***
Przyjaciel... przyjaciel... przyjaciel... - to słowo, wypowiedziane przez Thomasa całkowicie beztroskim tonem, nie dawało mi spokoju. Rzucił je ot tak, odruchowo, jakby zbywając mnie machnięciem dłoni, a jednak... moja kobieca intuicja mówiła mi, że coś z nim było nie tak.
Powoli wspinałam się po schodach w górę, rozmyślając. Blondyna zostawiłam w kuchni, a raczej to on sam postanowił tam zostać. Dziwne. Bardzo dziwne. Co robił w rezydencji o tej porze? Na przyjacielskie wizyty było już stanowczo zbyt późno, zważywszy na to, że prawdopodobnie nie odwiedzał Gregora...
- Tylko Sandra - wymamrotałam pod nosem, jakby jej imię na stałe zrosło się z określeniem, którym ograniczył je gniewny książę czekający mojego powrotu na piętrze. - To do niej przyszedł.
Coraz bardziej zamyślona przeskakiwałam po dwa stopnie naraz, aż do momentu, w którym dosłyszałam potężny huk dochodzący z pokoju Gregora. Odgłos bitego szkła padającego na podłogę był bardzo wyraźny. Zachłysnęłam się powietrzem i sekundę później pchnęłam drzwi, całkowicie przerażona.
- Co się... - chciałam spytać, wytężając wzrok, ale w panującej tam ciemności nic nie widziałam. Szybko wcisnęłam kontakt, zapominając o jego awersji do światła.
Laptop, ten drogi i markowy sprzęt o jakim ja nawet nie mogłam sobie pomarzyć, leżał na podłodze, strzaskany w drobny mak. Fragmenty plastikowej obudowy rozsypały się wszędzie wokół, a kilka z nich rozdeptałam, wpadając do pokoju. Widoczne były także skorupy rozbitych talerzy, o których wspominał mi wcześniej. Centrum tego pobojowiska stanowił rozwścieczony Gregor, którego błędny wzrok i rozczochrana czupryna mogły świadczyć o wielkiej furii.
- Zabierz to ode mnie! - syknął, oddychając ciężko i szybko.
Podpierał się na rękach jakby chciał wstać, ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Zanim zdążyłam zrobić krok w jego stronę, albo chociaż krzyknąć, zsunął się na podłogę. Wytrzeszczyłam oczy - siedział sobie po prostu między odłamkami komputerowej obudowy, pokonany i obojętny. Spuścił wzrok na swoje długie, niewładne nogi i westchnął z bezsilności.
- Pomogę ci - zaproponowałam, ostrożnie brnąc przez koszmarnie zaśmieconą podłogę. - Może uda mi się jakoś wciągnąć cię na łózko, albo zawołam kogoś...
- Idz sobie - mruknął, wciąż wpatrując się we własne kolana. Oczywiście, nie posłuchałam go. Uklękłam blisko, zachowując jednak dystans tak zwanej przestrzeni osobistej, by nie czuł się przytłoczony moją obecnością, a także w razie ataku złości, bym zdążyła zwiać.
- Gregor, nic się nie stało - stwierdziłam pocieszająco, powoli wyciągając dłoń w stronę jego ramienia. Podniósł wzrok i uważnie śledził mój ruch - nie byłam pewna czy podobało mu się to, że zamierzałam go dotknąć. Musiałam to zrobić - czy tego chciał, czy nie. Dotyk to lekarstwo na wszelkie smutki i dolegliwości duszy. Zamierzałam go przytulić, całkowicie bez podtekstów.
Wzdrygnęliśmy się oboje, gdy piekący prąd przeszedł w miejscu, w którym dotknęłam jego skóry. Prawie natychmiast powietrze zgęstniało od tłumionego napięcia, które kiedyś w końcu musiało znaleźć ujście. Spojrzał na mnie i w jednej chwili jego wzrok z pełnego agresji stał się całkowicie inny - ciężki, ale w ten charakterystyczny sposób, który mógł świadczyć, że... reagował na mój dotyk całkiem odwrotnie, niż się tego spodziewałam. Zaczęłam oddychać szybko i płytko. Ciągnie go do mnie... podobam mu się... Co robić? Uciekać? Rzucić się na niego? O, Boże!
Jęknęłam w duchu, gdy nakrył moją dłoń swoją i już myślałam, że mnie odtrąci, ale... nie zrobił tego. Powoli, nie spuszczając ze mnie gorącego wzroku, uniósł ją w górę, przyciskając do swoich ust. Czułam jak serce wyrywało mi się z piersi, galopując niczym stado dzikich rumaków. Całe ciało wypełniło oczekiwanie, aż zagryzłam dolną wargę. Nie mdlej! To tylko młody, cholernie atrakcyjny facet właśnie demonstruje, że ma na ciebie ochotę... Nic takiego. Oddychaj.
