść na ich propozycję. Jeśli... jeśli on się nie wybudzi, to... będzie nasz koniec.
Ostra, zimna biel ścian tej szpitalnej izolatki była naprawdę przygnębiająca. Sandra westchnęła głośno, poprawiając przerzedzone pasmo włosów o rozdwojonych końcówkach - oto, co dostała za chęć doprowadzenia Gregora do ołtarza! Stres i brak snu zrobiły swoje, czuła się taka zmęczona i brzydka.
- A co z Lucasem? - spytała, tym razem przyglądając się swoim paznokciom.
Jej niedoszła teściowa, Angelika, skrzywiła się, co pogłębiło tylko widoczne na twarzy zmarszczki. Zestarzała się o jakieś dziesięć lat w ciągu jedynie kilku dni. Tak samo ojciec Gregora, który wrócił do domu, by wreszcie wziąć prysznic i chociaż przez chwilę odetchnąć.
- Lucasa do tego nie mieszaj. On ma swoje sprawy, a zainteresowanie mediów jest ogromne... Nie chcę stracić jedynego syna - odpowiedziała, a przy ostatnich słowach załamał jej się głos.
Sandra dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co usłyszała.
- Przecież Gregor wciąż żyje... Masz dwóch synów.
Angelika podniosła spanikowany wzrok, a jej spojrzenie znieruchomiało. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Prawie... prawie powiedziała coś, czego nie powinna nawet wspominać przy łóżku ledwo żywego Gregora.
- Tak, oczywiście. Przepraszam, jestem bardzo śpiąca - wyjaśniła.
Obie czuwały przy jego łóżku już bardzo długo, a każda z nich miała ku temu swój powód - różny, choć wiele je łączyło.
Przeszłości nie da się wymazać - to, co zrobisz, wyjdzie na jaw. Wcześniej czy później i z lepszym lub gorszym skutkiem. Każde kłamstwo, najmniejszy nawet fortel wypłynie z ukrycia w czeluściach twojego umysłu niczym gęsta, czarna ropa. Nie ukryjesz się. Nie uciekniesz.
Sądziły, że są dobrymi ludźmi. To tylko zwykła ludzka słabość - tłumaczyła sobie Sandra. Ukrywam to, bo go kocham - mówiła z przekonaniem w myślach Angelika. Dwie kobiety Gregora, dwie tajemnice, jeden cel - żeby się nie dowiedział.
- Proszę, pojedź do domu - Sandra położyła dłoń na chudym, żylastym ramieniu Angeliki. - Zostanę z nim do rana, a wtedy mnie zmienisz.
Ich spojrzenia się skrzyżowały - mętne i zmęczone tej starszej, a przebiegłe i uważne młodszej. Miały dobry kontakt, mimo wszystko. W pewnym sensie były do siebie bardzo podobne. Specyficzna więź łączyła je od dawna, choć może nawet nie zdawały sobie z tego sprawy.
- Dobrze.
Angelika dźwignęła się z krzesła, rzuciwszy jeszcze jedno pełne poczucia winy spojrzenie w stronę Gregora i natychmiast wyszła.
Cisza, która zapanowała w pomieszczeniu była przeraźliwa. Sandra nie lubiła milczeć, więc zaczęła nucić jakąś zasłyszaną wcześniej piosenkę, zupełnie bez ładu i składu. Wstała i podeszła do okna, obserwując ciemne, zimowe niebo. Widok nie poprawił jej humoru - miasto błyszczało światłami, pulsowało ruchem samochodów i ludzi, a ona tkwiła tam, zamknięta w czterech ścianach sterylnej aż do bólu izolatki i czuła, że powoli traci rozum.
Na ramiona wystąpiła jej gęsia skórka, gdy delikatny powiew zimnego powietrza naruszył martwą atmosferę. Nie dosłyszała cichego świstu zamykanych drzwi, bo rytmiczne pikanie maszyn skutecznie odwracało jej uwagę. Poczuła czyjąś obecność w momencie, gdy silne męskie ramiona owinęły się wokół jej talii, a obejmujący ją mężczyzna wtulił twarz w jej szyję. Drgnęła, zaskoczona, choć wiedziała już kim był - znała jego zapach i uczucie, którego doznawała, gdy jej dotykał.
- Jesteś wreszcie - szepnęła z ulgą, unosząc dłoń do jego głowy. Wplotła palce w gęste włosy i pociągnęła lekko, z zadowoleniem przyjmując jego natychmiastową reakcję. Mruknął i mocniej przyparł ją do parapetu. Krew w niej zawrzała - tak, to było to... pożądanie, pasja. Zupełnie inaczej, niż przy... tamtym.
- Możemy to zrobić tutaj? - spytał chrapliwie, ściskając ją zaborczo.
Uśmiechnęła się zmysłowo, przeciągając jak kotka. Kochała w nim tą spontaniczność i prostotę wyrażania własnych potrzeb.
- Nie wygłupiaj się. Może nas słyszy, a nie może się ruszyć? - spytała, mając na myśli leżącego niedaleko Gregora. - Wytrzymaj do jutra.
- Aż do jutra? - zdziwił się i nie dał rady uniknąć jęku zawodu. Miał miły głos, zawsze się nim rozkoszowała, zaraz po po innych jego przymiotach.
- Tak, przyjadę do ciebie zaraz rano. Muszę się wyspać.