Ledwo nad sobą panowałam, gdy jego usta przesunęły się po wewnętrznej stronie mojego nadgarstka. Przytulił dłoń do swojej twarzy i zamknął oczy. Taki niewinny gest, całkowicie uroczy, a ja wiedziałam, że musiał coś znaczyć. Pod palcami czułam gładkość policzka, krzywiznę szczęki i ciepło jego rozpalonej skóry. Oddychaliśmy w jednym rytmie, a cisza, która nas otaczała, nie ciążyła, bo nie zwracałam na nią uwagi. Wcale nie mogłam myśleć! To było takie intymne... dużo bardziej ekscytujące, niż gdyby rzucił się na mnie nagle i zaczął szaleńczo całować - czego nie mogłam się spodziewać ze względu na jego kalectwo, ale to nie znaczy, że nie chciałabym tego doświadczyć. Co ty bredzisz? Opanuj się, do licha. Siedzi tu sam, narzeczona go zaniedbuje, więc nic dziwnego, że korzysta z okazji...
Całkowicie odruchowo szarpnęłam ręką w reakcji na ten krzykliwy głos rozsądku. Otworzył oczy - źrenice miał tak duże, że jego oczy wydawały się być całkiem czarne. Powoli odsunął dłoń od twarzy i delikatnie złożył ją na moim kolanie.
- Powinnaś już iść. Zrobiło się... późno - stwierdził, a jego głos brzmiał nisko i chrapliwie. - Sandra ma cię odwieźć.
Te słowa były jak rozkaz, więc podniosłam się szybko na miękkich nogach i chwiejnie opuściłam pokój, bezmyślnie kierując się w dół po schodach. Byłam już w połowie drogi, gdy przypomniałam sobie, że przecież zostawiłam go tam samego, siedzącego na podłodze. Ciekawe jak miał się podnieść? Mentalnie biłam się po głowie za to, że pozwoliłam się tak rozkojarzyć. Nie powinno obchodzić mnie jego ciało czy twarz - byłam tam z całkowicie innego powodu, a sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli.
Zawróciłam. Wbieganie po tych schodach opanowywałam już do perfekcji, więc zajęło mi to tylko kilka sekund. Nie zawracałam sobie głowy pukaniem - po prostu cichutko nacisnęłam klamkę i weszłam.
Bałagan nie uległ zmianie - po podłodze wciąż walały się plastikowe odłamki i elementy zastawy stołowej, ale Gregora już tam nie było. Leżał wyciągnięty na łóżku z rękami pod głową. Uniosłam brwi.
- Ale jak...? - spytałam cicho, omiatając jego smukłą sylwetkę zdziwionym wzrokiem. - Dałeś radę podnieść się sam?
- Mam bardzo silne ręce - rzucił wymijająco, po czym zamknął oczy i zamilkł. Uśmiechnął się pod nosem, tak trochę krzywo, jakby ironicznie, a ja wycofałam się za drzwi tyłem i tyle go widziałam.
Dopiero późna nocą, gdy leżałam już w swoim małym łóżku, dotarło do mnie, że chyba nie wszystko rozumiałam tak, jak było trzeba. Kiełkowało we mnie złe przeczucie - oprócz tego, które mówiło, że w tej rezydencji mieszka wielkie zło, było jeszcze jedno, wciąż niepotwierdzone. Dotyczyło samego Gregora. Niby nic, ale ziarenko zostało zasiane, a niepewność wprowadzała mój umysł na bardzo wysokie obroty. Zasnęłam nad ranem, wstrząsana sennymi majakami przedstawiającymi Gregora całkowicie sprawnego, goniącego mnie po ciemnych korytarzach rezydencji. Może... a może jednak nie...
- Pomogę ci - zaproponowałam, ostrożnie brnąc przez koszmarnie zaśmieconą podłogę. - Może uda mi się jakoś wciągnąć cię na łózko, albo zawołam kogoś...
- Idz sobie - mruknął, wciąż wpatrując się we własne kolana. Oczywiście, nie posłuchałam go. Uklękłam blisko, zachowując jednak dystans tak zwanej przestrzeni osobistej, by nie czuł się przytłoczony moją obecnością, a także w razie ataku złości, bym zdążyła zwiać.
- Gregor, nic się nie stało - stwierdziłam pocieszająco, powoli wyciągając dłoń w stronę jego ramienia. Podniósł wzrok i uważnie śledził mój ruch - nie byłam pewna czy podobało mu się to, że zamierzałam go dotknąć. Musiałam to zrobić - czy tego chciał, czy nie. Dotyk to lekarstwo na wszelkie smutki i dolegliwości duszy. Zamierzałam go przytulić, całkowicie bez podtekstów.
Wzdrygnęliśmy się oboje, gdy piekący prąd przeszedł w miejscu, w którym dotknęłam jego skóry. Prawie natychmiast powietrze zgęstniało od tłumionego napięcia, które kiedyś w końcu musiało znaleźć ujście. Spojrzał na mnie i w jednej chwili jego wzrok z pełnego agresji stał się całkowicie inny - ciężki, ale w ten charakterystyczny sposób, który mógł świadczyć, że... reagował na mój dotyk całkiem odwrotnie, niż się tego spodziewałam. Zaczęłam oddychać szybko i płytko. Ciągnie go do mnie... podobam mu się... Co robić? Uciekać? Rzucić się na niego? O, Boże!