Oboje parsknęli śmiechem na to stwierdzenie. Poczuła, że jego uścisk zelżał, więc powoli obróciła się na przywitanie łakomych ust, które natychmiast wpiły się w jej wargi. Zapomniała, że byli w szpitalu, a tuż obok leżał jej umierający narzeczony.
Nie liczyło się nic - tylko ten facet w jej ramionach. To nie była zwykła ludzka słabość, jak sobie wcześniej wiele razy tłumaczyła. Nie, to było coś zdecydowanie większego.
- Kocham cię, Thomas - wydyszała pomiędzy pocałunkami, tak bardzo złakniona jego ciała i... odpowiedzi.
Nie dostała jej - zareagował, ale inaczej, niż by się tego spodziewała. Posadził ją na parapecie i wziął to, czego chciał. Zawsze tak robił, a ona ulegała. Byle tylko to dostać... i oddać mu z nawiązką. Żeby nie zostawił jej tak szybko, jak zdobył.
Za jej plecami rozciągała się panorama nocnego miasta, gdzie zwykli ludzie w ich wieku śpieszyli się w wirażu codziennych obowiązków, braku pracy i pieniędzy. Oni byli inni... bogaci. Nie musieli się martwić takimi... codziennymi dramatami. Mieli swoje własne.
Nie mogli słyszeć coraz szybszego bicia serca Gregora, ani widzieć tego, że jego kończyny zaczęły drżeć lekko, poruszając obciążnikami. Nie mogli widzieć tego, że w pewnym momencie zaczął się wić i wyginać, jak w agonii.
Sandra i Thomas byli zbyt zajęci konsumowaniem swojego zakazanego związku, by w tamtym momencie być świadomymi czegokolwiek oprócz miejsca złączenia ich ciał.
Za jego plecami największy powód ich uczuciowego dramatu otworzył szeroko oczy i usłyszawszy dziwne, stłumione odgłosy, podniósł się chwiejnie, by ujrzeć coś, co spowodowało, że jakaś część jego serca na zawsze obumarła.
***
Minęło kilka kolejnych, ciężkich dni. Znów zgromadzili się wszyscy wokół jego łóżka, patrząc z coraz mniejszą nadzieją w oczach na rozciągnięte obciążnikami ciało. Wyglądał jakby spał, zdrowy i rumiany pod warstwą bandaży i blednących siniaków, ale wciąż się nie obudził.
Do wieczora zdążyli się znudzić swoim towarzystwem i ogólną monotonią panującą w szpitalu. Powoli cichły ożywione rozmowy, które wcześniej prowadzili, nieświadomi tego, że być może są słyszani. Wyczerpały się już tematy atakujących sponsorów, naglących zobowiązań i wciąż ubywających z rodzinnego konta pieniędzy.
Angelika podjęła w myślach decyzję, która mogła zaważyć na życiu jej syna... synów, a Sandra wciąż biła się z własnym umysłem i kiełkującym poczuciem winy, które skutecznie hamowało niesłabnące pożądanie jakie odczuwała. Już samo patrzenie na ten pamiętny parapet sprawiało, że się czerwieniła, więc usiłowała chować twarz, nieprzerwanie gapiąc się w okno.
Każdego z nich zmogła senna atmosfera, a gdy na zewnątrz zapadł kompletny, ciężki zimowy zmrok, wszyscy drzemali gdzie popadło. Dało się słyszeć donośne pochrapywania umęczonych ludzi wpadających w głęboki sen.
- Mamo...
Głos był tak słaby i cichy, że równie dobrze mógł być jedynie złudzeniem, lub przypadkowym pomrukiem zwiastującym chwilowy błąd aparatury monitorującej funkcje życiowe.
Śpiący na siedząco ojciec i brat nie zareagowali, tak samo jak wpatrzona w szybę jasnowłosa Sandra. Podniosły się za to głowy obu starszych kobiet, równocześnie i gwałtownie, jakby one same były kierowane nagłym, wewnętrznym impulsem. Spojrzały w stronę łóżka i starsza z nich, znów trzymająca różaniec w dłoni, zerwała się pierwsza.
- Woła mnie - szepnęła z naciskiem ta druga, młodsza i powstrzymała kobietę lodowatym wzrokiem.
Ruszyła w stronę łóżka oraz migających w półmroku kontrolek sprzętu, w który było ono wyposażone i po chwili trzymała już bezwładną dłoń chłopaka.
Objęła wzrokiem jego wymizerowaną i obitą twarz - miał otwarte oczy i usta, a spierzchnięte wargi drgały nieznacznie, jakby chciał coś powiedzieć, a nie mógł. Zacisnęła palce, nieświadomie wbijając mu panokcie w skórę.
- Mów do mnie, Gregor!
Jej wcześniejszy ruch zaalarmował dziewczynę, która także zbliżyła się do leżącego, ale trzymała się na uboczu, obserwując wszystko spod uniesionych brwi. Wyglądała na całkowicie zdezorientowaną i niepewną, a ręce trzęsły się jej niemiłosiernie. Prawdopodobnie po raz pierwszy miała do czynienia z taką tragedią, albo... nie spodziewała się, że Gregor jednak się obudzi.
- Nie zasypiaj! - zawołała matka, szarpiąc nieco zbyt mocno dłoń syna, w której wciąż umieszczony był plastikowy wenflon. - Wołajcie lekarza!
Podczas, gdy najstarszy wybiegł z pomieszczenia, pozostali znów otoczyli łóżko i z wielkim niepokojem patrzyli na walczącego ze snem Gregora, który z całych sił usiłował przedostać się przez barierę własnego organizmu, zbyt zranionego, by powrócić do rzeczywistości.
***
Obudził się na dobre już trzy dni później i tym samym wprawił lekarzy w osłupienie, bo w swoich kalkulacjach spisali go na straty, a także wzbudził westchnienia ulgi u swoich najbliższych, ponieważ oni także stracili wszelką nadzieję.
Przyjmował uściski i pocałunki, odwzajemniał je i wyglądał coraz lepiej. Pozwolono nawet, by mógł podnieść się lekko do pozycji siedzącej, wsparty poduszkami.
Jego narzeczona nie odstępowała łóżka ani na krok, czujna i dziwnie nieobecna myślami, a on głaskał jej dłoń delikatnie, dodając otuchy, a wewnątrz swojego umysłu zwyczajnie... krzywił się z najwyższą odrazą.
Patrzył na nią - dziewczynę, która trwała przy nim przez tak wiele lat, za co podziwiali ją nie tylko członkowie rodziny, ale też dziennikarze i fani. Jakież to poświęcenie być w związku z gwiazdą sportu! Tyle pokus, tyle możliwości zdrady, tyle plotek, a ona wciąż przy nim...
Chciało mu się płakać... albo nie, bo tak naprawdę chciał... po prostu zwymiotować. Oni wszyscy byli tylko złudzeniem. Wszyscy, nawet matka, po której nigdy się czegoś takiego nie spodziewał. Ojciec, jego największy kibic i mentor. Najgorsze było jednak to, że w jednej chwili runął mit Thomasa - dobrego przyjaciela.
Myśleli, że spał, pogrążony w śpiączce i dzielili nad nim jego pieniądze...
Myśleli, że ich nie widział i nie słyszał...
Myśleli, że tylko oni potrafią grać...
Mylili się.
***
Siedzący w studiu telewizyjnym ekspert skoków zimowych uniósł brwi, całkowicie zdumiony. Kojarzył nazwisko, i to doskonale, ale imię młodszego brata austriackiej mega gwiazdy skoków kompletnie nic mu nie mówiło. Wiedział, że ten młodzian trenował jakąś dyscyplinę, ale jaką? Ile miał lat? Cóż za gafa!
- Dokładnie tak. Lucas, który jak się teraz okazuje, potrafi skakać na nartach - odparł rozemocjonowany redaktor, rozkładając ręce w geście zdziwienia. - Zapowiada nam się iście historyczny przewrót w skokach narciarskich.
Starszy człowiek potarł czoło. Co mówić? Co mówić?! Kompletnie go zaskoczyli. Przecież ten Lucas dopiero był małym dzieckiem i wcale nie wspominało się o nim jako o skoczku. Dlaczego teraz... w takich okolicznościach? Kiedy jego rodzony brat cudem wyszedł z potwornego upadku i kompromitacji na igrzyskach? No tak... rzeczywiście. Pieniądze same nie popłyną, skoro główne ich źródło zniknie nagle z areny międzynarodowych zmagań.
- Doprawdy? Przepraszam, ale ten fakt jest dla mnie odrobinę... nowy - wymamrotał, zapominając, że śledziło go uważne oko kamery, a transmisję na żywo oglądało przed ekranami parę milionów ludzi.
- Proszę się nie martwić, bo to świeża sprawa. Sam jestem w szoku - redaktor ratował sytuację, nawet nie dając po sobie poznać, że coś poszło nie tak. - Tak się składa, że mieliśmy już fenomenalnego Gregora, a teraz, po jego nagłym zniknięciu, dostajemy kolejną wspaniałą maszynkę do wygrywania z domu Schlierenzauer!
Ekspert wciąż nie mógł w to uwierzyć, a wraz z nim wielu kibiców skoków narciarskich w Austrii, i nie tylko. Kim był młodszy brat Gregora i dlaczego nagle okazało się, że jednak umiał skakać? Skąd ta sensacja, no i najważniejsze - gdzie w tym czasie podziewał się sam Gregor i co się z nim działo?
O, ja pierdolę!!! [Ich erzähle nur Scheiße!]
OdpowiedzUsuńWybacz, musiałam xD
Nie sądziłam, że wplątasz Lucasa Schlierenzauera i to jeszcze jako skoczka! Bo to, że interesuje go saneczkarstwo, to kumam, ale, że jak to się wyraził gościu "kolejna maszynka do wygrywania z domu Schlierenzauer!"
BTW, nie wiedziałam nawet, że po moich zdjęciach nawet z nim sprawię, że chętnie go tu wrzuciłaś, ale nie żeby mnie to przesadnie martwiło! :)
Sandra, du die Schlampe! Jak nic pasuje do niej ta ksywa! Normalnie włącza mi się tryb pisania po niemiecku, bo normalnie musiałabyś skasować po mnie posta, taką mam ochotę pojechać wiązanką pod jej zacną osobowość. I Thomas! No bez kitu. Jeszcze trochę, to jak zacznę go widzieć przed TV będę się skrzywiać, a wszystko przez Ciebie :P
Wiesz co ci powiem? Lubię twoje narracje, nie ważne w jakiej formie, ale ta o dziwo przemówiła do mnie najlepiej ze wspomnieniem wcześniejszych wydarzeń z wyjaśnieniem.