Jęknęłam w duchu, gdy nakrył moją dłoń swoją i już myślałam, że mnie odtrąci, ale... nie zrobił tego. Powoli, nie spuszczając ze mnie gorącego wzroku, uniósł ją w górę, przyciskając do swoich ust. Czułam jak serce wyrywało mi się z piersi, galopując niczym stado dzikich rumaków. Całe ciało wypełniło oczekiwanie, aż zagryzłam dolną wargę. Nie mdlej! To tylko młody, cholernie atrakcyjny facet właśnie demonstruje, że ma na ciebie ochotę... Nic takiego. Oddychaj.
Ledwo nad sobą panowałam, gdy jego usta przesunęły się po wewnętrznej stronie mojego nadgarstka. Przytulił dłoń do swojej twarzy i zamknął oczy. Taki niewinny gest, całkowicie uroczy, a ja wiedziałam, że musiał coś znaczyć. Pod palcami czułam gładkość policzka, krzywiznę szczęki i ciepło jego rozpalonej skóry. Oddychaliśmy w jednym rytmie, a cisza, która nas otaczała, nie ciążyła, bo nie zwracałam na nią uwagi. Wcale nie mogłam myśleć! To było takie intymne... dużo bardziej ekscytujące, niż gdyby rzucił się na mnie nagle i zaczął szaleńczo całować - czego nie mogłam się spodziewać ze względu na jego kalectwo, ale to nie znaczy, że nie chciałabym tego doświadczyć. Co ty bredzisz? Opanuj się, do licha. Siedzi tu sam, narzeczona go zaniedbuje, więc nic dziwnego, że korzysta z okazji...
Całkowicie odruchowo szarpnęłam ręką w reakcji na ten krzykliwy głos rozsądku. Otworzył oczy - źrenice miał tak duże, że jego oczy wydawały się być całkiem czarne. Powoli odsunął dłoń od twarzy i delikatnie złożył ją na moim kolanie.
- Powinnaś już iść. Zrobiło się... późno - stwierdził, a jego głos brzmiał nisko i chrapliwie. - Sandra ma cię odwieźć.
Te słowa były jak rozkaz, więc podniosłam się szybko na miękkich nogach i chwiejnie opuściłam pokój, bezmyślnie kierując się w dół po schodach. Byłam już w połowie drogi, gdy przypomniałam sobie, że przecież zostawiłam go tam samego, siedzącego na podłodze. Ciekawe jak miał się podnieść? Mentalnie biłam się po głowie za to, że pozwoliłam się tak rozkojarzyć. Nie powinno obchodzić mnie jego ciało czy twarz - byłam tam z całkowicie innego powodu, a sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli.
Zawróciłam. Wbieganie po tych schodach opanowywałam już do perfekcji, więc zajęło mi to tylko kilka sekund. Nie zawracałam sobie głowy pukaniem - po prostu cichutko nacisnęłam klamkę i weszłam.
Bałagan nie uległ zmianie - po podłodze wciąż walały się plastikowe odłamki i elementy zastawy stołowej, ale Gregora już tam nie było. Leżał wyciągnięty na łóżku z rękami pod głową. Uniosłam brwi.
- Ale jak...? - spytałam cicho, omiatając jego smukłą sylwetkę zdziwionym wzrokiem. - Dałeś radę podnieść się sam?
- Mam bardzo silne ręce - rzucił wymijająco, po czym zamknął oczy i zamilkł. Uśmiechnął się pod nosem, tak trochę krzywo, jakby ironicznie, a ja wycofałam się za drzwi tyłem i tyle go widziałam.
Dopiero późna nocą, gdy leżałam już w swoim małym łóżku, dotarło do mnie, że chyba nie wszystko rozumiałam tak, jak było trzeba. Kiełkowało we mnie złe przeczucie - oprócz tego, które mówiło, że w tej rezydencji mieszka wielkie zło, było jeszcze jedno, wciąż niepotwierdzone. Dotyczyło samego Gregora. Niby nic, ale ziarenko zostało zasiane, a niepewność wprowadzała mój umysł na bardzo wysokie obroty. Zasnęłam nad ranem, wstrząsana sennymi majakami przedstawiającymi Gregora całkowicie sprawnego, goniącego mnie po ciemnych korytarzach rezydencji. Może... a może jednak nie...
***
Do końca tygodnia nikt do mnie nie zadzwonił - czekałam, sprawdzałam telefon średnio co minutę i nic. Byłam pewna, że któregoś dnia zastanę Sandrę w naszych skromnych progach, ale się zawiodłam. Zaczęłam się martwić - czyżbym zrobiła coś nie tak? Zdenerwowałam go? Może już się tobą znudził, co?
- Zamknij się, Lena - mruknęłam, trzaskając się w czoło.
Wróciły wspomnienia ciemnych, hardych oczu i ciężkiego spojrzenia, jakim mnie wtedy obdarował. Dotyk jego gorących ust na mojej skórze mówił tak wiele... Ta napięta atmosfera, chemia, która powstała między nami - nie byłam głupia i swoje wiedziałam. Gdyby tylko mógł normalnie funkcjonować, to... nie, nie... stop... wcale niczego sobie nie wyobrażałam!
Wiesz, że laleczki po skończonej zabawie pakuje się do pudełka i odstawia na bok? Nie jesteś wystarczająco dobra dla takiego panicza, nawet jeśli ostatnio całował cię po rękach i miał wiadome zamiary. Zejdź na ziemię, zanim spadniesz z obłoków i porządnie stłuczesz sobie tyłek! Po raz kolejny...