I coś zaczynam czuć, że podejrzenia moje jednak zaczynają się "chyba" sprawdzać... ;)
Pozdrawiam cieplutko i kochana życzę ci również wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku 2014 i do spotkania w Zakopcu! :)
Ps. Rozważałam w tej całej złości napisania do ciebie komentarza po niemiecku... xD
http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/
Witaj, Megi :)
UsuńTaaaa... musi być powód dla którego rodzina zapomniała o Gregorze :D Braciszek, który w tajemnicy trenował skoki? Właśnie :) Nie pisz do mnie po niemiecku, bo go kompletnie nie znam. Wspominałam, że Thomas będzie tu raczej złym charakterem, choć może ich zachowanie będzie trochę usprawiedliwione :) Mam pomysł na to opowiadanie i cholernie się z tego cieszę!
Buziole :*
Nie zmienia to faktu, że nie wiele ci brakuje bym mama spaczony pogląd co do osoby Morgersterna :P
UsuńUważaj, uważaj ,bo jeszcze w Zakopcu zdążę spoglądać na niego z odrazą, zamiast chwalić, ze to najsympatyczniejszy skoczek xD
Nie no nawet Angelika jak użyła czasu przeszłego to zamarłam, a przecież Grzeszek o dziwo jak sama napisałaś był jednak świadomy, wszystko słyszał, widział (o zgrozo BTW, czy przypadkiem jak serce przyspiesza, nie słychać pikawki w tych zacnych urządzeniach? Czy oni byli tak pochłonięci swoimi sprawami na parapecie, że ignorowali sprzęt medyczny :P Zwalam to na drugi powód)
Nawet jeśli będziesz chciała ich usprawiedliwić to wybacz, ale NIC nie usprawiedliwia takiego zachowania przed człowiekiem, ZWYKŁYM CZŁOWIEKIEM z jedną noga na drugim świecie! Wybacz, ale nie dam się raczej przekonać!
Cieszę się, że na brak weny nie narzekasz! :D Mi się to osobiście bardzo podoba!
Buziole! :*
Napisałam, że nie słyszeli jego szybciej bijącego serca :) A jeśli chodzi o rozmowy nad jego łóżkiem, to mogli nie słyszeć, że się denerwował, a on także umie dobrze kontrolować swoje ciało przecież :) Nie wiadomo też w którym momencie całkowicie wróciła mu świadomość i przez ile udawał, co usłyszał, bo to co widział... hmmm.
UsuńMały człon w zdaniu, a popatrz jak szybko umyka człowiekowi uwaga xD
UsuńBardzo zastanawiające, hmmm bardzo...
Skupiłaś się na akcji, a nie na detalach :P
UsuńJakbym nie była skupiona na detalach to bym nie pytała o urządzenia medyczne :P
UsuńAle fakt u ciebie to chyba trzeba być po prostu wszechstronnym obserwatorem, będącym gotowym na wszystko ;)
A żebyś wiedziała, bo tu w co drugim zdaniu jakiś podtekst ukryty :D
UsuńO kurdałkę! No nie mogę! Morgi i Sandra, jak wy mogliście?!! W szpitalu przy ledwie żyjącym Gregorze?!!
OdpowiedzUsuńCiekawe z tym bratem, coś czuję że Gregor jest adoptowany ://
Trochę to nienormalne żeby rodzinie zależało tylko na pieniądzach.Cóż widocznie to kasa robi z ludźmi.
Fajnie że dowiadujemy się o barcie, ale czy on pojawi się jeszcze w rozdziałach tak jakby "teraźniejszych" ?
Pozdrawiam :*
Zle celujesz z tą adopcją :) Brat będzie jedynie w tle. Pozdrawiam :)
UsuńO Matuchno Boska! Rozdział przegenialny! Ja wiedziałam, że to spotkanie Sandr i Thomasa nie ujdzie im na sucho i że Gregor wszystko to będzie słyszał. Jeejku, biedny on. Wszyscy tylko myślą o tym jak porozdzielać jego pieniądze, a jego matka ma jeszcze jakąś tajemnice. Nie wiem czemu, ale wydaję mi się, że ktoś jest adoptowany. :D Albo Gregor, albo Lucas. XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ♥
Adopcja to zły cel :D Buziaki :*
UsuńBardzo się cieszę ,że wstawiłaś dziś ten rozdział , jestem ciekawa co będzie w następnym. A właśnie kiedy nn,może w sylwestra? hhhym .pliss,trzymaj się.
OdpowiedzUsuńNastępny już w 2014 roku :) Później będzie mała przerwa, bo mam sesję na studiach, ale tylko dwa egzaminy :) Buziaki :)
UsuńTO TRZYMAJ SIĘ TAM NA STUDIACH,MAM NADZIEJĘ ,ŻE DOBRZE PÓJDĄ CI TE EGZAMINY..To co mogę liczyć ,że 1.01.2014 r. będzie nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńP.S.od kiedy do kiedy masz te egzaminy?co studiujesz?
Studiuję dziennikarstwo, a egzaminy mam od 27.01 więc przerwa nie będzie długa, a może nawet wcale jej nie będzie. Mam dużo nauki, ale myślę, że ogarnę wszystko :) Co do następnego rozdziału, to nie obiecuję, że w pierwszy dzień nowego roku, ale w drugi już bardziej... :) Za szybko je teraz dodaję, wszystko przez Was :P
UsuńPowiedz mi jedno ,bo ja też tak dumam ,żeby studiować dziennikarstwo, trudno jest na takich studiach,ty w jakim mieście studiujesz?,niektórzy mi mówią ,że po tym pracy nie ma,ale ja tak bardzo chce to studiować.
UsuńWspaniałe studia, bardzo ciekawe, choć ciężkie. Dużo notatek i nauki, ale nie idzie to w las :) Nieprawda, że nie ma po takim kierunku pracy - jak się przyłożysz, to miejsce sobie znajdziesz :) Ja jestem dobrej myśli :) Studiuję w Przemyślu, na małej uczelni, więc nie mam porównania z tymi większymi. Chciałabym zakończyć studia już w Krakowie, ale to pozostaje w sferze marzeń :) Polecam ten kierunek!
UsuńDzięki za opowiedz. Wszystkiego najlepszego w 2014 roku.Buźka . ;-)
UsuńTobie również! :)
UsuńTen typ narracji spodobał mi się chyba najbardziej. Pokazałaś uczucia zarówno Gregora jak i jego bliskich w tajemniczy, taki subtelny sposób.
OdpowiedzUsuńCóż.. Chyba nie muszę pisać też tego, jak bardzo to opowiadanie mnie wciągnęło, jak bardzo je uwielbiam i jak bardzo Cię podziwiam? :)
Pozdrawiam, Amelia :*
(Przy okazji, Szczęśliwego Nowego Roku!)
Dziękuję za komentarz, Amelio :) Cieszę się, że opowiadanie wciąga, bo mózg mi dosłownie paruje przy pisaniu :P Tobie również życzę wszystkiego, co najlepsze w nadchodzącym roku :)
Usuńjak zawsze rozdział świetny, podoba mi się w jaki sposób go napisałaś... pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się niesamowicie:*
UsuńMózg odrobinę rozjebany :D
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takich intryg.
Sandra i Thomas na szpitalnym parapecie? Szkoda, że nie zepchnęli Gregora z łóżka i nie zrobili tego w wygodniejszych warunkach xD
Fajnie, że jest Lucas. Zastanawiałam się właśnie czy dostanie jakąś rólkę. Fajnie też, że poświęciłaś rozdział na dopełnienie fabuły. Zrobiło mi się nieco jaśniej przed oczami.
Dodajesz ostatnio nowe party jakbyś się szaleju najadła, a ja nadal trwam w martwym punkcie pierwszego zdania IV rozdziału swoich 'samolotów'. Podziel się weną :P
HA HA!
UsuńRozwaliłaś mnie tym zdaniem o zepchnięciu Gregora z łóżka, śmieję się jak głupia, przysięgam! Tlenu!
Rola Lucasa będzie poboczna, choć istotna, bo to przede wszystkich główna oś konfliktu Gregora z rodzicami, oprócz kasy i... jeszcze jednego znaczącego powodu.
Mam teraz fazę i korzystam z niej ile mogę :) Przesyłam wielki strumień weny za trzy... dwa... jeden ---->
Pozdrawiam :*
Sama jak przeczytałam wypowiedź twojej czytelniczki to starałam się zachować powagę i nie dałam rady xD Więc przyłączam się do ciebie, że poproszę o dawkę tlenu ;)
UsuńMuszę to sobie wydrukować i w ramkę oprawić :D Będę się śmiała non stop wyobrażając sobie, jak spychają biednego Grzesia na podłogę :D
UsuńWy się śmiejecie, a to jest dramat kaleki, któremu narzeczona właśnie przyprawia okazałe poroże z przyjacielem xD
UsuńLepiej tego ująć nie mogłaś :D Zrobiłaś mi dzień tym stwierdzeniem. Dzięki fest!
UsuńTa rodzina ma wielki problem. Tak wielki, że już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńSandra i Thomas - Parapet? Dlaczego nie. Umierający narzeczony i przyjaciel leżący tuż obok na szpitalnym łóżku? Oj tam oj tam. Ładnie sobie to wszystko uknuli, ale żeby tak popędu seksualnego powstrzymać nie mogli? Wstyd i hańba :D
Kochana mamusia - Jedyne co ona kocha to pieniądze. Niestety. No i swojego syna. hmm, coś się wkopała z tym synem. Skoro wykluczyłaś adopcję to ja nie wiem, w którą stronę trzeba iść. Może jakaś podmianka w szpitalu? I ona jak się zorientowała, to się nie przyznała, bo "synuś" zaczął pracować na całą rodzinę?
Lucas - biedaczek, będzie teraz stąpał, po drogach wytyczonych przez Gregor'a. Co te pieniądze robią z ludźmi.
No i przechodzimy do najlepszego, czyli
Gregor - Słyszał wszystko, czy nie? Widział jak jego narzeczona z przyjacielem dokonywała testy jakościowego szpitalnego parapetu? Jeżeli nawet tak, to czy to pamięta? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Lena? Tak mnie zaintrygowałaś, że jakbym mogła to bym się wkradła do twojej wyobraźni i przeczytała dalszą część :)
Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku, zaliczonej sesji (ja niestety mam 7 + 2 egzaminy z języków ), żeby wszystkie Twoje noworoczne postanowienia zostały zrealizowane do końca. I żeby wena nigdy Cię nie opuszczała!