Zawarczałam w reakcji na te głupie myśli i czym prędzej ruszyłam na poszukiwania Duni. Potrzebowałam odmiany... odrobiny zapomnienia. Musiałam przewietrzyć głowę, przytłumić szalejące myśli i wariujące... hormony.
***
Pojechałyśmy na drinka do klubu w centrum miasta. Nie ma to jak utopienie wszelkich smutków w odrobinie alkoholu. Dodatkowo wokół nas kręciło się wielu facetów - mniej lub bardziej pijanych - co pozwalało nam podbudować swoją samoocenę.
Zamówiłyśmy identyczne, wymyślne koktajle o bardzo smerfnej barwie i dziwnej nazwie. Były pyszne. Obserwowałam Dunię, gdy spławiała jakiegoś młodszego od siebie amanta, który dość natarczywie próbował zwrócić jej uwagę.
- Odwal się, gówniarzu! Nigdzie z tobą nie pójdę i miej trochę szacunku dla dorosłej kobiety... Wiesz ile mam lat? - darła się, robiąc niemałe zamieszanie.
Nastolatek ulotnił się jak oparzony, odprowadzany głośnymi wybuchami śmiechu i gwizdami barmanów.
- Dasz wiarę, że spytał czy pójdę z nim 'wymieszać ślinę'?! - spytała, całkowicie zdegustowana, akcentując ostatnie wyrazy jakby były wyjątkowo sprośne. Wyszczerzyłam się w odpowiedzi, bo widziałam, że trochę się już podpiła i zaczynała wyolbrzymiać błahostki.
Siedziałyśmy przy barze na wysokich, niewygodnych stołkach. Mogłyśmy obserwować własne twarze i tańczący za nami tłum w wielkich lustrach wiszących tuż przed nami. Nie lubiłam swojego odbicia, więc chwytając oszronioną szklankę, odwróciłam się w stronę parkietu. Dunia skopiowała moje ruchy.
Przyglądałam się tym dzikim pląsom i żałowałam, że swoje nastoletnie życie zmarnowałam na głupi związek, który skończył się dla mnie tak boleśnie, zamiast śmiać i tańczyć do upadłego jak te dziewczęta szalejące przede mną.
Odpłynęłam we wspomnienia, których nie wybielił czas. Ból wcale nie znikał, to tylko kiepska bajeczka na pocieszenie, dająca załamanym nadzieję na lepsze jutro. Gówno prawda!
- Ten dziwny gość cały czas się na ciebie gapi.
Odwróciłam się, by spojrzeć na Dunię - marszcząc brwi w skupieniu, bezczelnie
wbijała wzrok w jeden punkt gdzieś w końcu sali. Skończyła już pierwszego drinka, a w jej dłoni pojawił się nowy - nawet nie zauważyłam jak go zamawiała. Podniosłam głowę.
Faktycznie, tuż przy przeciwległej ścianie stał młody mężczyzna -
wysoki, smukły i ciemnowłosy. Wytężyłam wzrok, bo migające światła
stroboskopu skutecznie utrudniały mi widzenie. Nie mogłam się z nią
zgodzić - przy takiej liczbie ludzi ten osobnik mógł patrzeć zarówno na nas,
jak i każdą inną dziewczynę. Zbyłabym słowa Duni machnięciem dłoni,
jednak był jeden fakt, którego nie mogłam zbagatelizować - oczy chłopaka
były ukryte za... okularami przeciwsłonecznymi.
-
Jakiś świr - obruszyła się moja przyjaciółka, wojowniczo zakładając
wątłe dłonie na piersi. - Aż tak go razi, że musi nosić te pilotki w pomieszczeniu? Jest późny wieczór, do licha!
Wpatrywałyśmy
się w niego bez przerwy przez parę ładnych chwil, a on nie wcale
wydawał się tym faktem zaniepokojony. Nie odwracał głowy tak, jak to
robią ludzie łapiący czyjeś spojrzenie, by się upewnić czy ta osoba
patrzy właśnie na nich, czy może jednak na kogoś innego.
Nie,
stał tam, oparty o jeden z betonowych słupów trzymających podwyższenie,
na którym roiło się od półnagich młodych ludzi tańczących w rytm
hipnotyzującej muzyki. Kolorowe światełka błądziły w jego włosach, od
czasu do czasu odbijając się w szkiełkach okularów. Jakieś dziwne
uczucie sprawiło, że poczułam wewnętrzny ucisk, a włoski na karku
zjeżyły mi się z... podekscytowania? Nie mogłam oderwać od niego
wzroku.
Lasery zmieniły barwę na
białą, a efektem tego było złudzenie ludzi poruszających się w
zwolnionym tempie, upodabniające ich do robotów, co zawsze mnie
fascynowało, jednak w tamtym momencie co innego absorbowało moją uwagę.
Zagryzłam wargę, gdy nieznajomy, doskonale widoczny w tym mrużącym
blasku, wykrzywił kącik ust w zadziornym uśmiechu, który - miałam
całkowitą pewność - był skierowany do mnie.
-
Idę tam - zawołałam zdecydowanie, a mój głos utonął w morzu innych
głosów i uderzeń basu.