~Lilolg
TESTU JAKOŚCIOWEGO PARAPETU! :D
UsuńDziewczyny, rozwalacie mnie dzisiaj tymi komentarzami :) Dawno się tak nie śmiałam!
Kasa to ich problem, ot co! Sandra i Thomas to jest dramatyczny wątek miłosny i tak naprawdę nie potępiaj od razu. Natura wzięła górę :P Mamusia... mamusia :D To będzie dobre. Milczę w sprawie mamusi. Lucas jest młody i nie wie, że sprzedadzą go sponsorom i innym hienom. Gregor to jest temat na osobny rozdział i wszystko będzie wyjaśnione z jego perspektywy.
Życzę Ci zaliczenia wszystkiego jak najlepiej i żeby Twoje noworoczne postanowienia zostały dopełnione :) Buziaki!
Ło matuniu! Sandra, Morgi, Lucas, mój umysł zwariował.
OdpowiedzUsuńI tak bezczelnie przy łóżku ledwie żywego Gregora, szczyt chamstwa i bezczelności, nawet nie próbuję sobie wyobrażać, jak ten biedny G. będzie teraz z tym wszystkim sobie radził, oh, szkoda mi go.
Ogarnij więc :) Tak bezczelnie przy łóżku ledwie żywego Gregora, bo są jedynie... ludźmi :P
UsuńRozdział jest taki,że nie mogę się wysłowić! Gregor taki biedny, Sandra taka sucz Thomas taki napalony że nie moge.Żal mi tego Gregora no! ale
OdpowiedzUsuńscena z parapetem bije na głowę wszystko. Jeszcze brakuje kamerzysty z logiem pewnej czerwonej strony pornograficznej wyskakującego z za drzwi. Pozdrawiam i weny życzę B ;*
Dzięki za komentarz :) Pozdrawiam!
UsuńWow! Nie spodziewałam się tak ciekawego rozdziału! Ta Sandra to zwykła krowa, jak to Kevin mówił "sprośna świnia". Jak może być zaręczona z Gregorem,udawać zakochaną w nim a tak naprawdę kochać się jeszcze w szpitalu przy nim z Tomasem?! Za przeproszeniem podła suka z niej! Tylko kasa jej w głowie. Dziwi mnie też zachowanie matki Gregora. Jakaś dziwna się wydaje. A Lucas to dołożył do ognia ! On skacze? I to gdy Schlieri jest po wypadku? Wielkie WOW na ten rozdział. Świetnie ci wyszedł :) Pozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńPS Kiedy wrzucisz coś na Zimowe Odcienie? :D Czekam z niecierpliwością :)
UsuńDzięki za komentarz i cieszę się, że rozdział jednak wyszedł ciekawy :) Na Zimowe odcienie dopiero piszę rozdział, muszę się przestawić na myślenie Wellingera. Mózg mi paruje :P
UsuńAha. A dużo go już masz? :) To daj znać jak napiszesz :) A właśnie podasz email bo mam małe pytanko ,ale nie chce publicznie pisać i ogólnie chciałam popisać ;)
Usuń48716853 moje gg :)
Usuńok dzięki :)
UsuńSandrę i Thomasa może określić tylko jedno słowo - świnie. Jak mogli zrobić coś takiego na oczach ledwie żywego Gregora? Wcale się nie dziwię, że Gregor ma taką zrytą psychikę. To wszystko przez nich. Aż nie mieści mi się to w głowie... Dla mnie przyjaciele to prawie najważniejsi ludzie a oni robią mu coś takiego. A rodzice? Nic lepsi. Obchodzą ich tylko pieniądze. No właśnie, ale czy matka Gregora to faktycznie jego prawdziwa matka? Podejrzewam, że jego biologiczną matką może być ta starsza pani, która jest ich gosposią o ile dobrze pamiętam. To ona najbardziej przejęła się jego losem, odmawiała za niego różaniec...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, tego brakowało, teraz już wiele rzeczy się wyjaśniło, choć to pewnie dopiero wierzchołek góry tajemnic Schlierenzauerów. ;)
Pozdrawiam gorąco i czekam na rozdział u Laury i Andiego! :*
Dziękuję za wnikliwy komentarz :) Cieszę się, że trochę się przejaśniło, choć to dopiero początek :) Pozdrawiam i polecam się na przyszłość. Andi i Laura muszą poczekać do jutra, bo dziś już ledwo widzę na oczy :P
UsuńTutaj też skomentuję jak już się pochwaliłam, że czytam :D Dziewczyno jak Ty to robisz, co? Bajka normalnie ;) Tajemnica goni tajemnicę, klimat taki mroczny...Lubię to :D Boże, ale jak to Sandra z Thomasem na parapecie przy umierającym Gregorze? Normalnie nie mogę...Za grosz wstydu i samo opamiętania to raczej nie mają...Co ja mówię, na pewno! A Gregor się obudził i wszystko widział i słyszał. Ugh...Nie chcę wiedzieć jak się czuł, naprawdę. I jego mama mówiąca, że ma tylko jednego syna mimo tego, że Gregor cały czas żyje? To jest mega zastanawiające...I Lukas skoczkiem. No proszę, proszę :D jestem ciekawa jak bardzo znaczącą rolę w ich życiu odegra Lena ;) Również tutaj prosiłabym o informowanie ;)
OdpowiedzUsuńCałuję ;*
Dziękuję za komentarz :) Cieszę się, że moje uwikłanie życia biednemu Gregorowi Ci się podoba :) Jak się czuł Gregor, to opiszę w kolejnym rozdziale :) Pozdrawiam!
UsuńO kurczę.... tu jest więcej kłamstw, kombinowania, zła, niż myślałam. Sandra i Thomas- bark słów, nawet mi się nie chce tego komentować. I ta cała sytuacja z Lucasem- to też jest dziwne, bardzo dziwne.
OdpowiedzUsuńAż mnie dreszcze przechodziły, gdy to czytałam. To wszystko jest przesiąknięte... czymś dziwnym, a na pewno nie rodzinną miłością.
Pozdrawiam i gratuluję udanego rozdziału :)
PS: Jeśli masz ochotę to na diablicy jest nowość ;)
Dałam się ponieść mojej chorej wyobraźni :) Pozdrawiam :* Wpadnę do Ciebie z pewnością :)
UsuńO matko boska :O
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu BOSKI 💝 jestem w szoku co zrobiła Sandra, od samego początku wiedziałam że jest fałszywa 😒
Biedny Gregor, szkoda mi go że widział to jak jego przyjaciel całował się z jego narzeczoną :/
Już nie mogę doczekać się nexta 😊
Z okazji kończącego się roku życzę ci spełnienia marzeń, zdrowia i dużo weny na tego świetnego bloga 😉😉😉😉😉😉😉😉😉
Witaj :)
UsuńSama byłam w szoku wymyślając to :P Szkoda Gregora, ale przekona się wkrótce, że z rodziną dobrze wychodzi się na zdjęciach, a całkiem obca osoba może być mu bliższa, niż mógłby sądzić. Pozdrawiam! Wszystkiego, co najlepsze na cały nadchodzący rok :*
hej, trafiłam tutaj z tumblra :) w ciągu kilku dni przeczytałam wszystkie rozdziały i zakochałam się w tym opowiadaniu. jest naprawdę wspaniałe, aż głupio mi się robiło jak je czytałam, bo moje opowiadania są żałosne... nie wiem jak wyrazić swoje uczucia po przeczytaniu wszystkich dotychczasowych odcinków słowami. brakuje mi słów, aby wyrazić jak genialnie piszesz. czytałam z wielką przyjemnością i czułam nutkę zawodu , kiedy skończyłam czytać każdy rozdział. cóż mogę powiedzieć? bardzo ciekawa historia. straszny wypadek Gregora na skoczni i tajemniczy Thomas (mam pewne przypuszczenia który, ale zachowam je dla siebie) - normalnie cud, miód i fistaszki xD z niecierpliwością oczekuję następnego odcinka. życzę morza weny, chęci i inspiracji do pisania :*
OdpowiedzUsuńps: jeśli masz czas i ochotę to zapraszam do siebie: http://story-about-austrian-ski-jumpers.blogspot.com/
Dziękuję za miły komentarz :*
UsuńŻadne opowiadania pisane z pasją nie są żałosne :) Twoje również. Nie czytałam ich jeszcze, ale na pewno odwiedzę Twojego bloga. Miło mi, że doceniasz moje pisanie, bo to sprawia, że nabieram większej ochoty na publikowanie kolejnych rozdziałów :) Thomas w moim opowiadaniu, to nikt inny, jak odpowiednik Thomasa Morgensterna :) Uwielbiam tego skoczka, choć akurat powierzyłam mu rolę nieco czarnego charakteru. Pozdrawiam!
a jednak to Morgi! domyślałam się tego ale nie chciałam tutaj pisać żeby przypadkiem nie zdradzić jego osoby :) powiem Ci, że Morgi jako zły charakter zapowiada się bardzo ciekawie, zatem czekam z niecierpliwością na rozwinięcie wątku jego osoby :)
UsuńMorgi, Morgi :) Pod tym sympatycznym uśmiechem kryje się facet z niezłymi problemami :)
Usuńwiem, że to nieładnie spamować w komentarzach nowymi opowiadaniami czy rozdziałami :/ mam nadzieję że mi wybaczysz to niezbyt taktowne zachowanie. chciałam Cię zaprosić na moje nowe opowiadanie, które właśnie zaczęłam pisać: http://story-about-german-ski-jumpers.blogspot.com/
UsuńSpoko, nie ma sprawy :) Jak chcesz, to zostawiaj po prostu linki pod swoim komentarzem. Zawsze sprawdzam, gdy widzę linki w komentarzach, nawet na cudzych blogach :) Można w taki sposób trafić na perełkę wśród opowiadań :)
Usuńbędzie dzisiaj rozdział? ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj jeszcze nie :) Myślę, że może pojutrze :) Muszę skończyć rozdział na drugi blog, a jeszcze trochę pisania mi zostało.
UsuńOMG, niesamowite! Trafiłam na twoje opowiadanie już jakiś czas temu, czytałam spokojnie i nie komentowałam, ale tego nie da się tak zostawić. Ten rozdział jest przecudowny, każdy szczegół, dialog, przemyślenie, wszystko perfekcyjnie dopracowane. A cała historia wciągnęła mnie już od samego początku, chociaż nie przepadam za opowiadaniami o Schlierenzauerze to jednak twoje ma coś w sobie, że nie mogę się oderwać. Nie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału, informuj na bieżąco :))
OdpowiedzUsuń[http://now-you-know.blogspot.com/]
Dziękuję ślicznie za komentarz :) Fajnie, że historia Cię wciągnęła, staram się, by była ciekawa :) Jeśli nie ucieknie mi to z głowy, to poinformuję Cię o kolejnym rozdziale :P Pozdrawiam!