Szybko zeskoczyłam z wysokiego stołka, który
zachybotał się nieznacznie, więc musiałam go złapać, by się nie przewrócił. Odstawiłam pustą szklankę na blat. To zajęło mi dosłownie kilkanaście sekund, lecz gdy na powrót spojrzałam w stronę dziwnego chłopaka - jego już nie było.
- Tam! - wydarła się Dunia, która także wstała i podskakując w miejscu, wskazywała mi palcem dokąd udał się ten typ.
Ruszyłam w tamtym kierunku, przeciskając się przez
tłum spoconych i zgrzanych ciał. Kilka razy odtrącałam niechciane zaloty
pijanych jak bela studencików, a raz nawet użyłam siły, gdy rozochocony
bliźniak Schwarzeneggera wziął mnie na ręce i uniósł ponad głowy
szalejących ludzi. Miał chłop krzepę, musiałam to przyznać - zaraz po tym jak skończyłam okładać go pięściami.
Gdy wreszcie dotarłam do głównego wyjścia, drzwi jeszcze drżały, jakby
ktoś dopiero co przez nie wyszedł. Pchnęłam je i wyskoczyłam na
zewnątrz, ale po mężczyźnie nie było już ani śladu.
To, jak na niego zareagowałam, nie dawało mi spokoju przez kilka kolejnych dni -
znałam go, to było więcej niż pewne, ale skąd? Może z uczelni? Mieszkał
na naszej ulicy i mijałam go od czasu do czasu, nawet nie zdając sobie z
tego sprawy? Tylko dlaczego tak się tym przejmowałam? Czemu natrętne
myśli nie dawały mi chwili wytchnienia? Ot, zwykły facet przyszedł na
imprezę sam, by poobserwować wyginające się dziewczyny - takich było na
pęczki. Ale...
Ten uśmiech skierowany prosto do mnie, mówiący: wiem coś o czym
ty nie masz zielonego pojęcia. Ten uśmiech świadczący o pewności siebie i świadomości swojej przewagi nad innymi. Ten uśmiech, który już u kogoś widziałam...
hahahaha Gregor potrafi chodzić! :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZ racji tego,że dopiero wczoraj trafiłam na Twojego bloga, a mimo to pochłonęłam go w całości to postanowiłam skomentować dopiero nowy rozdział ;) I muszę Ci powiedzieć,ze jest to najlepsza historia jaką kiedykolwiek czytałam <3 jest tak cudowna, wyciągająca, trzymająca w napięciu *.* w tym momencie wirtualnie klękam przed Tobą i składam pokłony za to cudo! Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńOjej, ojej :) Bardzo dziękuję za te miłe słowa i cieszę się, widząc kolejną czytelniczkę :) Fajnie, że się pokazałaś. Pozdrawiam :*
UsuńTo na pewno jest Gregor! Tak mysle... :D Rozdzial cudowny jak zawsze, oh, ah i w ogole. :D Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny! ♥
OdpowiedzUsuńAle Gregor nie chodzi :) Pozdrawiam :*
UsuńNo tego, ze nie chodzi to nie bylabym taka pewna. :D Moze udaje? XD
UsuńDlaczego miałby udawać? :) Poproszę jakąś teorię spiskową :P
UsuńGregor to jest zdolny do wszystkiego. :D
UsuńI to jest w nim najlepsze :)
UsuńWyczuwam kogoś z Austria Teamu, kogoś, kto wie więcej na temat Sandruni, jej relacji z Thomasem i tego wszystkiego, co się dzieje. A dzieje się z pewnością o wiele więcej, niż dane jest poznać Lenie. Dziewczyna dobrze wyczuwa, że w tej rezydencji siedzi zło. A moim zdaniem jeszcze jakaś tajemnica.
OdpowiedzUsuńI ta przeszłość, a raczej związek w przeszłości Leny. Intryguje mnie to...
PS: Jeśli masz ochotę, to na diablicy jest nowy rozdział.
Pozdrawiam :)
Zobaczymy, zobaczymy :) Dzięki za komentarz :) Mam problem z moją listą czytelniczą i chwilowo nie mogę widzieć kto dodał nowy post. Mam Twój w zakładkach, więc się pojawię :)
UsuńDochodzę do wniosku, że częściej powinni zadawać Ci dużo pracy na uczelnię... Rozdziały pojawiają się wtedy w tempie błyskawicznym ♥ Ale się dzieje... Mam dziwne wrażenie, że tym człowieczkiem z baru jest Gregor?! Nie niemożliwe... to po co byłoby to wszystko? Po co to całe udawanie? Tego nie wie nikt, oprócz Ciebie :P
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. ;) Pozdrawiam :*
PS 'wymieszać ślinę' tego nie znałam :D
Wymyśliłam taką zawiłość, że 'Moda na sukces' wymięka :P Dzięki za komentarz :* Pozdrawiam!
UsuńJak to się dzieje, że każdy rozdział mnie tak wciąga, że połykam go na jednym wydechu, a im więcej informacji nam dajesz, tym mniej wiadomo! Ja nawet rozmyślać nie będę, bo zupełnie nie mam pomysłu. To wszystko jest takie dziwaczne, tajemnicze, że za każdym razem wchodząc tu czuję jakbym się skradała na palcach do pokoju Gregora. Tylko cóż on znowu kombinuje?!
OdpowiedzUsuńBo pod latarnią jest zawsze najciemniej :P Co on kombinował to się okaże w ostatnim rozdziale :) Pozdrawiam :*
UsuńChyba sobie żartujesz! W ostatnim?!?!
UsuńWtedy wszystko już będzie jasne :D
UsuńMam wrażenie że Gregor jest sprawny ale tylko udaje że nadal jest kaleką i tak jak poprzedniczki mam wrażenie że to on był w klubie XDD Rozdział super! A Lena i jej przeszłość to zagadka nad zagadkami z resztą tak jak rodzina i dom Gregora. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Wiem, że opowiadanie obecnie stało się nieźle pogmatwane, ale po to wysuwam te wątki żeby je później stopniowo wyjaśniać :) Przeszłośc Leny też wypłynie, a u Schlierenzauerów trupy powypadają z szaf :P Pozdrawiam :*
UsuńTo jest właśnie w tym wszystkim najlepsze że im więcej nam dajesz tym mniej wiemy XDD A o tych trupach to mam nadzieję że w przenośni a nie w rzeczywistości, że te tajemnice nie są na tyle mroczne i niebezpieczne :)
UsuńOczywiście, że w przenośni :D
UsuńUff, w pewnej części mi ulżyło XDD
UsuńBez jaj :P W morderstwa się bawić nie będę :D
UsuńNo no!Jakie zbliżenie Gregora i Leny. *_* Proszę takich momentów więcej. Ciekawe kim był ten brunet. Wydaję mi się,że to może bić Marcel. Pozdrawiam i weny ;*
OdpowiedzUsuńPS¹komu kibicujesz w TCS?
PS² u mnie już news dodałam ;)
Będą jeszcze podobne momenty :) Marcel^^ No nie. W TCS mam kilku faworytów: Stoch, Bardal, Ammann, Takeuchi (tak, właśnie on) i może Rysiu Freitag, Morgi :) Cieszyłabym się gdyby któryś z tych panów wygrał. Reszta moich skokowych faworytów raczej nie prezentuje formy na seryjne wygrywanie, a to się w tym turnieju najbardziej liczy. Pozdrawiam :)
UsuńTo na pewno jakis AUT. Tylko auty nie odwracają głowy i mają pewne siebie uśmiechy xD
OdpowiedzUsuńA Gregor jest całkiem niezrównoważony, ale to Gregor, tego nie ogarniesz.Jakoś tak też dochodze do wniosku że Lena w ogóle nie zachowuje sie jak psycholog, a przecież po coś to studiuje . Pewnie jakieś inne czynniki zewnętrzne nie pozwalają jej sie skupić ;p
Z niecierpliwością czekam na następny i nie obraziłabym się gdyby był dodany tak szybko jak ostatni ;)
Niewątpliwie jest to AUT :P Właśnie o to chodzi - jej studia ni jak się mają do ogarnięcia ludzkiej psychiki w prawdziwym życiu. W dodatku rozprasza ją sam pacjent :) Pozdrawiam :)
Usuńkurcze... rozdział świetny jak zawsze ;) oby tak dalej... pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńDzięki! Ciumek :*
UsuńTajemniczy gość z klubu? Na pewno Austriak, ale czy możliwe że jest to sam Gregor? Jak zdołał się podnieść w tak krótkim czasie i położyć na łóżku? Coś mi tutaj nie pasuje...
OdpowiedzUsuńCoraz więcej niewyjaśnionych sytuacji. Uwielbiam takie historie pełne tajemnic. :D
Pozdrawiam! ;*
Austriak bez dwóch zdań :D Buziaki :*
UsuńTę historię polecam nie tylko fankom skoków, bo czyta się go jak dobry kryminał pełen tajemnic- bowiem tajemnica to najlepszy przepis na udaną historię- Twoja jest bezbłędna, wciąga jak magnes. Kiedy odkryłam Twojego bloga miałaś raptem 3 rozdziały, a ja po przeczytaniu poczułam się jak spragniony na pustyni- uczucie nienasycenia towarzyszy mi po każdym przeczytanym rozdziale "więcej, więcej, więcej". Ten jest genialny :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy przeczytałam Twój komentarz :) Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań co do dalszych rozdziałów. Pozdrawiam :*
UsuńNo to jedziemy z koksem od A do Z :P
OdpowiedzUsuńCzytałam bardzo wnikliwie pomimo tego, że już literki mi się zlewały białe na czarnym tle, ale byłam tak mocno skupiona, że taki efekt wywołałaś xD
Gregor i zniszczenie laptopa - tak to jest bardzo ciekawe. Aż za bardzo i wnioski mam takie: albo przejadło mu się już oglądanie siebie, jak wywija pięknego orła albo na tym swoim zapchaj dysku miał bardzo ciekawe zdjęcia, filmiki odnośnie swojej rodziny, a już tym bardziej Sandruni. Bo raczej nie wierzę od tak, że nagle znudziło mu się katowanie swoim wypadkiem, chyba, że argument trzeci ukryte kamery w domu i wściekłość, że ujrzał jak Morgi rozmawiał z Leną.