UsuńRozdział czytałam kilka razy, ale i tak nie jestem zbyt dobrym detektywem by wychwycić coś, co odpowiedziałoby na kilka pytań.
OdpowiedzUsuńCała rodzina zapatrzona jest jedynie w pieniądze, które zarabia Gregor, że nie dostrzega rzeczy, które się dzieją wokół niej.
Na początku, kiedy przeczytałam wypowiedź Angeliki o tym, że Lucas jest jej jedynym synem, pomyślałam od razu, że Gregor jest adoptowany, ale piszesz, że adopcja to zły trop, więc kilka innych myśli mi się zrodziło, ale pewnie żadna nie jest trafna, z tym co dla nas przygotujesz.
Sandra, nie mam na nią słów, jej narzeczony leży obok w stanie umierającym, a ona zabawia się z Thomasem. No jak jej nie wstyd!
Skoro Gregor jest takim dobrym aktorem, to możemy spodziewać się wszystkiego po nim.
Pozdrawiam :*
Dzięki za komentarz :)
UsuńMamie Gregora się po prostu wymsknęło coś, co bardzo ją gnębi, a ma związek z przeszłością, i nie jest to adopcja w prostym tego słowa znaczeniu :) Ani Gregor, ani Lucas nie są adoptowani, znalezieni na progu, czy przywiezieni gdzieś z buszu :P Sandra i Thomas dali się ponieść sile pożądania i raczej nie wyjdzie im to na plus :) Pozdrawiam :*
Czytałam Twoje opowiadanie "dziewczyna mojego brata". Na każdy rozdział czekałam z niecierpliwością, a czytałam z zapartym tchem. Pomysł, styl pisania był genialny! Jakiś czas byłam odcięta od wszelkich opowiadań. Minęła mi faza, a przeglądając blogi żadne opowiadanie nie zainteresowało mnie tak jak Twoje. Dziś czytając rozdział mojej koleżanki(by-my-lover.blogspot.com, zapowiada się super) zrobiłam research wśród jej linków do blogów i natrafiłam na Twój. Twój avatar zdawał mi się znajomy, ale nie mogłam sobie skojarzyć z którego opowiadania. Zerknęłam na datę ostatniego postu, która wyróżniała się na tle innych, bo była z ostatnich dni i zaczęłam czytać. Otwarcie mogę powiedzieć;znowu mnie powaliłaś! Kończąc ten esej, chcę Cię prosić o kontynuowanie tego opowiadania i dodawanie nowych rozdziałów najszybciej jak możesz! ; ) Życzę weny !
OdpowiedzUsuńCieszę się! Opowiadanie będę kontynuowała, bo daje mi dużo radości :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
UsuńSłoneczko,kiedy będzie rodzialik? ;*
OdpowiedzUsuńWstawię jutro. Skończyłam go, ale nie jestem w stanie ocenić czy wszystko jest tak, jakbym chciała, bo ledwo widzę na oczy :/
UsuńByłam w takim szoku, że nic nie napisałam.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, uwielbiam narrację trzecioosobową, a w Twoim wykonaniu szczególnie. Ale nie będę tu pisać wszystkich komplementów, bo pisałam już nie jeden raz.
Po drugie, w końcu pozwoliłaś nam poznać trochę z mrocznej historii. Od razu inaczej spojrzałam na Twojego Gregora. I odwołuję, że go dalej nie lubię.
Sandra i Thomas - no bez komentarza.
Zastanawia mnie co innego. Sandra już wie, że Greg wie. Wykrzyczał jej w twarz przy jednym z rozdziałów. A Thomas? Też musi wiedzieć. Więc po cholerę przyjechał do willi Gregora? Dalej robić za cudownego przyjaciela?
Do niego to mam chyba więcej żalu, niż do niej. Ona jakoś tak głupio go kocha, a on? Bawi się nią po prostu. Brak słów. I co on do naszej Leny się przystawiał? Wrr.
Jeszcze Angelika i ten jej "jedyny syn", bo ech, była zmęczona i sobie pomyliła. Kurczę, musi być niesamowicie miło leżącemu bez tchu synowi. A akcji z Lucasem jakoś nie całkiem rozgryzłam. Bo chyba nie da się ot tak wziąć kogoś i zrobić z niego gwiazdę skoków.
UsuńCieszę się, że zmiana narracji się spodobała. Szczerze mówiąc to bałam się trochę, że nie przypadnie do gustu czytającym. Widzisz? Gregor wcale taki zły nie jest, a ma powody żeby zachowywać się jak dupek. Sandra wie, że on wie, a okoliczności w jakich to wyszło wyjaśnię w kolejnych częściach. Thomas jest nieco bezczelny, a i bać się nie musi, bo przecież Gregor nie wstanie z wózka i mu nie przywali, co?^^ Angelika ma swoją tajemnicę i stąd to przejęzyczenie. Mam nadzieję, że zaskoczę chociaż jedną osobę rozwiązaniem tej sprawy :) Kto powiedział, że Lucasa wyciągnięto nagle z domu i zrobiono z niego dobrego skoczka? Thomas Diethart też wyskoczył ostatnio nie wiadomo skąd :P Dziękuję za komentarze i pozdrawiam :*
Usuń