Co do zapłony naszej Lenki to faktycznie powinniśmy jej brawa bić. Zostawić skoczka na podłodze i nagle doznać szoku, że sam zainteresowany leży sobie wygodnie w łóżku i pytanie jak on wlazł do tego cholernego łóżka xD Ja tu sądzę, że może się przyciągał, może jednak nie jest takim kaleką, jak próbujesz nam wmówić itp :P
Co jak co on sam i jego rezydencja zawiera sporo tajemnic, aż za wiele.
Dyskoteka. Tajemniczy gość. Widzę, że tu spora część osób obstawia Gregora-aktora i przez chwilę byłam prawie gotowa uwierzyć i kłócić się z Tobą, że znów mnie wkręcasz. Mam jednak "ale" i póki nie dowiem się choć jeszcze czegoś, nie będe zdradzała moich podejrzeń co nie zmienia faktu, że Gregor choć w paru procentach jest też pod okiem podejrzenia :>
I brzydko powiem Lenie, że z niej to taki psycholog jak z koziej dupy trąba xD Pierdoła i tyle :P
Czekam z niecierpliwością na Gszeszka dalej! :D
Weny :*
http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/
O żesz... się rozpisałaś :P
UsuńSama byłabym ciekawa prywatnych zdjęć i filmików z jego laptopa, a Ty?^^ Wiem, że tak. Rozłożyłaś mi rozdział na części pierwsze, ale ja nic nie powiem :D To się wszystko ze sobą łączy - Morgi, tajemniczy gość, Sandrunia, a nawet Gregor wskakujący na łóżko przy pomocy siły woli :P Lena to jest ofiara złego systemu edukacji, niestety. Może w dalszych rozdziałach zacznie używać mózgu. Może... :P Dziękuję Ci bardzo za tą wnikliwą analizę i polecam się na przyszłość. Ciumki :*
Siedzę i leżę! Megi! Nawet Złośliwiec by tego lepiej nie określił! Z Leny taki psycholog jak z koziej dupy trąba. Haha. No nie mogę ^^
UsuńTylko Ty potrafisz siedzieć i leżeć w tym samym momencie :P Nie nabijajcie się z Leny. Kiepska z niej studentka, a wkrótce dowiecie się, że psychologiem nie chciała zostać z powołania^^
UsuńAż boję się wnikać szczegółowo kim ona z powołania chciała zostać :P
UsuńMam nadzieję, że w następnym rozdziale pokaże jednak, że potrafi używać swojej mózgownicy, kto wie może odkryje detektywistyczny talent i odkryje tajemniczego gościa? :>
Tak, skoczkowa bardzo chętnie ujrzałabym jego dysk i cokolwiek w nim zawierał, tyle byśmy o nim wiedziały, że wow! :D
Ario kochana cieszę się, że sprawiłam iż ze śmiechu i siedziałaś i leżałaś i tak, tak ty i Złośliwiec sprawiacie, że sama potrafię być złośliwie wredna w swojej okazałości ;) A co do Leny to poczekam do odwołania z tym psychologiem z koziej dupy trąba ^^
Ciumki :* (piszesz jak moja ciotka!)
Ha ha, sama byś była trochę zakręcona gdybyś przebywała w pokoju z Gregiem :) Niestety, psychologia to ciężka dziedzina i nie każdy ma ten dar, by się w niej odnaleźć.
UsuńA uwierzysz, że ja byłam bliska złożenia dokumentów na psychologię? :D
UsuńWszyscy mówili mi i czasami do tej pory słyszę czy nie minęłam się z powołaniem xD
Czy ja wiem czy byłabym taka zakręcona wobec Gregora? Na pewno stanowcza, czasami bym pokazała swą władczość (lwice tak niestety mają) z pewnością bylibyśmy jak pies z kotem xD
Ale fakt, psychologia do łatwych dziedzin nie należy. Albo trzeba ją czuć albo mieć do niej dryg i podejście do ludzi.
Rzeczywiście, masz zadatki na psychologa, bo wszystko rozkminiasz i umiesz rozłożyć na części :) Zazdroszczę :) Ja jestem osobą spokojną, więc nie umiem wykreować bohaterki-lwicy. Niestety :P Musi być taka jaka jest - czyli zakręcona z powodu przebywania z Gregorem :D
UsuńCzytałam na jednym wydechu. Jestem pewna, choć sama nie wiem.. Ze to ktoś z Austriackiego skokowego teamu. Moment zbliżenia ny i Gregora był tak subtelny ze aż kolana miękną, tylko szkoda ze taki krótki. Dziwi mnie sytuacja z łóżkiem, jakim cudem tak szybko sie na nim znalazł? Mocne ręce? Nie sadze :) podsumowując genialny rozdział, genialne całe opowiadanie! Liczę i pewnie nie tylko ja na kolejna porcje rozdziałów w szybciutkik tempie. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :* Rozdziały będą się ukazywały w miarę szybko, dopóki nie zacznę sesji egzaminacyjnej. Wtedy zniknę na miesiąc, niestety. Pozdrawiam :)
UsuńKolejny świetny rozdział, kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńDzięki! Następny wstawię, gdy go skończę, więc jeszcze kilka dni, bo rozpoczyna się skokowe szaleństwo i nie wiem czy będę w stanie pisać :)
UsuńMam nadzieję ,ze przyszłe konkursy dadzą ci natchnienie. ;-)
OdpowiedzUsuńOby, oby :D
UsuńChyba nie mam aż tak bogatego zasobu słownictwa aby móc opisać ci co czułam czytając te wszystkie rozdziały, które wręcz połykam w zastraszającym tempie. Twoje opowiadanie jest przecudowne i nie przesłodzone. Tajemnice, kalectwo i w tym wszystkim jakieś ciepłe (tak myślę) uczucie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło (choć jak na grudzień jest i tak stanowczo za ciepło:))
Amelia
Dziękuję za miłe słowa :* Staram się nie przesłodzić, bo mam do tego wielką skłonność. Rzeczywiście, zima nas w tym roku nie rozpieszcza (przynajmniej mnie, bo uwielbiam śnieg) więc również pozdrawiam Cię zbyt ciepło jak na tą porę roku :P
UsuńWciągnęłam się w tą historię, i z każdym rozdziałem chcę więcej. To w jaki sposób kreujesz napięcie w tym opowiadaniu jest niesamowite. W pewnych momentach czuję się jak gąbka, która chłonie wszystkie wyrazy próbując je zanalizować.
OdpowiedzUsuńMorgenstern przyjacielem Sandry? Nie wydaje mi się, żeby pomiędzy tą dwójką panowały jakieś ciepłe relacje. Ciekawi mnie również to, co mogło zdenerwować Gregora tak, że rozwalił laptopa. Może jakaś wiadomość od kogoś nie była zbyt miła, a może też i była od tej osoby, którą Lena widziała na imprezie? Zastanawiające jest również to, jak Gregor wczołgał się sam na łóżko. Pierwszą moją myślą było to, że udaje kalekę, ale po co? Może żeby zwabić Laurę? Pewnie jest ona powiązana z tym wszystkim dość mocno. Obstawiam również to, że ktoś po prostu pomógł mu w ułożeniu się na łóżku, może Sandra? Ale jak? Przecież Laura by ją widziała. Może pokój Gregora skrywa jakieś tajemnice?
Kurczę, kim może być osoba z imprezy? Na początku pomyślałam, że Gregor, ale on rzekomo nie może chodzić, więc podsumowując nie wiem nic xd
Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się dość szybko i rozjaśni trochę umysł.
Życzę dużo weny,
pozdrawiam! :*
Dziękuję za komentarz :) Morgenstern to był przede wszystkim przyjaciel Gregora i ten czas przeszły jest istotny :) Tobie też się pomyliło imię bohaterki - tutaj narratorką jest Lena. Ostatnio pisałam rozdział i cały czas myślałam o Laurze, a to nie to opowiadanie :P Pokój Gregora to jest prawdziwa zagadka, a osoba z imprezy nie na darmo nosiła okulary przeciwsłoneczne w nocy :) Zapraszam na kolejny rozdział już wkrótce :) Buziaki :*
UsuńRzeczywiście, napisałam Laura zamiast Lena xd Mój błąd. Teraz się trochę głupio czuję.
UsuńPrzestań :P Mnie samej się mylą ich imiona, ale akurat trafiłaś imię bohaterki z mojego drugiego opowiadania :D Podobne są.
UsuńWiem właśnie, chyba myślałam wtedy o Twoim drugim opowiadaniu :D
UsuńW tym opowiadaniu jest więcej haków niż myślałam na początku. Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, więc zrobię to teraz.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: blondas to jednak Morgi, a byłam prawie pewna, że wyskoczysz z jakimś zaginionym bratem piątą-wodą-po-kisielu xD. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie Thomasa jako bohatera negatywnego, ma taki serdeczny uśmiech!
Po drugie: scenariusz telenoweli udoskonalisz wplatając wątek romansu Duni z Thomasem i gosposi z byłym chłopakiem Leny. Wiem, moje rady są bardzo cenne.
Po trzecie: Gregor ty w pełni sprawny kłamczuchu! Tak, jestem w 99% pewna, że w klubie był szacowny pan Schlierenzauer. Lans w jego stylu- ciemne pilotki w ciemnym pomieszczeniu :P
Po czwarte: ta historia jest przerażająco smutna, kiedy myśli się, że gdzieś tam faktycznie jest taka Lena- na obczyźnie z jedną przyjaciółką, niepanująca nad emocjami, a z ambicją bycia psychologiem, ześwirowana na punkcie (rzekomo) kaleki, który jak na mój gust jest socjopatą.
Twój komentarz jest momentami niezwykle trafny, choć nie jestem przekonana co do tego wzbogacania historii wątkami romansowymi :P Jeden wystarczy :) Jednak ta opcja gosposi i byłego chłopaka Leny jest niezwykle interesująca :D Blondas to Morgi, i to będzie Morgi jakiego sobie nie nie wyobrażacie :) Lubię gościa, bo jest taki sympatyczny, ale potrzebowałam czarnego charakteru - sama Sandrunia nie da rady. Dziękuję za analizę i polecam się na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ? ;-)
OdpowiedzUsuńMoże dzisiaj? :P
UsuńJestem za ;-)
UsuńGodzina jeszcze młoda, więc kto wie... :P
Usuń